Sunday Roast (4): Nie śmiejmy się z Chin. Przeciwnie - kibicujmy Chinom! Dojście Pekinu do głosu jest dla Polski wielką szansą

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Start maratonu pekińskiego, listopad 2012 r. PAP/EPA
Start maratonu pekińskiego, listopad 2012 r. PAP/EPA

W internecie liczne podśmiechujki z Waldemara Pawlaka, który ponoć zastanawia się nad porzuceniem polityki i rozpoczęciem kariery biznesowej. Co ważne - ma się odnaleźć w Chinach, gdzie byłego wicepremiera ponoć cenią.

Nie wiem, czy to prawda, i jakie tło mają związki Waldemara Pawlaka z chińskim biznesem. Ale jedno wiem: nie śmiejmy się z Chin. Przeciwnie - kibicujmy Chinom! Tak pisał o tym kilka tygodni temu na naszych łamach Ryszard Surmacz:

Szansą jest dojście Chin do głosu, ponieważ one zmieniają cały nasz układ geopolityczny. W takiej euroazjatyckiej przestrzeni to Rosja znajdzie się w samym środku, a raczej znajdą się jej syberyjskie bogactwa mineralne (o tym pisałem już wcześniej na tym portalu). Bez tych bogactw przestaje się liczyć.

CZYTAJ TAKŻE: Szansą jest dojście Chin do głosu, ponieważ one zmieniają cały nasz układ geopolityczny. To Rosja znajdzie się w samym środku

Dlatego nie należy się śmiać ani z przedszkoli oferujących naukę chińskiego, ani z chińskich inwestorów. Chiny są dziś dla Polski szansą, ponieważ zmieniają bardzo niebezpieczną obecnie globalną układankę. Co ważne - chińskie elity patrzą na Polskę przychylnie, co jest rzadkością we współczesnym świecie.

Owszem, prawa człowieka są ważne, i należy o nich mówić, ale po pierwsze, nie należy być gorliwszym od Amerykanów czy Niemców, a po drugie - w dłuższej perspektywie suwerenność i niepodległość Polski są zagrożone, więc first things first.

 

***

Prof. Radosław Markowski w rozmowie z Pawłem Wrońskim na łamach "Gazety Wyborczej" stwierdził, komentując społeczne tło sprawy Brunona K. - rzekomego zamachowca:

Jeśli potwierdzą się informacje na jego temat, jest po prostu dziecięciem czasów. To już piąty rok, w którym młode pokolenie wyrasta w atmosferze jadowitości, podejrzliwości. To są spustoszenia w ich świadomości, które już teraz są nie do odrobienia. Za chwilę będziemy mieli problem z całym pokoleniem, które nie będzie miało najmniejszego szacunku dla państwa i do demokratycznie wybranych władz kraju.

Dlaczego zdaniem prof. Markowskiego "to już piąty rok, w którym młode pokolenie wyrasta w atmosferze jadowitości, podejrzliwości"? Ta jadowitość zaczęła się przecież w roku 2005, a więc 7 lat temu, gdy Platforma nie uznała własnej porażki, i zawiązała sojusz ze wszystkimi chętnymi, także tymi, co zarządzali PRL-em, wymierzony w PiS. Wówczas zapadła decyzja o rokoszu przeciwko demokratycznie wybranym władzom. Celem dalekosiężnym jest zniszczenie PiS - w ramach zemsty, ale i w związku ze stałym poczuciem zagrożenia. Owo zagrożenie dotyczy faktu podstawowego: istnienia kontrelity politycznej i społecznej, która jest odpowiednio przygotowana, i może wciąż odpowiedzialność za kraj. Gdyby była to kontrelita rzekomo tak szalona, jak to głosi Markowski, Markowski i Wroński by się jej nie obawiali.

 

***

Markowski we wspomnianym wywiadzie dodaje:

Dwa lat wcześniej przypadkowo PiS doszedł do władzy i próbował budować swój dla większości obłąkany projekt.

Markowski celowo zapomina, że w 2005 roku wybory prezydenckie wygrał śp. Lech Kaczyński. Wygrał jednoznacznie - zdobył ponad 54 proc. głosów. Było to zwycięstwo w takiej samej skali jak wygrana Bronisława Komorowskiego nad Jarosławem Kaczyńskim. Nieprzypadkowo, właśnie śp. Prezydenta zaatakowano tak brutalnie, wszelkimi metodami. Wiedziano, że miał on poparcie większości Polaków.

CZYTAJ TAKŻE: "Warto przypomnieć kto pierwszy podzielił Polskę, kto pierwszy kwestionował legalnie i demokratycznie wybrany rząd"

Poniżej: błękitny marsz PO, 2006 rok.

***

Nie należy zbytnio przejmować się sondażami. Pod rządami coraz mocniej autorytarnej władzy, w warunkach tak ordynarnej propagandy, jawnie już deklarującej, że jej celem jest zaszkodzenie opozycji i niedopuszczenie do zmiany władzy, należy raczej podziwiać fakt, że aż tylu Polaków nie poddaje się presji. Prawdziwa walka rozegra się w czasie kampanii wyborczej. Dlatego władza tak histeryzuje: wie, że choćby prowadziła w sondażach 2:1, to w czasie kampanii możliwe jest wszystko, że ta przewaga może runąć z dnia na dzień. Bo kampania wyborcza to czas szczególny: ludzie nadstawiają ucha, weryfikują swoje poglądy, interesują się propozycjami. Otwierają się okienka uwagi, na co dzień szczelnie zamknięte. Na tle prawdziwego załamania gospodarczego, którego już nie da się ukryć, i które w ciągu 2-3 lat raczej nie zamieni się w ożywienie, walka będzie bardzo wyrównana.

O ile będą to rzeczywiście wybory choćby trochę demokratyczne - czego dziś niestety, nie jestem pewien.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych