Towarzysze działaczy z SLD, Ruchu Palikota i "Krytyki Politycznej" są inwigilowani przez służby. W Niemczech

W Polsce postkomunistyczna lewica nawołuje do inwigilacji środowisk prawicowych. Na wysokie „c” weszła zwłaszcza po Marszu Niepodległości. A tymczasem to towarzysze Leszka Millera i Ryszarda Kalisza są kontrolowani. Niestety nie w Polsce, lecz w Niemczech.

Decyzję o monitorowaniu wybranych polityków lewicy podjął szef niemieckiego MSW Hans-Peter Friedrich. Co ciekawe ideologicznych pobratymców Millera służby niemieckie mają obowiązek śledzić nie tylko w Bundestagu, ale także w Parlamencie Europejskim.

Federalny Urząd Konstytucji (cywilny kontrwywiad – przyp. red.) tłumaczy, że ta kontrolna działalność będzie sprowadzała się jedynie do analizy oficjalnych wystąpień przedstawicieli niemieckiej lewicy, zwłaszcza tej postkomunistycznej i o zabarwieniu marksistowskim. Jednak przy okazji okazało się, że służby dostały też obowiązek penetracji ugrupowań lewackich, podobnych do polskiej „Krytyki Politycznej”, takich jak: „Antykapitalistische Linke”, „Marxistisches Forum”, „Geraer Sozialistischer Dialog”, „Sozialistische Linke” czy  „Kommunistische Plattform”.

Decyzja o patrzeniu na ręce komunistom i postkomunistom oczywiście oburzyła zainteresowanych i ich socjaldemokratycznych kolegów.

- Minister wytycza złe priorytety. Friedrich jeszcze nie zauważył, że zimna wojna już się skończyła. To nie posłowie partii Lewicy, lecz skrajna prawica w Niemczech stosująca przemoc, stanowi zagrożenie - powiedział Thomas Oppermann, szef klubu poselskiego SPD w Bundestagu, który oficjalnie zażądał zaprzestania obserwacji lewicowych działaczy.

Patrząc jak niemiecki sąsiad dba o swoje interesy i bezpieczeństwo wewnętrzne trzeba uznać, że państwo polskie ma sporo lekcji do odrobienia.

Slaw/ Deutsche Welle,