Halicki, insynuując Marcie Kaczyńskiej wyłudzenie pieniędzy, nie miał racji także na gruncie przepisów. Analiza prawna nie pozostawia wątpliwości

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

W nietypowy sposób słowami posła Halickiego zajęła się "Rzeczpospolita". Otóż odchodząc od etycznego wymiaru sprawy, czym zainteresował się PiS, zgłaszając postępowanie posła do Komisji Etyki, dziennikarze "Rz" zbadali czy miał on rację na gruncie prawnym. Okazuje się, że Halicki nie tylko w zupełnie chamski sposób obraził córkę śp. pary prezydentowej, ale po prostu nie ma racji także na płaszczyźnie samych przepisów.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kolejne granice przekroczone. Halicki: Skoro w Smoleńsku był zamach, to Marta Kaczyńska wyłudziła 3 mln złotych

Jak pisze Marek Domagalski, umowa ubezpieczenia tragicznie zmarłego prezydenta i jego małżonki zawierała zabezpieczenia nie tylko od nieszczęśliwych wypadków, ale zapewne także od katastrof lotniczych czy nawet zamachów terrorystycznych. Jeśli w Smoleńsku doszło do zamachu, to odszkodowanie rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej i tak się należało, co dziennikarz "Rz" obrazuje przykładem:

Powiedzmy, że gdy stałem samochodem na światłach zostałem potrącony przez auto z tyłu, i zanim się pozbierałem podeszły do mnie osoby z tamtego samochodu: zataczający się mężczyzna np. poseł, i towarzysząca mu kobieta, która mnie przeprasza i mocno zapewnia, że się zagapiła prowadząc auto męża. Co ja robię ? Podpisuję protokół, odbieram odszkodowanie. Nie pozbawia mnie to jednak dociekania, czy tego auta nie prowadził jednak poseł, czy nie popełnił przestępstwa

- czytamy w "Rz".

Domagalski przypomina również, że jest już pewne, że po stronie polskiego państwa doszło do wielu zaniedbań, więc nawet jeśli w Smoleńsku nie mieliśmy do czynienia ze "zwykłym" wypadkiem, to strona polska wciąż jest współodpowiedzialna za krzywdę rodzin. To wystarcza by domagać się od niej zadośćuczynienia. Dziennikarz pisze również, że gdyby okazało się, że to ktoś inny jest winny (lub współwinny) spowodowania katastrofy, to polskie państwo mogłoby domagać się refundacji wypłaconych odszkodowań. Ale to regulują zupełnie inne przepisy.

Okazuje się więc, że poseł Platformy Obywatelskiej nie tylko w typowy dla PO sposób użył mowy miłości, ale, delikatnie mówiąc, minął się z prawdą także na gruncie prawnym. Tylko jakoś wątpimy, żeby te informacje zmieniły jego podejście do sprawy.

lw, "Rz"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych