PRZECZYTAJ! Dlaczego GMO są szkodliwe dla Polski i jak manipuluje w tej sprawie rząd. Prof. Szyszko w liście otwartym do premiera

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

Prof. dr hab. Jan Szyszko

Poseł na Sejm RP. Klub Parlamentarny PiS

Prezes Stowarzyszenia na Rzecz

Zrównoważonego Rozwoju Polski

 

Pan Donald Tusk

Premier Rządu RP

 

List otwarty w sprawie ustawy o nasiennictwie wprowadzającej GMO do Polski

 

Szanowny Panie Premierze,

 

W ostatnim czasie społeczeństwo polskie zostało zelektryzowane decyzjami koalicji rządzącej PO-PSL, związanymi z szybkim procedowaniem prezydenckiego projektu ustawy o nasiennictwie, według wielu specjalistów, udostępniającej Polskę dla hodowli roślin i zwierząt na bazie organizmów genetycznie modyfikowanych. W tej sytuacji postaram się ukazać Panu argumenty, dlaczego tego rodzaju działalność jest niezwykle szkodliwa dla Polski.

Rozpocznę od pewnego rysu historycznego. Otóż tak się złożyło, że w 1997 roku zostałem Ministrem Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa, któremu z urzędu przypadał obowiązek tworzenia prawa środowiskowego w tym i prawa związanego z GMO. Obowiązywał mnie program wyborczy AWS, którego byłem jednym ze współautorów jako szef grupy programowej d.s. środowiska. Budując wtedy program zdawaliśmy sobie sprawę, że Polska będzie integrowała się z Unią Europejską, w porównaniu z którą jako kraj mieliśmy pewne wady, ale również i wiele zalet. Wielką zaletą było to, że dzięki polskiej kulturze rolnej posiadaliśmy wspaniałe, o wielkiej rodzimej bioróżnorodności, niezniszczone biologicznie gleby. Gleby takie zdolne są do tego, aby produkować na nich w oparciu o tradycyjne rasy roślin i zwierząt dużo żywności o dobrej, poszukiwanej na świecie jakości. „Stara piętnastka” nie posiadała już takich gleb. Posiadała gleby zniszczone intensywnym rolnictwem, gleby niezdolne do hodowli tradycyjnych odmian roślin, gleby, na których utrzymanie czy też wzrost produkcji rolnej wymaga bądź to dużych nakładów finansowych związanych z rehabilitacją tych gleb, bądź też uprawy roślin genetycznie zmodyfikowanych. Wiedzieliśmy, że państwa „starej piętnastki” to nadprodukcja żywności GMO, to coraz większy bojkot tej żywności i coraz większe zapotrzebowanie na produkty rolne o wysokiej jakości. W tej sytuacji wielką szansą Polski było utrzymanie bioróżnorodności polskich gleb rolnych i na bazie tej bioróżnorodności produkcja i eksport żywności o wysokiej jakości  do państw wysoko rozwiniętych. Unikatowa bioróżnorodność polskich gleb rolnych i brak GMO to atut dla promocji jakości i eksportu polskich produktów rolnych.

Kierując się tym oczywistym przesłaniem stworzone zostały założenia do ustawy „prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych” uchwalonej przez Sejm RP w 2001 roku. Zgodnie z tą ustawą, Polska jest wolna od GMO w hodowli roślin i zwierząt, a za łamanie tej ustawy grożą surowe kary, łącznie z pozbawieniem wolności do lat 12. Ustawa ta zgodna jest z ratyfikowaną przez Polskę i Unię Europejską Konwencją o Różnorodności Biologicznej ONZ z 1992 roku jak również z dyrektywą 2001/18/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów genetycznie zmodyfikowanych.

Okres rządów PiS w latach 2005-2007 to kontynuacja polityki „Polski Wolnej od GMO” w zgodzie ze zmieniającym się prawem w Unii Europejskiej. W roku 2006 zostało ogłoszone Ramowe Stanowisko Rządu PiS, w myśl którego Polska jest i musi być wolna od organizmów genetycznie zmodyfikowanych w produkcji żywności. W duchu tego stanowiska przyjęte zostały nowelizacje ustaw: o bezpieczeństwie żywności i żywienia, o paszach i o nasiennictwie. W duchu tego stanowiska został również przygotowany w roku 2007, projekt ustawy o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, konsumujący zalecenia Komisji Europejskiej 2003/556/WE z dnia 23 lipca 2003 roku, w sprawie „wytycznych dotyczących opracowania krajowych strategii oraz najlepszych praktyk w celu zapewnienia współistnienia upraw zmodyfikowanych genetycznie z uprawami tradycyjnymi”. Komisja dopatrzyła się niezgodności między dyrektywami unijnymi a projektem ustawy i zaleciła decyzją 2008/62/WE uchylenie art. 111 i 172, zabraniających praktycznie nadal uwalnianie GMO w Polsce. Doszło do sporu między Polską, wspieraną przez Republikę Czeską, Republikę Grecką i Republikę Austrii a Komisją Europejską przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości. Spór zakończył się korzystnym dla Polski wyrokiem z dnia 9 grudnia 2010 roku, w którym czytamy: „Stwierdza się nieważność decyzji Komisji 2008/62/WE z dnia 12 października 2007 r. dotyczącej art. 111 i 172 polskiego projektu ustawy Prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych, zgłoszonego przez Rzeczpospolitą Polską zgodnie z art. 95 ust. 5 WE jako odstępstwo od przepisów dyrektywy 2001/18/WE Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie zamierzonego uwalniania do środowiska organizmów zmodyfikowanych genetycznie” i dalej „Komisja Europejska pokrywa własne koszty oraz koszty poniesione przez Rzeczpospolitą Polską”

Sprawowanie władzy przez koalicję PO-PSL, głoszącej również w kampaniach wyborczych hasła Polski wolnej od GMO, mamy do czynienia z następującymi faktami przeczącymi temu, co głoszono.

Oto one:

1. 18 listopada 2008 Rząd PO-PSL radykalnie zmienia obowiązujące od 2006 roku ramowe stanowisko rządu dotyczące GMO opracowane przez PiS. Końcowym wnioskiem tego stanowiska jest, cytuję w skrócie: „Rząd Polski opowiada się przeciwko GMO i uczestnicząc w procedurze będzie wyrażał stanowisko negatywne głosując przeciwko, ale mając na względzie obowiązki wynikające z członkostwa Polski we Wspólnocie deklaruje przestrzeganie obowiązującego prawa UE”. (Służalczość, indolencja czy celowa działalność? Gdzie inicjatywa ustawodawcza i gdzie interes Polski, gdzie obrona Polski przed GMO?).

2. Rząd PO-PSL, obiecując uniezależnienie się polskiej produkcji zwierzęcej od importowanej soi GMO poprzez krajowy wzrost upraw roślin motylkowych zamiast budować ten program, przedłuża okres importu soi GMO w roku 2008 do roku 2012 a w roku 2012 do roku 2017. Równocześnie dopłaty do roślin motylkowych w przeliczeniu na 1 ha ustanawia kilkukrotnie niższe niż dopłaty do orzechów włoskich uprawianych między innymi, przez prominentnych polityków z nadania PO i PSL, dochodzące nawet do 2300 zł za 1 ha. Po obniżeniu dopłat do orzechów są one obecnie wyrywane i zastępowane jabłoniami tylko dlatego, że dopłaty do jabłoni są porównywalne z poprzednio wypłacanymi dopłatami do orzechów. (Indolencja czy celowa działalność na rzecz interesów producentów i importerów soi GMO?).

3. Rząd PO-PSL przygotowuje w roku 2008 projekt ustawy prawo o organizmach genetycznie zmodyfikowanych dopuszczający w Polsce uwalnianie genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Powołana podkomisja sejmowa, składająca się z posłów z dwóch komisji sejmowych, a mianowicie Komisji Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa i Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, po zasięgnięciu opinii wielu specjalistów i przeprowadzeniu konsultacji społecznych zakończyła swoją pracę, której efektem było doprowadzenie tekstu projektu ustawy do stanu zabraniającego uwalniania GMO w Polsce. Zgodnie z procedurą skierowano ją do dalszych prac parlamentarnych. Na wniosek V-ce Przewodniczącego Komisji Ochrony Środowiska Zasobów Naturalnych i Leśnictwa Posła Arkadiusza Litwińskiego, do którego dotarła wiadomość, że ETS wydał wyrok w sprawie sporu miedzy Polską a Komisją Europejską z dnia 12 grudnia 2010, projekt cofnięto do prac podkomisji. Po stwierdzeniu podkomisji, że wyrok jest korzystny dla Polski i nie zmienia ustaleń podkomisji w stosunku do procedowanego projektu ustawy, koalicja rządowa PO-PSL zrezygnowała z dalszych prac legislacyjnych w Sejmie nad tą ustawą. (Indolencja czy też celowa działalność na rzecz wprowadzenia GMO do Polski ?)

4. W roku 2011 rząd PO-PSL składa do Sejmu projekt ustawy zmiany ustawy o nasiennictwie, wprowadzający w Polsce wolny obrót nasionami GMO. Na skutek protestu społecznego Prezydent wetuje projekt ustawy.  Po wygraniu wyborów i ponownym utworzeniu Rządu PO-PSL w 2011 roku ten sam projekt pojawia się w roku 2012 jako projekt prezydencki i przechodzi, o czym wspomniano powyżej, szybki proces legislacji, przy całkowitym pominięciu głosów posłów z opozycji domagających się analiz i ekspertyz gospodarczo-prawnych. (Indolencja czy też zamierzone oszustwo wyborcze mające na celu wygranie wyborów, a po ich wygraniu wprowadzenie do Polski GMO?)

5. W początku 2012 roku Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości złożył do Pani Marszałek Ewy Kopacz projekt uchwały Sejmu RP zobowiązującej Rząd koalicji PO-PSL do poinformowania wszystkich państw UE i wszystkich komisarzy UE, że Polska, zgodnie z obowiązującym prawem, była jest i będzie wolna od GMO w produkcji żywności. Projekt uchwały trafił do słynnej zamrażarki. (Indolencja czy też celowa działalność w kierunku tworzenia opinii, że Polska to taki sam kraj jak pozostałe państwa „starej piętnastki”, zaśmiecone organizmami GMO?)

6. W końcu ubiegłego roku jedna z firm zachodnich, rozprowadzająca nasiona GMO po całym świecie, wydała w języku polskim instrukcje, jak wprowadzać uprawy GMO w Polsce omijając prawo. Z tego, co wiadomo, członkowie rządu PO-PSL nie wykazali najmniejszego zainteresowania tym faktem, mimo że Prawo i Sprawiedliwość zawiadomiło o tym organy ścigania. (Indolencja czy celowa działalność na korzyść obcych firm łamiących polskie prawo?) Nawiasem mówiąc, ciekawym jest, czy podobnie postąpiłby rząd niemiecki, gdyby polska firma namawiała do przestępstwa na terenie Niemiec. Ciekawym jest również, jak zareagowałby rząd PO-PSL w stosunku do polskiego obywatela gdyby powziął informacje o takim jego przestępstwie na terenie Niemiec?

7. W projekcie rozporządzenia w sprawie zakazu stosowania materiału siewnego, będącego załącznikiem do procedowanego obecnie prezydenckiego projektu ustawy o nasiennictwie czytamy: „Wprowadza się zakaz stosowania materiału siewnego odmian genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy MON810, wymienionych w załączniku do rozporządzenia”. W uzasadnieniu do tego rozporządzenia napisano, iż podstawa prawną zakazu jest art. 18  i art. 23 ust. 2 i 3. dyrektywy Rady nr 2002/53/WE z dnia 13 czerwca 2008.  Treść tego uzasadnienia sugeruje, że Rząd PO-PSL, po przyjęciu propozycji ustawy prezydenta, będzie posiadał możliwość wprowadzania zakazu obrotu nasionami MON810. Takie stanowisko prezentowane było też przez posłów koalicji rządzącej w osobach Doroty Niedzieli z PO i Mirosława Maliszewskiego z PSL w jednej z audycji radiowych. Czyżby przestało obowiązywać prawo w UE stanowiące zgodnie z decyzją Rady 1999/486/WE i art. 205 Traktatu, że decyzja o zakazie, podejmowana jest w głosowaniu, w oparciu o większość kwalifikowaną? Skoro tak jest, to dlaczego Rząd PO-PSL nie wpadł na taki prosty pomysł już pięć lat temu i nie skorzystał z tej możliwości nie tylko w stosunku do GMO, ale i przyjętego np. w roku 2008 pakietu klimatyczno-energetycznego tak mocno niszczącego polską gospodarkę? Panie Premierze, indolencja czy celowa działalność dezinformacyjna?

8. W tym samym uzasadnieniu czytamy, że argumentem za wprowadzeniem przez Rząd PO-PSL zakazu stosowania materiału siewnego kukurydzy MON 810 będzie wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z dnia 6 września 2011 roku uznający, zgodnie z dyrektywą Rady 2001/110/WE, że pyłek kukurydzy MON810 w miodzie jest jego składnikiem, a nie komponentem. Na tej podstawie pszczelarze niemieccy dostali odszkodowanie za zdeklasowany miód, zawierający pyłek kukurydzy genetycznie zmodyfikowanej MON810. Wyrok ten, a więc i dyrektywa Rady 2001/110/WE jest silną bronią dla pszczelarstwa polskiego i słusznie winien być silną bronią w obronie Polski przed GMO, na co zresztą powołuje się strona rządowa w uzasadnieniu. Polski miód bez pyłku kukurydzy MON810 pochodzący z np. z Puszczy Białowieskiej winien być zdecydowanie droższy od miodu holenderskiego zawierającego taki składnik. W tej sytuacji zupełnie niezrozumiałym jest, dlaczego Rząd PO-PSL używając tego korzystnego dla Polski argumentu w przypadku cytowanego powyżej uzasadnienia zupełnie inaczej postępuje procedując w tym samym czasie prawo Unii Europejskiej. Poparł mianowicie stanowisko Komisji Europejskiej, która po przegranym procesie na korzyść pszczelarzy niemieckich, przygotowała wniosek o zmianie obowiązującej dyrektywy w takim kierunku, aby pyłek był uznany za komponent, a nie składnik miodu. Oto stanowisko Rządu z dnia z dnia 21 września 2012 roku do propozycji Komisji Europejskiej w sprawie wniosku zmiany dyrektywy Rady rozpatrywanego na posiedzeniu Sejmowej Komisji do Spraw Unii Europejskiej w dniu 8 listopada 2012 roku. Cytuję: „Rząd RP podziela pogląd Komisji Europejskiej, że pyłek jest naturalnym komponentem miodu, a nie jego składnikiem”. Zrównał więc polski miód bez pyłku GMO z holenderskim miodem mogącym zawierać taki pyłek. Kiedy więc Rząd PO-PSL mówi prawdę i kiedy broni Polskę przed GMO? Wtedy, gdy proceduje ustawę o wprowadzeniu nasion GMO do Polski czy wtedy, gdy służalczo akceptuje projekt zmiany dyrektywy o miodzie przygotowanym przez Komisję Europejską? (Indolencja, kłamstwo czy też celowa działalność na niekorzyść polskich pszczelarzy?)

 

Szanowny Panie Premierze,

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wraz z wejściem w struktury Unii Europejskiej rozpoczęła się ostra presja na Polskę zmierzająca ku temu, aby uznać Ją za kraj, w którym produkuje się żywność na bazie organizmów GMO. Presja ta była odczuwalna zarówno z zewnątrz jak i z wewnątrz Polski, a motywacje zmieniały się w zależności od zużywania argumentów. Presje tą odczuwał rząd PiS i starał się jej przeciwstawiać w imię interesów Państwa. Obecnie presja ta wyczuwalna jest głównie ze strony polityków PO-PSL. W świetle przytoczonych powyżej faktów można z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że korzystając z pełni władzy, dążą oni do wprowadzenia GMO do polskiej produkcji rolnej. Cel ten osiągają stosując z jednej strony metodę faktów dokonanych, a z drugiej demagogie w formie takich argumentów jak: konieczność wzrostu produkcji żywności w ramach walki z głodem, zmniejszenie kosztów produkcji żywności, mniejsza ingerencja w środowisko przyrodnicze, lepsza jakość żywności, konieczność zachowania zgodności z prawem Unii Europejskiej, brak odpowiedniego prawa, dzięki czemu w Polsce jest już GMO i to trzeba koniecznie prawnie usankcjonować, a ostatnio grożące kary mające być nałożone na Polskę przez Komisję Europejską. Na tle tych „światłych” argumentów ci, którzy protestują przeciwko uwalnianiu GMO w Polsce, sugerując że żywność produkowana na bazie GMO może być szkodliwa i dla człowieka i dla otaczającego go środowiska przyrodniczego, przedstawiani są jako niedouczeni fundamentaliści nierozumiejący potrzeby innowacyjności dla rozwoju oczywiście gospodarczego.

 

Szanowny Panie Premierze,

Popatrzmy na podnoszone argumenty „światłej” części społeczeństwa a więc posłów PO-PSL, głębokich jak należy sądzić zwolenników genetycznie modyfikowanej żywności twierdzących wprawdzie, że są przeciw, ale postępujących zgodnie z deklaracją przestrzegania obowiązującego prawa w UE, obojętnie czy jest ono szkodliwe czy też nie dla państwa polskiego.

Podnoszony argument o konieczności zapewnienia wzrostu wielkości produkcji żywności dzięki GMO nie wytrzymuje krytyki. Polska posiada limity produkcji, a dopłaty do ugorowania gleb czy też bardzo wysokie dopłaty do upraw orzecha włoskiego, celem wyłączenia z produkcji dużego areału polskich gleb rolnych, jest tego najlepszym przykładem.

Krytyki nie wytrzymuje również teza o konieczności zmniejszenia w Polsce kosztów produkcji żywności w oparciu o organizmy GMO.  Polskie produkty rolne są bardzo konkurencyjne z uwagi na niskie koszty produkcji i dlatego polskie rolnictwo dostaje niskie dopłaty. O ile pamięć nie myli, to dwa lata temu tona zboża kosztowała 360 zł a 1 kg jabłek przemysłowych około 10 groszy. Zachęcano wtedy rolników do tego, aby palili zbożem w celach grzewczych, a jabłka pozostały na zimę pod drzewami.

Argument, że GMO to mniejsza ingerencja w środowisko również nie wytrzymuje krytyki, chociażby w świetle konieczności stosowania przy uprawach roślin GMO coraz nowszych środków ochrony roślin w stosunku do coraz innych aktywizujących się organizmów szkodliwych.

Lepsza jakość produktów z GMO również nie przemawia do przekonania. Skoro jest lepsza jakość tych produktów, to dlaczego wyższe ceny osiągane są przez produkty rolne wyprodukowane z wyłączeniem GMO i dlaczego istnieje taki wielki opór producentów żywności GMO przeciwko znakowaniu tej żywności napisem GMO? Skoro lepsza jakość to dlaczego posłowie PO-PSL, jak jeden mąż głosujący za wprowadzeniem ustawy o nasiennictwie, a więc ustawy o wprowadzeniu tylnymi drzwiami GMO do Polski, nie przejawiają specjalnego entuzjazmu w stosunku do inicjatywy społecznej sugerującej, aby w Sejmie utworzyć dla nich specjalną restaurację z żywnością GMO z możliwością zakupu na wynos dla dzieci i wnuków?

Nośne hasło, że brak wprowadzenia GMO do Polski grozi karami ze strony Komisji, nie wydaje się być również poważnym argumentem. Po pierwsze, rząd zamiast straszyć karami, winien rozważyć możliwość wygrania procesu z Komisją Europejską w podobny sposób jak czynił to rząd PiS. Prawo jest po stronie Polski i najwyższy czas, aby skończyć z przysłowiowym już strachem i słynną uległością czy też służalczością obecnego rządu. Po drugie, ewentualne kary wtedy będą argumentem, gdy przeprowadzona zostanie poważna analiza zysków i strat i na tej podstawie udzieli się odpowiedzi na pytanie, co Polsce się bardziej opłaca. Czy opłaca się zapłacić ewentualnie karę i być krajem słynnym z tego, że jest wolnym od GMO, produkującym z uwagi na unikatową bioróżnorodność i wspaniały potencjał biologiczny gleb rolnych, żywność o najwyższej jakości, czy też opłaca się nie zapłacić kary i

być krajem uznanym za zaśmiecony produktami GMO, a więc takim samym jak pozostałe państwa UE.

Dziwi także wysuwany argument, że trzeba prawnie usankcjonować istnienie GMO w Polsce, gdyż uprawy takie już istnieją na terenie naszego kraju? Ten argument wydaje się być wręcz przerażający.  Skoro ktoś wie o tym, że łamane jest prawo i nie zawiadamia o tym organów ścigania, to znaczy, że sam popełnia przestępstwo, a dotyczy to szczególnie ludzi zajmujących wysokie stanowiska państwowe. Rozpowszechnianie takich opinii to z jednej strony podrywanie autorytetu państwa, a z drugiej działania na korzyść tych, którym na tym bardzo zależy. Zależy na tym, aby Polska nie była postrzegana jako miejsce produkcji dobrej i konkurencyjnej żywności. To woda na młyn dla tych, których celem jest niszczenie polskiej wsi poprzez stymulacje tam bezrobocia i zmuszanie do emigracji z terenów wiejskich celem zasilania slumsów wielkich miast, szczególnie poza granicami naszego kraju. To woda na młyn dla tych, którzy wiedzą, że polska wieś to gwarant polskiej racji stanu i z tego powodu trzeba ją zniszczyć,, a wprowadzanie GMO ma temu służyć. W tej sytuacji wysoce obraźliwe jest twierdzenie, że ci, co są przeciwko GMO i sugerują, że żywność produkowana na bazie GMO może być szkodliwa nie tylko dla polskiej gospodarki, ale również szkodliwa dla zdrowia człowieka i środowiska przyrodniczego są niedouczeni. To nie są ludzie niedouczeni. To są ludzie, którzy potrafią czytać ze zrozumieniem, a więc i kojarzyć fakty. To są ludzie, którzy znają chociażby takie książki Jeffreya Smitha jak „Nasiona Kłamstw” i „Genetyczna Ruletka”, będące przeglądem wiedzy zawartej w kilkuset cytowanych publikacjach. To są ludzie, którzy zadają sobie pytanie, że skoro odmiana rośliny GMO jest odporna, a więc nie jest przydatna do zjadania przez szkodnika, to na jakiej podstawie twierdzi się, że ta sama roślina nie ma ujemnego wpływu na bioróżnorodność a więc i gatunki prawem chronione, w stosunku do których badań nie przeprowadzono? Gatunkiem chronionym jest również człowiek i to ostatnie pytanie osoba czytająca ze zrozumieniem może również sobie postawić.

Podsumowując, przyjęty przez Sejm i Senat głosami Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, projekt ustawy o nasiennictwie jest decyzją polityczną niemającą nic wspólnego ani z wiedzą ani z interesami Polski. Jest ustawą szkodliwą, która wprowadza GMO do Polski w imię interesów wielkich ponadnarodowych korporacji, których celem jest bezwzględne niszczenie polskiej wsi. Wielkim błędem byłoby to, co niesie wieść gminna, że wprowadzana w pośpiechu ustawa o nasiennictwie jest wynikiem negocjacji rządu PO-PSL z Komisją Europejską w sprawie wielkości budżetu unijnego na lata 2014-2020. Przestrzegam, pieniędzy więcej nie dostaniemy, a wpuszczając GMO do Polski zniszczymy największy jej atut, znacznie cenniejszy od chwilowych pieniędzy unijnych, a mianowicie renomę państwa produkującego żywność o najwyższej jakości. Według analiz Stowarzyszenia na Rzecz Zrównoważonego Rozwoju Polski żadne pieniądze nie są w stanie naprawić szkód, jakie na Polskiej wsi spowoduje wprowadzenie GMO. Ustawa winna być zawetowana przez Prezydenta RP, a o ile tak się nie stanie, to jako sprzeczna i z prawem ponadunijnym i polską Konstytucją, winna być odrzucona przez Trybunał Konstytucyjny.

 

Z wyrazami szacunku

Prof. dr hab. Jan Szyszko

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych