„Wyborcza” zauważa czystkę w „Uważam Rze”. Uderza, a jakże, w jej ofiary i przypisuje im wszystkie swoje grzechy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Wczoraj „Gazeta Wyborcza” udawała, że z „Uważam Rze” nic się nie stało. Dziś na Czerskiej doszli do wniosku, że trzeba coś jednak napisać. Oddelegowano do tego Waldemara Kumora. Jego tekst przejdzie do historii anty-dziennikarstwa.

Historię z tekstem Cezarego Gmyza o znalezieniu przez polskich biegłych na wraku tupolewa w Smoleńsku śladów materiałów wybuchowych nazywa szczytem bezczelności. Ale nie chodzi mu o bezczelność władzy, jej medialnych sprzymierzeńców, wojskowej prokuratury, a nade wszystko właściciela Presspubliki, który najpierw o sensacyjnej i niewygodnej dla propagandy władzy publikacji w środku nocy poinformował rzecznika rządu, a później zwolnił jego autora, redaktora naczelnego oraz dwóch innych dziennikarzy.

Kumór zagryza zawzięcie zęby, ociera pianę z kącika ust i pisze o Gmyzie tak:

Gdy go zwolniono za ten tekst, rozległ się krzyk w pisowsko-skokowych portalach o dławieniu wolności słowa, niszczeniu niezależnego dziennikarstwa i tępieniu poszukiwacza prawdy. Ale Gmyz żadnej prawdy nie szukał, tylko udowadniał tezę o smoleńskim zamachu.

Czyli „na bezczela” - zakrzyczeć fakty, zdrowy rozsądek, obrazić inteligencję. I szantażować - że to atak na wolność słowa, prawdę, demokrację itd.

Zdroworozsądkowy demokrata Kumór jest modelowym przykładem standardów koncernu z ul. Czerskiej, tak doskonale wskazującego zasadę działania w sytuacjach kryzysowych polityczno-medialnego establishmentu III RP – odwrócić kota ogonem. Własne działania nazwać najostrzej, jak się da, ale przypisać je przeciwnikowi. Proste (a wręcz prymitywne), brutalne, ohydne, ale jednak z zamiłowaniem stosowane.

I dalej to samo. Zwolnionym i rezygnującym z pracy w Presspublice dziennikarzom zarzuca zakłamywanie rzeczywistości. On, cyngiel „Gazety Wyborczej”. Nie sposób polemizować ze znanym złodziejem postulującym karanie za kradzieże.

I kolejny fragment – nazwany szczytem bezczelności fragment felietonu Jana Pospieszalskiego opublikowanego na wPolityce.pl.

CZYTAJ WIĘCEJ: Czysta dintojra polityczna: na naszych oczach zamordowano bardzo dobry medialny byt

Kumór cytuje Pospieszalskiego:

Czystka w redakcji "Uważam Rze" pozbawia argumentów tych wszystkich, którzy jeszcze twierdzili, że w Polsce jest wolność słowa. Rządzi polityczna mafia. Trwa bezczelny proceder domykania przestrzeni wolnego słowa i likwidowania niezależności mediów. Niestety Polska pod rządami Tuska jest krajem, gdzie takie rzeczy uchodzą na sucho. Jednak wszyscy, dla których Wolność jest cenna, nie mogą się z tym oswajać. Trzeba głośno krzyczeć. Bo przesuwamy się coraz wyraźniej w kierunku Białorusi.

I komentuje:

Białoruś, prawda? Czy na Białorusi pan Pospieszalski miałby program w telewizji publicznej?

Ich retoryczny arsenał jest żenująco ubogi i nieskomplikowany. Najwyraźniej jednak dla czytelnika „Wyborczej” wystarczający. Zawsze, gdy ktoś napisze, że zbliżamy się niebezpiecznie do krajów autorytarnych, że raz za razem ograniczana jest wolność słowa, „GW” i jej sprzymierzeńcy wyciągają to samo – przecież możecie mówić, możecie mieć programy w telewizji (jeden na wszystkie mainstreamowe stacje, przesunięty jednak do dużo słabszego kanału, mimo kapitalnej oglądalności, po wyrzuceniu z telewizji wszystkich innych niezależnych od władzy dziennikarzy i skasowaniu wszystkich pozostałych niewygodnych audycji).

Gdy podnosi się argument o nierównej grze na rynku prasowym, oni mówią: przecież macie swoje gazety. Udają, że takie kwestie jak niedotowanie ich państwowymi pieniędzmi, poprzez choćby reklamy (jak ich tytuły), nie mają żadnego znaczenia.

Mówią: przecież możecie wychodzić na ulice i manifestować. Ale gdy wielotysięczne marsze idą ulicami, udają, że to się nie dzieje albo przedstawiają fakty w skrajnie wykrzywionym zwierciadle. Posuwają się do manipulacji, kłamstw, praktyk rodem z PRL, tyle, że nieco zmodyfikowanych – dla domagających się prawdy znajdują zamienniki „warchołów” i „motłochu”.

Gdy władza chce powołać rządową radę do monitorowania „mowy nienawiści” i bez żenady odkrywa, że chodzi o ograniczenie krytyki rządu, przyklaskują, wymazując z pamięci czasy cenzury i zamordyzmu.

A zepsuta władzuchna zaciera sprawne ręce. I poklepuje po ramieniu asów z "Wyborczej".

Kumór swój tekst zatytułował „Uważam, Rze nie ma granic bezczelności”. Tak, dla niego nie ma. Jest w stanie przekroczyć wszystkie.

mt

 

CZYTAJ TAKŻE: Wildstein dla wPolityce.pl: Milczenie głównego nurtu. "Jakiekolwiek zdrowe życie publiczne nie istnieje bez wolnych mediów"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych