Jeden z najbogatszych Polaków planuje wybudowanie na pograniczu Orzesza i Żor kopalni węgla kamiennego i chce zainwestować w ten interes około 600 milionów euro. Wcześniej eksploatacją tego złoża interesowali się Hindusi. Jak donosi „Rzeczpospolita” coraz chętniej na polski węgiel spoglądają Czesi, którzy już przetarli szlak uruchamiając w Czerwionce-Leszczynach kopalnię „Dębieńsko”. To tylko kilka z przykładów na to, że „czarne złoto” zalegające pod Śląskiem nie jest jedynie sloganem z minionej epoki, ale wciąż aktualną, atrakcyjną i rokującą coraz większe możliwości perspektywą gospodarczą. Krajowi i zagraniczni przedsiębiorczy zdają sobie sprawę z ogromnego potencjału, jaki tkwi w polskim przemyśle wydobywczym.
Niestety, tego entuzjazmu nie podziela rząd Donalda Tuska, a bez zainteresowania i wsparcia ze strony państwa, sen o potędze polskiego górnictwa pozostanie tylko snem. Brak zainteresowania tą branżą można tłumaczyć tradycyjną biernością Donalda Tuska we wszystkich dziedzinach gospodarki. Problem w tym, że filozofia rządzenia polegająca na tym, że nie robi się nic, aby przynajmniej niczego nie popsuć, w górnictwie się nie sprawdzi. Stanie w miejscu oznacza w tej branży krok w tył, ponieważ światowi liderzy, mimo kryzysu gospodarczego, inwestują w nowoczesne technologie wydobywcze, aby węgiel był coraz tańszy a jego wydobycie bezpieczniejsze. Jest o co walczyć, ponieważ stale rośnie globalne zapotrzebowanie na węgiel. Rozwijające się gospodarki Chin i Indii potrzebują więcej węgla, niż jest w stanie dostarczyć ich przemysł wydobywczy. Ale nie trzeba sięgać tak daleko. Niemcy zrezygnowały przecież z energetyki jądrowej i wracają do tradycyjnych technologii produkcji energii, przede wszystkim elektrowni węglowych. Zdaniem niemieckich ekspertów gospodarczych już za 25 lat węgiel ponownie powróci do łask i stanie się najważniejszym źródłem energetycznym na świecie. Będzie rósł także polski, wewnętrzny popyt na węgiel, pomimo obecnych trudności.
Podczas konferencji zorganizowanej przez Prawo i Sprawiedliwość w ramach projektu „ALTERNATYWA”, w zabrzańskiej zabytkowej kopalni „Guido”, Krzysztof Tchórzewski, minister gospodarki w rządzie PiS, przedstawił analizy, z których wynika, że w ciągu najbliższych 10 lat zapotrzebowanie na energię może w naszym kraju wzrosnąć o 70 – 80 proc. Czy to jest szansa dla polskiego górnictwa? Na pewno tak, ale pod warunkiem, że państwo potraktuje przemysł wydobywczy, jako branżę strategiczną i zacznie w nią inwestować. Jak ocenia Krzysztof Tchórzewski, bez inwestycji, w tej samej perspektywie czasowej, może upaść nawet dziesięć polskich kopalń. Dlaczego obecny rząd biernie przygląda się górnictwu i nie dostrzega ogromnej szansy, jaka tkwi w tej gałęzi gospodarki? Odpowiedzi są co najmniej dwie. Po pierwsze: pakiet klimatyczno – energetyczny. Przyjęte przez Unię Europejską samoograniczenia w emisji dwutlenku węgla najbardziej uderzą
w Polskę. Ograniczenie a w najgorszym scenariuszu upadek przemysłu wydobywczego pociągnie za sobą krach całej gospodarki narodowej, nie wspominając już o olbrzymich kosztach społecznych. Nastąpi ekonomiczna, społeczna i kulturowa degradacją Śląska, który jest regionem mającym przecież – dzięki węglowi – największy udział w budżecie państwa. Tych zagrożeń zdaje się nie dostrzegać obecny rząd zapatrzony ślepo w dyrektywy płynące z Brukseli. Można by jeszcze zrozumieć sens wyrzeczeń, jakie pociągnie za sobą pakiet klimatyczno-energetyczny, gdyby miały one oznaczać jakiś przełom cywilizacyjny w skali globalnej. Jakiś nowy kierunek w rozwoju świata. Problem w tym, że pakiet klimatyczno-energetyczny narzucony krajom Unii Europejskiej, nie zmieni niczego. Wiązanie światowego ocieplenia z emisją dwutlenku węgla jest wciąż jedną z hipotez naukowych, a nie twardym dowodem, którym można uzasadnić tak doniosłe decyzje gospodarcze. Poza tym Unia Europejska jest tylko jednym z wielu emitentów dwutlenku węgla i to w cale nie największym. Przodują w tej dziedzinie Stany Zjednoczone, Chin, Indie, kraje byłego Związku Radzieckiego. Ale tam nikt nie zamierza ograniczać rozwoju gospodarki z powodu jednej, niesprawdzonej hipotezy naukowej.
Może być drugi powód, dla którego obecny rząd bardzo wstrzemięźliwie podejmuje temat inwestycji górniczych. W świecie i Europie, ale i w Polsce bardzo aktywne są wpływowe grupy nacisku, lansujące inne, niż surowcowe, rozwiązanie energetyczne. Ograniczając rozwój tradycyjnej energetyki, opartej na węglu, dajemy zielone światło importowanym rozwiązaniom, na których nasza gospodarka na pewno nie zarobi.
Na razie, jedynym środowiskiem politycznym, które rozumie strategiczne znaczenie przemysłu wydobywczego i opracowało plan jego rozwoju, jest Prawo i Sprawiedliwość. Szkoda, że dialogu w tej sprawie nie chce podjąć obecny rząd. Wizyta Bronisława Komorowskiego czwartego grudnia na Śląsku, to o wiele za mało, jak na oczekiwania polskiego górnictwa i całego regionu, którego byt uzależniony jest od tej branży. Hasło „niech żyje nam górniczy stan” zabrzmiało w ustach prezydenta co najmniej dwuznacznie, jeżeli przypomnimy sobie, że z tej samej formacji politycznej wywodzi się były premier Jerzy Buzek, pod którego rządami polskie górnictwo zostało doprowadzone na skraj bankructwa, dzisiaj lansujący kosztowne projekty składowania pod ziemią dwutlenku węgla.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146463-rzad-chce-pograzyc-gornictwo-bez-zainteresowania-i-wsparcia-ze-strony-panstwa-sen-o-potedze-polskiego-gornictwa-pozostanie-tylko-snem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.