Najgorzej zawsze z niedowiarkami. Nic ich nie przekona! Ani raport Anodiny, ani pękate księgi zapisane przez mędrców zgromadzonych pod wezwaniem Millera, ani przysięgi Tuska, ani nawet amerykańska odpowiedź nawiązująca bezpośrednio do Kryłowa. Jak to było?
Kagda w tawariszczach sagłasja niet, na ład ich dieło nie pajdjot.
A Waszyngton chce sagłasja jak najbardziej. I dlatego nie będzie się spierał ani z Anodiną, ani z Millerem. Tak jak przez wiele lat nie spierał się z nikim o Katyń. Sagłasje – rzecz najważniejsza. I przeliczalna. Na ruble także.
Zresztą raz po raz dochodzą nowe dowody. Trotyl niby był, a jakby go nie było. I zachowuje się, jakby został całkowicie inspirowany przez służby. Oczywiście obce. I nie ma się czemu dziwić, gdyż – jak wiadomo – wszystko, co miejscowe jest już z gruntu złe. Jakieś takie zaściankowe, ksenofobiczne, a i stale faszyzmem zalatujące. A wszystko, co obce nosi znamiona najwyższej wartości, więc służby także. A może przede wszystkim.
Ale wracajmy do naszego trotylu. Nie dość, że raz był, a raz nie był, to jeszcze znaleziono go także na drugim tupolewie. Wynika z tego jasno, że gdyby przebadać samolot, którym każdego tygodnia przewietrza się przywódca narodu, podróżując do Sopotu i z powrotem, to ani chybi na skrzydłach tego embraera znaleziono by także trotyl. Może nawet nie jego ślady, ale przynajmniej z pół kilo. Taka uroda samolotów latających z polską szachownicą. Można być także pewnym, że podobnym efektem zakończyłoby się również badanie naszych szybowców, motolotni, a może nawet zwykłych lotni. Gdzie tylko spojrzeć – trotyl! Nie wiadomo, czy nawet ptaszki fruwające nad Wisłą, Odrą i Narwią nie poruszają się z trotylem na upierzeniu.
Czy taka perspektywa pozwala nadal upierać się przy jakichś idiotyzmach o negatywnym wpływie trotylu na bezpieczeństwo statków powietrznych wzbijających się nad polskie niebo, a bezpieczeństwo samolotu, którym podróżowali do Katynia pasażerowie wyróżniani szczególną sympatią Kremla? Co prawda, jeden z tych ulubieńców do samolotu nie wsiadł, ale dla trotylu, który przecież bywa na wszystkim, co nad Polską lata, nie miało to większego znaczenia. I nawet Amerykanie o tym bardzo dobrze wiedzą pisząc ten niezwykle serdeczny i pełen logiki list. Trzeba go dobrze spamiętać, by nawet po latach pokazywać go kolejnym lokatorom Białego Domu. Ale przede wszystkim trzymać, jako niezbity dowód stale rozwijającej się przyjaźni amerykańsko – polskiej. Atrapy wojskowego kontyngentu w postaci przywożonych raz na jakiś czas nieuzbrojonych wyrzutni także tę przyjaźń podkreślają. I czego chcieć więcej?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146250-precz-z-niedowiarkami-trotyl-jest-wszedzie-na-tupolewach-szybowcach-lotniach-na-embraerze-premiera-takze-wiec-juz-dosc-tych-glupawych-podejrzen
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.