Operacja „walczymy o zwrot wraku” niemal zakończona. Radosław Sikorski może udawać triumf, ale za tydzień nie będzie już tak wesoło

Fot. PAP / Tomasz Gzell
Fot. PAP / Tomasz Gzell

Operacja trwała cztery dni. Radosław Sikorski rzucił dwa zdania o tym, że skoro Rosjanie nie chcą go posłuchać i oddać wraku TU-154M, on sięgnie po pomoc międzynarodową. Tak to przynajmniej miało wyglądać oficjalnie.

Na czerwonych paskach przesuwała się informacja, że minister poprosił o pomoc Unię Europejską, by ta na szczycie UE-Rosja wstawiła się za Polską i poruszyła sprawę naszej własności.

Konkretnie poprosił panią baronessę Catherine Ashton, tzw. wysoką szefową unijnej dyplomacji, kobietę o niemałym autorytecie, szeroko znaną i cenioną za swą bezkompromisową postawę.

Być może minister Sikorski skierował swą prośbę właśnie do pani Ashton licząc na to, że ta była współpracowniczka brytyjskiej partii komunistycznej znajdzie wspólny język z doświadczonym radzieckim dyplomatą. Ale nic z tego. Ustami pani rzecznik lady Ashton oświadczyła, że „przyjęła do wiadomości” prośbę Sikorskiego, co oznacza mniej więcej: nie zawracajcie mi tym głowy.

I wreszcie clou tej historii. Dziś rosyjskie MSZ oświadczyło, że zwrot wraku nastąpi, gdy wyczerpią się wszystkie ich procedury śledcze, czyli nie-wiadomo-kiedy.

Rosjanie mówią o skrajnym zdumieniu i „uporczywych prośbach” Polski:

Co więcej, wychodząc naprzeciw uporczywym prośbom strony polskiej i czyniąc gest dobrej woli, przejawiliśmy gotowość, by jeszcze przed podjęciem stosownej decyzji zacząć omawianie technicznych aspektów organizacji procesu przekazywania fragmentów maszyny.

Pozorna szarża ministra Sikorskiego przyniosła dwa skutki. Pierwszy dobry dla Rosjan – mogli powtórzyć Polakom i światu, gdzie mają nasze prośby i jak bardzo przywiązani są do prawa własności.

Drugi, dobry dla Radosława Sikorskiego, który osiągnął, co chciał. Zdawał się przekazywać: zobaczcie jak się staram, nie wychodzi, prosimy więc o pomoc za granicą, ale i to nie skutkuje. Odczepcie się, cóż więc ja sam mogę? Może triumfować i udawać, że nie można mu nic zarzucać.

Problem w tym, że dotychczas minister Sikorski nie zrobił w tej sprawie nic. Tak przynajmniej wynika z oficjalnych odpowiedzi MSZ na pytania mec. Rafała Rogalskiego, pełnomocnika kilku rodzin ofiar katastrofy.

Lepiej więc by było, żeby pan minister nie pozował na dzielnego gieroja i zasłaniał się wątpliwym autorytetem pani Ashton, bo nokaut może być jeszcze boleśniejszy. W poniedziałek w tej sprawie zabrzmi jeszcze jeden akord. Sikorski spotka się z Ławrowem. Na jego terenie - w Moskwie.

Czy wytrawny rosyjski gracz zechce go jeszcze bardziej upokorzyć?

Tu karty rozdaje Kreml. 10 kwietnia i w kolejnych dniach po katastrofie polski rząd, na czele z premierem i szefem dyplomacji zgodzili się tylko na statystowanie.

I nic nie pomogą "domagania się" ministra Sikorskiego, który o swoich zadaniach przypomniał sobie po 2,5 roku. Pokazówka Sikorskiego może Ławrowa tylko rozdrażnić.

 

Autor

Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej Nowa telewizja informacyjna wPolsce24. Oglądaj nas na kanale 52 telewizji naziemnej

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych