"Działalność Wildsteina, pisarska dziennikarska i w sferze publicznej, jest wizualizacją republikańskiego ducha"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Dobrze wróży na przyszłość tak liczna obecność przyszłych młodych humanistów, w tym dziennikarzy, na spotkaniu z człowiekiem, który jest ikoną wolnego dziennikarstwa, i który wyznacza bardzo wysokie standardy intelektualne i etyczne tej zasadniczej dla istnienia demokracji profesji. Bowiem 12 grudnia w Poznaniu odbyły się dwa spotkania z Bronisławem Wildsteinem, który przyjechał na promocje książki „Niepokorny”. Pierwsze spotkanie miało miejsce na Wydziale Dziennikarstwa UAM, a drugie na poznańskiej polonistyce. Na pierwszym zjawiło ponad trzystu młodych ludzi, studentów z różnych wydziałów, na drugim ponad 150. Nie było dużo osób starszych. Spotkania w Poznaniu były kolejnymi, po serii w innych miastach, na których zjawiały się liczne rzesze ludzi zainteresowanych książką, jak i tym co istotnego ma do powiedzenia Bronisław Wildstein o tym co dzieje się w Polsce.

Wildstein to przede wszystkim pisarz i eseista, którego życiem twórczym zdaje się kierować zasada, że etyka i estetyka to jedno. Taki obraz wyłania się z lektury „Niepokornego”. Nie sposób tworzyć wybitnej literatury, jeśli ta skomplikowana relacja etyki i estetyki, bo ona tylko z pozoru wydaje się oczywista, nie jest głęboko przez pisarza przeżyta. A życie Bronisława Wildsteina, o czym mówi książka „Niepokorny” jest właśnie takim szlachetnym stopem etyki i estetyki. Etyka w jego przypadku polega na posługiwaniu się zasadami krytycznego racjonalizmu, który zakłada, że dotarcie do prawdy jest możliwe, a rozum i zdrowy rozsądek to potężne instrumenty poznawcze. Estetyka zaś to poznanie poprzez emocje i intuicje, szeroki horyzontalny wgląd w świat społeczny i wrażliwość na piękno. Lektura wywiadu rzeki „Niepokorny” uświadamia związki między powieściami Wildsteina a jego biografią. Nigdy nie jest to związek oczywisty. Wyznania Wildsteina pozwalają zobaczyć, w jaki sposób ta biografia „pracuje” w jego świecie powieściowym, który ma swoją suwerenną wobec biografii strukturę.

Na spotkaniach, co było uderzające dla tych młodych ludzi, Wildstein mówił o rzeczach skomplikowanych niezwykle prostym językiem. Wyczuwało się tę jedyną w swoim rodzaju ciszę na sali wykładowej, która jest efektem wytężonej uwagi setek ludzi. Najprawdopodobniej ta młoda generacja studentów nie ma już na szczęście kompleksów. Bezideowe wychowanie z myśl zasady „róbta co chceta”, choć było pożądane przez mainstream, prędzej czy później musiało ujawnić swoją jałowość, bo jak mawiał wielki malarz prof. Jerzy Mierzejewski, człowieka nie da się oszukać, a przynajmniej wszystkich. Skoro ta generacja nie ma kompleksów, których nie wytworzono posługując się pedagogiką wstydu, nie jest też ona podatna na manipulacje przemysłu pogardy i jest poza zasięgiem „magicznych” zabiegów drugiej nieformalnej instytucji, dotąd potężnej, a mianowicie instytucji rozdawnictwa prestiżu, przez tzw. „autorytety”.

Promocja książki była istotnym pretekstem do spotkania i poznania osoby, którą jeden z wpływowych poznańskich profesorów od nauk humanistycznych w prywatnej rozmowie nazwał „biesem” z trudem powstrzymując wybuch złości. Ten fenomen szerokiej gamy nieprzyjaznych uczuć do Bronisława Wildsteina, bowiem często się nim spotykałem, wart byłby osobnego felietonu. Nie dotyczy zresztą tylko Bronisława Wildsteina. Zatem krótko. Jego źródła tkwią w resentymencie, czyli zawiści jaką odczuwają ci, którzy zdradzili tradycję sokratyczną, uruchamiając mechanizm wyparcia własnej zdrady, co powoduje powstanie, tego, co Jung w swojej psychologii głębi nazwał „cieniem”, a co eksploduje przeniesieniem nie uświadamianego własnego zafałszowanego wizerunku „biesa”, na innych, tych którzy są szlachetniejsi, mądrzejsi, mają cnoty. To zaś uświadamia jak ostre są podziały i że szekspirowski wymiar życia i polityki wcale się nie skończył. W resentymencie ma też źródło antysemityzm. Po ciemnym ludzie resentymentu można się spodziewać, bo każda epoka ma swoje średniowiecze, ale po akademikach, którzy powinni znać Junga! Wygląda na to, że najwięcej tego przysłowiowego średniowiecza (przysłowiowego, bo przekonanie jakoby całe średniowiecze to ciemność, to mit) jest wśród humanistów. A zatem, aby pozbyć się bólu spowodowanego zakłamaniem z powodów koniunkturalnych, trzeba zbić lustro, czyli tych, którzy bez względu na okoliczności dążą do ustalania prawdy i nie są skłonni podporządkować się niczyim interesom. Wildstein mówił, że co prawda często go z pracy wyrzucano, ale przyjemność i komfort spokojnego sumienia nie ma ceny. Bo tu chodzi o przyjemność wyższego rzędu a zatem o coś bardzo pragmatycznego, co tylko z punktu widzenia ludzi zmaterializowanych, cynicznych, uchodzi  za tzw. idealizm albo „walkę z wiatrakami”.

Jasność wywodów, czystość języka, autoironia i dystans do opisywanej materii, będący funkcją epickiej wyobraźni Wildsteina, uświadamiały mi, i mam nadzieje, że ta konstatacja pojawiła się w głowach także wielu młodych ludzi, że jakość myślenia i odczuwania zależy od jakości życia. Fragment biografii związany z zamordowanym przez SB przyjacielem Stanisławem Pyjasem ujawnia jakość tego życia i cechę charakteru a mianowicie wierność. Wildstein nie pogodził się nigdy, że ta zbrodnia pozostała niewyjaśniona a jego walka o jej wyjaśnienie ujawniła jak w soczewce wszystkie patologie III RP.

W książce „Niepokorny” niezwykle interesujące dla dzisiejszych studentów musi być opis powstania Studenckiego Komitetu Solidarności. Sam Bronisław Wildstein w odpowiedziach na pytania o latach siedemdziesiąte, był powściągliwy w opisie swojej roli. A jego rola była ogromna. W książce „Niepokorny” natomiast podkreśla odwagę dziewczyn-studentek, które przeciwstawiły się komunizmowi. Piękna w książce jest charakterystyka, z wyraźną admiracją, działalności opozycyjnej i przenikliwości intelektualnej Jacka Kuronia.

Warto przypomnieć, że czynne wystąpienie przeciwko komunizmowi w latach siedemdziesiątych było działaniem heroicznym. Lektura książki Wildsteina uświadamia jak opresyjną organizacją była SB w latach niby łagodnego, humanistycznego socjalizmu w wydaniu Edwarda Gierka. Bicie, i to kobiet po zatrzymaniach przez SB  czy Milicje Obywatelską było na porządku dziennym. Każde zatrzymanie mogło się skończyć więzieniem na wiele lat, bo PRL było państwem bezprawia. Fizyczne likwidowanie przeciwników systemu było w „repertuarze” środków prewencyjnych.        

Młodzież studencka słuchając Bronisława Wildsteina, a młodzież ma jeszcze etyczną władze sądzenia nie skażoną, prawdopodobnie ulegała temu co można określić republikańskim patosem, bo działalność Wildsteina, pisarska dziennikarska i w sferze publicznej, jest wizualizacją tego republikańskiego ducha. Ten republikański patos to umiłowanie wolności, które przejawia się także szacunkiem i podziwem dla tych, którzy w walce w obronie wolności okazali się najmężniejsi. To przecież bardzo naturalne odczucie, które buduje zdrową hierarchię społeczną, gdzie uznanie zależy od osobistych cnót, głównie odwagi i pracy. Tak onegdaj, jak podejrzewam, w epoce przednowożytnej rodziła się arystokracja. Ta selekcja, której dokonuje twarda materia życia, często groza życia, nie skończyła się, bo ona nigdy się nie kończy.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych