Jak bardzo oni się boją rzetelnej walki z korupcją. O kolejnym ataku „Wyborczej” na CBA

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. Youtube.pl
Fot. Youtube.pl

CBA znów znalazło się na celowniku dziennikarzy „Gazety Wyborczej”. I znów chodzi o odgrzewanie starego kotleta. „GW” wraca do rzekomych skandali za czasów kierowania biurem Mariusza Kamińskiego. W roli głównej „agent Tomek” i jego rzekomo skandaliczne zachowanie. „Wyborcza” publikuje rozmowę z byłym oficerem CBA. Ten z chęcią opowiedział o szkoleniu funkcjonariuszy Biura (w cz. I) oraz zachowaniu tzw. „przykrywkowców” (w cz. II). Trzecia część tekstu w niedzielę.

Dla każdego, kto czytał wywiad z człowiekiem CBA oraz wie coś o służbach, cała sprawa wygląda na jawną medialną prowokację, typową „ustawkę”.

Oficer CBA opowiada „Wyborczej” o szkoleniu oficerów. Tłumaczy, że CBA podrabiało legitymacje dziennikarskie (oczywiście Radia Zet i PAPu, czyli mediów, za którymi stanie medialny salon), czym wywołało oburzenie mediów i polityków (choć samo wytwarzanie leg. dziennikarskich nie jest w żaden sposób zakazane).

Na doniesienia „GW” ostro reaguje premier Donald Tusk, marszcząc brwi i zapowiadając, że „przyjrzy się sprawie” i „zażąda wyjaśnień” od szefa CBA Pawła Wojtunika, choć wie, że nagłośnione nieprawidłowości „dotyczą czasów jego poprzednika”.

W drugiej części wywiadu „przypadkowo spotkany oficer” przedstawia serię opowieści, z których wynika, że „agent Tomek” to typowy modniś, który nic innego nie robił w Biurze niż ubierał się za pieniądze podatników. Rzuca również cień podejrzenia na Tomasza Kaczmarka. Dlaczego? Bo ten ma wiedzę i „nie można mieć pewności, czy czegoś w jakiś sposób nie wykorzystał” (nie można wykluczyć, że media wrócą do tego wątku w razie potrzeby).

Prostackość działań „Gazety Wyborczej” i PO budziłaby śmiech. Gdyby nie fakt, że sprawa dotyczy niezwykle poważnej sprawy i niezwykle groźnego dla państwa syndromu. Czemu ma służyć ta medialna ustawka? Pojawiły się komentarze, że chodzi o kolejną akcję ABW, która po sukcesie z Brunonem K. musiała uderzyć również w swoją konkurencję, by pokazać, że tylko Agencja w Polsce jest formacją sukcesów. Ta hipoteza jest ciekawa i warta rozważenia.

Jednak wydaje się, że w sprawie publikacji „GW” mogło chodzić raczej o zadanie ostatecznego ciosu kierownictwu CBA sprzed kilku lat. A właściwie o wymuszenie zadania tego ciosu. Artykuł w „GW” ukazuje się na kilka dni przed rozprawą apelacyjną w procesie przeciwko szefom CBA z Mariuszem Kamińskim na czele. Na początku grudnia sąd ma rozpatrzeć apelację w umorzonym procesie przeciwko szefowi Biura i jego zastępcą. Wyrok, który pokazywał, że w CBA nie łamano prawa, stał w sprzeczności z ogólną narracją dotyczącą tej formacji. Nagle okazało się, że zbrodnie CBA za czasów IV RP nie były zbrodniami. Ba, że cała formacja działała zgodnie z prawem.

To musiało wywołać skowyt i wściekłość w środowiskach, których przedstawicielem medialnym jest „Gazeta Wyborcza”. Wydaje się więc, że „GW” postanowiła skorzystać z okazji i przypomnieć sądowi, co działo się rzekomo w CBA za czasów Kamińskiego. „Wyborcza” postarała się o pamięć sędziego lub sędziny, która będzie decydowała o ostatecznym umorzeniu sprawy bądź skierowaniu do ponownego rozpatrzenia.

Wydaje się, że cała operacja medialna miała na celu wywarcie nacisku na sąd. Sam artykuł jest żenującym odgrzewaniem starych i nie mających ze skandalami wiele wspólnego plotek i niesprawdzalnych informacji, które niczego nie wnoszą. Sam artykuł miał małą siłę przebicia. Jednak ten sam tekst, który premier uwiarygodnił, żądając publicznie wyjaśnień i kierując w tej sprawie pismo do szefa MSW, tekst, który wywołał reakcję CBA zyskując przy tym rozgłos, ma znacznie większą siłę oddziaływania. To może wywrzeć presję na sąd w Polsce, by pamiętał i przypomniał sobie w odpowiedni momencie, jak źle działo się w CBA.

Publikacja „GW” jest typowym przykładem medialno-politycznej hucpy, jaką od dawna funduje się Polakom. W imię partyjnych zysków media salonu i politycy realizują zaplanowane odgórnie kampanie dezinformacji i wywierania odpowiednich reakcji. Dla obserwacji, jak żenujące praktyki mainstreamowych mediów i ich politycznych kolegów z salonu wyglądają z bliska, warto prześledzić publikację „GW” oraz reakcje na nią.

Ta sprawa pokazuje również coś znacznie poważniejszego. Pokazuje, jak bardzo środowiska, których emanacją są najsilniejsze media oraz PO, boją się rzetelnej walki z korupcją, boją się służb, które realizują swoje wytyczne bez oglądania się na osoby, które łapią łapówkarzy bez względu, w której są partii i, w którym są salonie.

„Wyborcza” i PO wiedzą, że prędzej czy później mogą stracić władzę w Polsce, że błędy i skandale związane z władzą prędzej czy później spowodują, że w Polsce zaczną rządzić inni. I dlatego tych innych należy zniechęcić do przyglądania się temu, co dzieje się pod stołem. Przywołując słowa byłej posłanki Platformy Obywatelskiej, tam „lody mają być kręcone”.

Więc - dla przykładu - tych, którzy pod ten stół mieli odwagę zaglądać i walczyć z łamaniem prawa, należy publicznie napiętnować i wysłać do więzienia! Ich trzeba trzymać na celowniku, by wiedzieli, że do służb mają nie wracać, by inni wiedzieli, że do służb nie wchodzić, jeśli nie chce się trzymać wyznaczonych ram. I można sądzić, że „GW” będzie pilnować tych ram.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych