Paradowska ober-dyrektorem programowym stacji telewizyjnych. O komisji sprawiedliwości: "może media nie muszą wszystkich bzdur transmitować"

Fot. Wikipedia / Sławek
Fot. Wikipedia / Sławek

Janina Paradowska, wzór cnót dziennikarskich i patrzenia władzy na ręce, w swoim stałym kąciku wzajemnej adoracji w radiu TOK FM wraz z „komentatorami”: Radosławem Markowskim, Pawłem Wrońskim i Pawłem Fąfarą wyzłośliwiała się na wczorajsze posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości, na którym prokuratura przyznała, że na wraku TU-154M w Smoleńsku znaleziono ślady trotylu.

Przełomowe oświadczenie śledczych dowiodło, że wcześniej prokuratura kłamała, a Cezary Gmyz napisał prawdę, za co został wraz z trzema innymi dziennikarzami (w tym redaktorem naczelnym) zwolniony z pracy w „Rzeczpospolitej”, a w konsekwencji spacyfikowano również redakcję „Uważam Rze”.

Paradowska nie mogła pogodzić się z faktem, że obnażenie manipulacji prokuratury widzowie stacji telewizyjnych mogli ogląda na żywo:

Najpierw odczytam państwu sms-a, którego dostałam od pana posła Kalisza: „pani redaktor, powiedziała pani w TOK FM, że nie wie, dlaczego zwołałem komisję – chyba nie dla własnej popularności”. I otóż pan poseł Kalisz wyjaśnia mi dalej, że „jeśli co najmniej 1/3 członków komisji zgłosi wniosek o zwołanie posiedzenia w konkretnej… zaraz lecimy dalej… w konkretnej sprawie, to przewodniczący musi to zrobić – art. 154. Par. 2 regulaminu, nie ma wyboru. Z poważaniem Ryszard Kalisz”.

No, mogę współczuć panu Ryszardowi Kaliszowi, ze musiał zwołać tą wczorajsza komisję. No, ale może media nie musiały jej wszystkie transmitować, ale widocznie na trotylu…

Już panowie potrafią odróżnić ten trotyl od pasty do butów, czy jeszcze nie?

I zaczęły się żarty. Wroński:

Ja codziennie rano pastuje buty trotylem. Ciągle.

(…) Myślę, że to dobrze się stało, bo ta prokuratura radziła sobie całkiem dobrze i wiele absurdów, których już naprawdę ręce opadają, żeby to tłumaczyć, zostało wyjaśnione. Ja bym nie miał pretensji do pana posła Kalisza akurat za to widowisko.

Do pewnego stopnia można się z Wrońskim zgodzić - absurdy zostały wyjaśnione. Wiemy już, że absurdem było zwolnienie Gmyza, a wydawca „Rz” i prokuratura 30 października, najwyraźniej, wypełniali jakiś polityczny plan.

Paradowska kontynuowała:

Ja też nie mam pretensji. Myślę tylko, że może media nie muszą wszystkich bzdur transmitować. Ale widocznie taka jest potrzeba. Zapotrzebowanie opinii publicznej może jest na ten trotyl, nie?

Bo nie wiem, co z obecności tego trotylu czy nie-trotylu ma wynikać.

Nie czepiamy się percepcji pani redaktor, tak zasłużonej dla polskiego dziennikarstwa – już w 1981 roku, gdy pełniła funkcję kierownika działu politycznego w „Życiu Warszawy” - ale uprzejmie przypominamy, że minęły (mamy nadzieję) czasy standardów dziennikarskich opisanych przez Stanisława Bareję tyleż zabawnym, co zasmucającym: "Panowie, tu się robi coraz ciekawiej - wyłączamy kamerę".

znp, tok.fm

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych