wPolityce.pl: - Jutro do Sejmu przyjadą bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej wraz z pełnomocnikami. Udział zapowiedziało kilkadziesiąt rodzin. Dawno już nie widzieliście się państwo w tak szerokim gronie – poza październikową konferencją naukową. Jaki jest cel tego spotkania?
Zuzanna Kurtyka: - Bardzo dobrze, że tak wiele osób potwierdziło uczestnictwo w spotkaniu, bo ma ono na celu przede wszystkim ustalenie jednolitego frontu przy dalszym wyjaśnianiu katastrofy. To krok ku zjednoczeniu rodzin, byśmy wszyscy mówili jednym głosem. Wtedy jego waga będzie dużo większa niż w przypadku działań pojedynczych. Nasi adwokaci również powinni działać wspólnie. Mam nadzieję, że to spotkanie zaowocuje bliższą współpracą, zwłaszcza na drodze prawnej. Być może są możliwości, których nie wykorzystujemy.
- Ma pani na myśli jedną strategię odnośnie współpracy z prokuraturą, nacisku na rząd, działań w celu powołania komisji międzynarodowej?
- Nie, chodzi zwłaszcza o składanie pozwów, zażaleń i dążenie do egzekwowania naszych praw, które są nieustająco łamane zarówno przez prokuraturę – cywilną i wojskową – oraz rząd.
- O jakie konkretnie?
- Chodzi przede wszystkim o nierespektowanie prawa dostępu do dowodów w postępowaniu. Jest ono ignorowane również po naszych wyraźnych prośbach o wgląd do materiałów będących w dyspozycji prokuratury. A jest to przecież podstawowe prawo osoby pokrzywdzonej. Chodzi też o warunki, w jakich udostępnia nam się akta. Możemy się z nimi zapoznawać tylko w siedzibie prokuratury w Warszawie i to w godzinach jej pracy, czyli od 8 do 15. Część osób nie jest nawet świadoma, że ich prawa są łamane. Większą wiedzę w tym zakresie mają nasi prawnicy i to od nich – liczymy – dokładnie usłyszymy, co nam przysługuje i jak się tego domagać. To oczywiście tylko punkt wyjścia. Tych problemów jest bardzo dużo, ale nie chciałabym na razie mówić o nich publicznie. Spotkanie będzie zamknięte dla mediów, byśmy w spokoju mogli zastanowić się, jak się wspierać i wspólnie dochodzić do prawdy. Założenie jest takie, byśmy przekazywali sobie nawzajem wiedzę i ramię w ramię o pewne rzeczy walczyli zarówno z rządem, jak i prokuraturą.
- Czy to znaczy, że czujecie, iż władze zupełnie o was zapomniały, że przeszły do porządku dziennego nad sprawą katastrofy smoleńskiej i cierpieniem oraz życiem w niepewności najbliższych tych, którzy 10 kwietnia zginęli?
- A był moment, w którym pamiętały? Czy wtedy, gdy okłamywano nas w żywe oczy, czy też wtedy, gdy publicznie się z nas śmiano? Innych momentów „pamiętania” o rodzinach ofiar tragedii smoleńskiej sobie nie przypominam.
- Widzi pani możliwość skutecznego nacisku w jakiejś sprawie na rząd? Pan premier zdaje się do perfekcji opanował umywanie rąk i bagatelizowanie kolejnych skandali, które wychodzą na jaw. Gdy np. jest pytany o kolejne zamiany ciał ofiar mówi o tym jak o jakimś nieznaczącym incydencie.
- Nie wiem, czy można jeszcze cokolwiek uzyskać od pana premiera Tuska. Trudno ze ślepym rozmawiać o kolorach. Pewne wartości są dla niektórych osób niedostępne. Nie wychowamy ich od początku. Ale za pomocą instrumentów prawnych można egzekwować swoje prawa, również od premiera i podległych mu ministrów. Być może nie będzie to miało natychmiastowego skutku, ale działanie wspólne zawsze przyniesie lepsze rezultaty niż starania pojedynczych osób.
Rozmawiał Marek Pyza
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/145329-piec-pytan-do-zuzanny-kurtyki-przed-spotkaniem-rodzin-smolenskich-to-krok-ku-zjednoczeniu-rodzin-bysmy-wszyscy-mowili-jednym-glosem