Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR: Nie było śladów trotylu przed wylotem. Nie wiem skąd się wzięły po katastrofie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. RaportPKBWLLP
Fot. RaportPKBWLLP

Skąd na wraku prezydenckiego tupolewa wziął się trotyl? Płk Jerzy Artymiak na burzliwym posiedzeniu komisji sprawiedliwości przyznał, że detektory wykryły ślady TNT na wraku, co zdaniem śledczych z Naczelnej Prokuratury Wojskowej absolutnie o niczym nie świadczy. Jednak te same czujniki, które wykazały ślady trotylu na wraku tupolewa, nie wykazały nic podejrzanego, kiedy funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu badali samolot tuż przed startem 10 kwietnia 2010 roku - przyznaje w rozmowie z Faktem Dariusz Aleksandrowicz rzecznik BOR. Dlaczego więc teraz urządzenia wykryły TNT?  - pyta „Fakt”.

 

Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR mówi, że Tu-154M był sprawdzany przed odlotem, w godz. 3.15-6.15, i wówczas nie wykryto żadnych podejrzanych śladów. Samolot był czysty. Rzecznik BOR przyznaje, że samolot, którym leciał Lech Kaczyński wraz z małżonką i całą delegacją sprawdzany był przy użyciu detektora MO 2M, czyli takiego samego, jakiego używali osatnio nasi prokuratorzy i biegli.

 

Do sprawdzenia prezydenckiego samolotu 10 kwietnia, poza urządzeniami technicznymi, użyty był także pies, którego węch jest lepszy do wykrywania materiałów wybuchowych niż urządzenia

– dodaje Aleksandrowicz.

 

Rzecznik BOR potwierdza, że 10 kwietnia detektory nie „pikały” i nie wyświetlały napisów „TNT” czy innych, które wskazałyby na materiały wybuchowe.

 

Pies także niczego nie wykrył. Wszystko było w porządku.

 

Jednak Aleksandrowicz nie umie odpowiedzieć na pytanie o to dlaczego ten sam detektor 10 kwietnia nic nie wskazywał, a specjalistom w Smoleńsku po katastrofie urządzenia pokazywały napis „TNT”, czyli sygnalizowały obecność trotylu.

 

Ja nie mam dostępu do informacji o tym, co zostało zbadane, jak zostało zbadane. Ponadto inaczej bada się na obecność materiałów wybuchowych po wypadku, katastrofie, a inaczej przeprowadza się badania profilaktyczne. Przy badaniach po wypadku chce się znaleźć najdrobniejsze nawet ślady, dlatego poszerza się spektrum i stopnie skalibrowania urządzeń.

 

DLOS/FAKT

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych