90 lat temu Gabriel Narutowicz został prezydentem. Był nim jedynie pięć dni

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Wikipedia
Wikipedia

Jutro mija 90 lat od kiedy pierwszym prezydentem II Rzeczypospolitej został wybrany Gabriel Narutowicz, profesor budownictwa, który całe życie poświęcił Polsce.

Stanowisko pełnił przez pięć dni, do czasu zastrzelenia w Zachęcie przez Eligiusza Niewiadomskiego, skrajnego fanatyka Narodowej Demokracji.

Narutowicza ówczesna prasa nazywała „zawadą” i „zaporą”. Otwarcie nawoływano do użycia siły, aby usunąć prezydenta Narutowicza ze stanowiska.

Pierwsze wybory prezydenckie w II RP zorganizowano 9 grudnia 1922 r. O fotel prezydencki ubiegali się wówczas: Jan Baudouin de Courtenay cieszący się poparciem mniejszości narodowych, Ignacy Daszyński - kandydat PPS, Stanisław Wojciechowski z listy PSL "Piast", hr. Maurycy Zamoyski popierany przez środowiska prawicowe oraz Gabriel Narutowicz startujący w wyborach z listy PSL "Wyzwolenie".

Dwie pierwszy tury nie wyłoniły nowej głowy państwa, do trzeciej zakwalifikowali się Narutowicz i Zamoyski. Ostatecznie głosami lewicy, centrum (PSL "Piast") i mniejszości narodowych pierwszym polskim prezydentem wybrany został Narutowicz; otrzymał 289 głosów, podczas gdy jego polityczny adwersarz - 227.

11 grudnia 1922 r. Narutowicz został zaprzysiężony na głowę państwa. Trzy dni później w Belwederze Piłsudski uroczyście przekazał mu władzę.

Po zaprzysiężeniu Narutowicz spotkał się z przedstawicielami chadecji i kardynałem Aleksandrem Kakowskim. Zabiegał o stworzenie rządu pozaparlamentarnego, a swojemu wyborczemu kontrkandydatowi, hr. Zamoyskiemu, zaoferował tekę ministra spraw zagranicznych.

Gest ten nie odbił się jednak szerszym echem, przeciwnie, prezydent bardzo szybko stał się obiektem ataków ze strony partii prawicowych, którym nie podobały się jego powiązania z Józefem Piłsudskim i akceptowanie przez niego polityki byłego Naczelnika Państwa.

Endecja, rozgoryczona porażką swego kandydata hr. Zamoyskiego, głosiła, że Narutowicz zwyciężył dzięki głosom mniejszości narodowych.

Atmosferę podgrzewała prasa. Brutalne artykuły pojawiły się w dziennikach prawicowych, bez pardonu atakowano „żydowskiego elekta”. Nazywano go „zaporą”, „zawadą”, nawoływano do zmuszenia siłą do ustąpienia

- przypomina Sławomir Koper, autor książki "Afery i skandale II RP".

W jednej z manifestacji w Alejach Ujazdowskich wziął udział m.in. gen. Józef Haller, który tymi słowami zwrócił się do demonstrantów: "Rodacy i towarzysze broni! Wy, nie kto inny, swoją piersią bohaterską osłanialiście, jak twardym murem, granice Rzeczypospolitej, rogatki Warszawy. W swoich czynach chcieliście jednej rzeczy, Polski! Polski Wielkiej, Niepodległej! W dniu dzisiejszym Polskę, tę, o którą walczyliście, sponiewierano! Oburzenie narodu rośnie, wzbiera jak fala...!".

16 grudnia Narutowicz odwiedził stołeczne Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych. Podczas zwiedzania wystawy, którą wcześniej uroczyście otworzył, został zastrzelony przez malarza Eligiusza Niewiadomskiego sympatyzującego z endecją. Artysta oddał w kierunku prezydenta trzy strzały powodując jego niemal natychmiastową śmierć. Niewiadomski nie stawiał oporu przed zatrzymaniem. Od razu przyznał się do winy.

Podczas śledztwa zamachowiec wyznał, że początkowo jego celem miał być Piłsudski. Jednak po 9 grudnia najwyższym zagrożeniem dla odradzającej się Rzeczpospolitej stał się według niego Narutowicz, "wybrany głosami wrogów państwa polskiego".

Zabójca prezydenta został skazany na karę śmierci dwa tygodnie po zamachu, 30 grudnia. Rozstrzelano go 31 stycznia 1923 r. pod warszawską Cytadelą. 20 grudnia 1922 r. prezydentem wybrany został Stanisław Wojciechowski.

Gabriel Narutowicz był profesorem budownictwa wodnego na Politechnice w Zurychu. Kierował budową kilku elektrowni wodnych w państwach Europy Zachodniej. W czasie I wojny światowej brał m.in. udział w pracach Szwajcarskiego Komitetu Generalnego Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. W 1919 r. powrócił do kraju. Pełnił funkcje ministra robót publicznych i ministra spraw zagranicznych.

Slaw/ PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych