Potencjalna „hiena roku” - Cezary Łazarewicz z Newsweeka, który w sztuce permanentnego i głębokiego demaskowania ideologicznego wroga pokazał już kunszt w swym tekściku o ojcu braci Kaczyńskich - bierze się za bary z kolejnym niebezpieczeństwem – z „polskim faszyzmem”.
Ciekawe zresztą co dla red. Łazarewicza jest groźniejsze: Kaczyńscy czy faszyzm? A może dla Łazarewicza to jedno i to samo? No bo przecież ta „atmosfera rządów PiS”, ta „mowa nienawiści”. Pani redaktor Katarzyna Kolenda-Zaleska z „zaprzyjaźnionej telewizji”, ta która „słyszy głosy”, kiedyś „usłyszała”, że Kaczyński mówiąc o Polsce „wolnych Polaków” powiedział „prawdziwych Polaków”.
Więc te wszystkie tezy i "informacje" sprawny redaktor może zgrabnie połączyć, zadzwonić do niezależnego komentatora, np. Waldemara Kuczyńskiego czy jeszcze bardziej niezależnego politologa i socjologa prof. Radosława Markowskiego i tekst okładkowy jak znalazł na świąteczne, specjalne wydanie. A jak dołączy się smażonego karpia do tego numeru, to efekt może być zaiste piorunujący.
Jest też kolejny ciekawy temat dla red. Łazarewicza. Fakt, że to trochę odgrzewany kotlet, ale można zrobić nowe, lepsze ujęcie sprawy, właśnie w kontekście „zagrożenia faszyzmem”. Co prawda jest to temat sezonowy, ale taki dziennikarz jak Łazarewicz może spokojnie napisać o tym nawet w grudniu.
Otóż jak informuje Wojewódzki Inspektorat Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Opolu, oddział w Kluczborku „plantacjom ziemniaka zagraża STONKA ZIEMNIACZANA.”.
Redaktor Łazarewicz mógłby odkurzyć teksty naszych starszych kolegów po fachu.
Ech... Niektórym leciwym redaktorom i politykom wiadomej partii, która ma dużą historyczną praktykę w zwalczaniu wszelkich faszyzmów i imperializmów, mogłaby się łezka w oku zakręcić po lekturze takiego tekstu. Ileż to wspomnień jest z letnich wakacji, gdy w towarzystwie kuso ubranych rozśpiewanych koleżanek zbierało się kolorowe żuki do butelek.
Trochę poważniej. Każdy ma prawo pisać o zagrożeniach jakie dostrzega. Jednak można być pewnym, że jeśli robi to taka gazeta jak „Newsweek”, czy podobne czasopisma, to jest to – jak nazywają Niemcy – „Nazikeule”, czyli propagandowa „maczuga na nazistów”.
U naszego zachodniego sąsiada jest stosowana bardzo szeroko przez lewicowe i lewackie środowiska wobec każdego przeciwnika politycznego, niekoniecznie tego ze skrajnej prawicy, i wobec każdego poglądu, który trudno jest im zwalczać metodami cywilizowanymi, demokratycznymi.
Podobna tendencja zaczyna się rodzić w Polsce. Nie można zwalczyć Jarosława Kaczyńskiego i jego partii normalnymi metodami, trzeba więc zastosować wobec nich „kordon sanitarny” - jak napisał Waldemar Kuczyński na swoim blogu, i obezwładnić wroga ciężkimi oskarżeniami.
Oczywiście nikt wprost Kaczyńskiego i PiS nie będzie oskarżał o sprzyjanie skrajnej prawicy, bo można narazić się na śmieszność, a w skrajnych przypadkach na procesy.
Jednak można dokonać tego samego niedopowiedzeniami, zawieszaniem głosu w dyskusji, a w prasie pewnymi środkami wyrazowymi, typu „stworzenie atmosfery”, „mowa nienawiści”. Wywoła się wówczas pewne wrażenie. Wrażenie, które skierowało uzbrojonego w pistolet i nóż Ryszarda Cybę, byłego działacza Platformy Obywatelskiej, do siedziby PiS w Łodzi.
To jak na razie jedyny znany w Polsce po 1989 r. przykład czysto nazistowskiej próby rozwiązania problemów politycznych.
Wciąż powtarzane w mediach przez „mądre głowy” wezwania do działań pozaprawnych wobec PiS, z delegalizacją tej partii włącznie, to nic innego jak próba wykorzystania metod z ustroju, który z gębą pełną pustych frazesów podobno próbuje się zwalczać.
Przysłowie o widzeniu źdźbła w cudzym oku, a nie dostrzeganiu belki we własnym, pasuje do tej sytuacji doskonale.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/145269-walka-z-faszyzmem-w-polsce-ma-sluzyc-przede-wszystkim-walce-z-najwieksza-partia-opozycyjna