Niemal dokładnie dwa lata temu spotkałem się z redaktorem Pawłem Lisickim w jednej z warszawskich kawiarni. Mieliśmy rozmawiać o mojej ewentualnej współpracy z "Rzeczpospolitą". Jednak zamiast negocjować co mógłbym robić w tym dzienniku, zapytałem:
Pawle, a może byśmy zrobili tygodnik? Zgromadziłeś najwybitniejsze niepokorne pióra, autorów lubianych i cenionych, spróbujmy.
Ten pomysł chodził mi po głowie od dawna. Zobaczyłem w oczach Pawła błysk. Ale odpowiedział, jak zawsze, spokojnie:
Przemyślę, sprawdzę możliwości. Spotkajmy się za tydzień.
Pomysł został przyjęty. Kilka miesięcy przygotowań, numerów próbnych, gromadzenie pomysłów. Dziś sukces wydaje się oczywisty, ale wówczas wielu nam mówiło, że płyniemy na rafę. Przestrzegano Pawła, naciskano na niego by się wycofał. Ryzykował bardzo wiele, gdyby się nie udało, zapewne zapłaciłby stanowiskiem.
Po roku sprzedawaliśmy powyżej 130 tysięcy egzemplarzy tygodniowo. Nie musieliśmy rozdawać połowy nakładu, jak robią niektóre tygodniki lewicowo-liberalne. Rosły zyski z reklam. Pismo było lubiane, stabilne, opiniotwórcze. Zbyt, za bardzo. Wydawca, przyjaciel rzecznika rządu, od dłuższego czasu je przyduszał. Nie skarżyliśmy się, wolność słowa przedkładając nad cokolwiek innego, ale jednym z pierwszych ruchów nowego wydawcy było... pozbawienie biurek i komputerów czołowych publicystów. Itp., itd.
Wreszcie wydawca zdecydował się na niegodną, o posmaku totalitarnym, próbę podłożenia pod niepokorny szyld treści i autorów zupełnie innych. Nie sądzę by mu się to udało. Wierzę bowiem w inteligencję i honor czytelników, którzy byli z pismem od początku.
Historia "Uważam Rze" jako tytułu niepokornego skończyła się. Dziś pod tą nazwą sprzedaje się coś zupełnie innego, niesmaczną podróbkę. Za pieniądze można kupić tytuł, można wypatroszyć pismo i przerobić z opozycyjnego na prorządowy. Ale nie da się kupić autentyzmu, prawdy i prawdziwie niepokornych autorów.
Dlatego postanowiłem, że jednej rzeczy nie odpuszczę. Nowe, podrobione "Uważam Rze" nie ma prawa używać nadtytułu "Tygodnik autorów niepokornych". Nie jest to hasło w jakikolwiek sposób zarejestrowane, nie wymyśliła tego żadna agencja reklamowa. Powstało spontanicznie. Gdy redagując tygodnik zacząłem go używać, reagowano na nie różnie. Ale, ponieważ było autentyczne, przyjęło się. Na stałe przylgnęło do publicystów i redaktorów, którzy każdego dnia udowadniali, iż są niepokorni.
Nie można pozwolić by pojęcie zostało ukradzione. Wydawca odebranego zespołowi tygodnika nie ma do niego żadnego prawa. Jeśli nadal będzie go używał wystąpię na drogę sądową z żądaniem zaprzestania tego procederu. Prawa do hasła "tygodnik autorów niepokornych" ma bowiem grupa publicystów, która współtworzyła "Uważam Rze", a nie ci, którzy dostali pismo po przepędzeniu Pawła Lisickiego.
POLECAM: ZOBACZ PISMO W SIECI, dodaj do ulubionych, kup.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/145931-nowe-podrobione-uwazam-rze-nie-ma-prawa-uzywac-nadtytulu-tygodnik-autorow-niepokornych-bede-o-to-walczyl-takze-w-sadzie