wPolityce.pl: 11 grudnia ma zostać zaprezentowana strona internetowa poświęcona Pani mężowi, śp. Januszowi Kurtyce. Dlaczego warto tworzyć miejsca pamięci o ofiarach katastrofy smoleńskiej?
Zuzanna Kurtyka: Zakładając Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010 odnosiłam się jedynie do tej właśnie formy działalności naszej organizacji. Chodziło o upamiętnianie osób, które przez wzgląd na swój ogromny dorobek dla Polski, nie powinny być zapomniane. Konieczna jest kontynuacja tego, co ci ludzie robili, kontynuacja ich misji i idei. To był podstawowy cel naszego Stowarzyszenia. Zaraz po tym, co stało się 10 kwietnia, uznaliśmy, że przynajmniej tyle można zrobić. Potem pojawiły się kolejne potrzeby i wyzwania dla Stowarzyszenia, związane ze śledztwem smoleńskim, a właściwie z jego mistyfikacją. Jednak pierwszą ideą, jaka się pojawiła, była potrzeba kultywowania pamięci o tamtych ludziach, o tym, co robili. W sposób bezdyskusyjny część z nich zapracowała na pamięć. Odnoszenie się do tego, co ci ludzie robili, jest wartością nadrzędną, wartością cementującą nas jako naród. Będzie tą wartością również w przyszłości. To jest nasza powinność wobec tych, którzy zginęli. To jest powinność wobec nas samych oraz naszych dzieci.
Wiele osób ma poczucie, że w polskim życiu publicznym brakuje w sposób ogromny takich ludzi, jak ci, którzy polegli w Smoleńsku. Ludzi przywiązanych do wartości. Czuje Pani, że ludzi, którzy stali na straży wartości ważnych dla Polaków dziś brakuje?
Takich ludzi brakuje jak powietrza. W Polsce wszystko się wali: system zdrowia, szkolnictwo, gospodarka. Coraz poważniejsza jest bieda itd. Wszystko się wali, poza PR. On kwitnie obecnie. W Smoleńsku zginęli ludzie, którzy byli murem powstrzymującym proces destrukcji naszego kraju. Oni byli tym murem, ponieważ mieli narzędzia władzy. Narzędzi władzy nie można było im zabrać, ich nie można było przekupić itd. A teraz już ich nie ma. I wszystko wolno, można kłamać w żywe oczy. I nikt się nie oburza. Nie oburzają się ci, którzy mają władzę, ci, którzy mają narzędzia reagowania na to, co się dzieje. W związku z tym, tak wiele i tak łatwo można załatwić, jest przyzwolenie. Nie ma centralnego protestu. Ci, którzy zginęli, mieli możliwości działania i wyrażania sprzeciwu. Ich brak to wielki dramat, dla Polski i Polaków jako narodu.
Jesteśmy blisko przełomu w sprawie podejścia Polaków do śledztwa smoleńskiego? Wydaje się, że kłamstwa na ten temat są coraz lepiej znane...
Wydaje się, że jeszcze nie jesteśmy na tym etapie. Nadal odbywa się w sposób powszechny pranie mózgów w przekazach mainstreamowych mediów. Do większości ludzi trafia właśnie ich przekaz. Większość osób nie zastanawia się, jak analizować przekaz prokuratury, która mówi "na chwilę obecną", że podwozie jest białe, ale to wcale nie oznacza, że nie jest czarne. Oni mówią takim językiem. Ludzie nie zastanawiają się, co to oznacza, nie widzą, że jeśli śledczy tak mówią, to znaczy, że kłamią. A im tego robić nie wolno - ze względu na etykę zawodową. Ludzie nie zastanawiają się, ponieważ im jest tak wygodniej. To jest mechanizm znany mi z praktyki lekarskiej. Człowiek czuje, że nie jest całkiem zdrowy, ale nie pójdzie się zbadać, żeby przypadkiem nikt nie zdiagnozował u niego choroby nowotworowej.
Dlaczego tak robią?
Świadomość pewnych rzeczy to odpowiedzialność. To stwarza konieczność zabrania stanowiska. To z kolei implikuje kolejne kroki i wymaga kolejnych decyzji. A póki można spokojnie, lekko i głupio żyć, nie zadając sobie pytań, to ludzie tak robią. To jest bardzo ludzka postawa. Tak reaguje większość osób. Żeby to przełamać, musimy przełamać barierę informacyjną. Kłamstwo, które sączy się do głowy Polaków, musimy przełamać.
Rozmawiał saż
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/146087-w-smolensku-zgineli-ludzie-ktorzy-byli-murem-powstrzymujacym-proces-destrukcji-naszego-kraju-cztery-pytania-do-zuzanny-kurtyki