Lis zachowuje się jak dziecko w piaskownicy, które po napuszczeniu na siebie dwóch kolegów, biegnie do przedszkolanki na skargę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Toleruję chamstwo, ale tylko do pewnych granic”- mówi Vincent Vega z moich ukochanym „Pulp Fiction”. Obserwując ostatnie wynurzenia Tomasza Lisa, znanego jako „arystokrata dziennikarstwa ( copyright- gen. Jaruzelski) to stwierdzenie kilka razy mi się przypominało.

„Jestem zły, bo wczoraj był tu w studiu Paweł Wroński i posłużył się słowem, które według mnie jest trafione - i ja jestem zły, że jest tak trafione, że mu zazdroszczę po prostu. Wejdźcie sobie, drodzy Państwo - może nie potrzebnie reklamuję - na portale niezalezna.pl, wPolityce.pl. To jedne wielkie szczujnie!”-

powiedział na antenie radia „Tok Fm” Lis.  Jesteśmy szczujnią? Ok. Niech będzie Wrońskiemu. Skoro chce on w taki sposób polemizować z konserwatystami, to jego sprawa. Jednak jest różnica między użyciem tego słowa przez publicystę „Gazety Wyborczej”, a wyzywaniem nas przez Tomasza Lisa. O ile ten pierwszy pracuje w gazecie, która przez lata sączy antyprawicowy jad w głowy swoich czytelników, ale stara się zachowywać pozory zachowania pewnych „ram”, o tyle Tomasz Lis przerobił „Newsweek” w prymitywną tubę ideologii urbano-palikotyzmu. Kto jak kto, ale akurat Lis nie ma żadnego prawa by wytykać innym szczucie. Powołuję się na cytat z kultowego dzieła Tarantino, bowiem to co robi Lis, jest przekroczeniem granic, których ja nie toleruję ( a każdy, kto czyta moje teksty wie, że granica mojej tolerancji dla antypisowskiego szaleństwa jest bardzo szeroka). Czy odmawiam Lisowi prawa do plucia jadem z okładek swoich pism? Nie. Ma on prawo palikotyzować media do woli. Niech jednak będzie uczciwy z swojej bezczelności jak Jerzy Urban, który nie rozdziera szat, gdy prawica odpłaca mu pięknym za nadobne. Tomasz Lis natomiast zachowuje się jak dziecko w piaskownicy, które po napuszczeniu na siebie dwóch kolegów, biegnie do przedszkolanki na skargę. Żałosne. Gdzie cojones, o których pisał kilka dni temu „arystokrata” żurnalistyki III RP?

Trudno jest dyskutować z bezczelnością. Nie zamierzam tego robić, bowiem jest to bezcelowe. Jednak czy naprawdę odbiorcy narracji Lisa uważają, że pokazywanie na okładce Jarosława Kaczyńskiego z płonącymi oczami i podpisem „dzień świra”, albo charakteryzowanie go na mordercę Jokera z „Mrocznego rycerza” nie jest szczuciem? Pisałem już o tym szczuciu w „Uważam Rze” przed kilkoma tygodniami, zanim Lis zdecydował się na odczłowieczające lidera opozycji okładki swojego politycznego tygodnika. Wówczas skupiałem się na szczuciu przeciwko „brzuchatym biskupom” i klerowi.  Z samych okładek „Newsweeka” można było wysnuć wniosek, że Polska jest krajem, gdzie księża nie tylko mają dzieci, ale również szerzy się wśród nich homoseksualizm ( trochę to się wyklucza), prawicowi talibowie nienawidzą dzieci poczęte z in vitro i prześladują lesbijki, które swoje dzieci w strachu wychowują. Wszystko zaś dzieje się pod okiem premiera Tuska, który jest skrępowany koloratką włożoną przez biskupów, których czeka „sąd ostateczny”.

Czy to nie jest szczucie? Czy to nie jest podżeganie do nienawiści? Czy to nie jest budowanie w wariatach przeświadczenia, że Polskę trzeba ratować przed „faszystą z pochodnią”? Pewnie, że fanatyczni zwolennicy Kaczyńskiego krzyczą o tym, że trzeba zlikwidować Tuska i Komorowskiego. Sam słyszałem takie okrzyki oszołomów, którzy stanowią promil na marszach szeroko pojętej prawicy. Jednak, przepraszam za banalny argument, ale trzeba go do znudzenia przypominać, widziałem też w telewizji byłego członka PO, któż zamordował z zimną krwią członka PiS, i krzyczał, że chciał zabić Kaczyńskiego. To są fakty. Krew nie spoczywa dziś na rękach prawicy.

Wiem, że powyższy tekst nie jest niczym odkrywczym dla czytelników tego portalu. Jednak mam nadzieję, że przeczytają go ludzie, którzy dają się nabrać na histerię Tomasza Lisa, który jak nikt inny szkodzi debacie publicznej, i sprowadza ją do nieznanego wcześniej poziomu. Nawet najostrzejsze teksty prawicowych publicystów z głównego źródła prawicowej prasy nie mogą się równać z okładką „dzień świra” „Newsweeka”.  Postaram się zbyt często nie zajmować prowokacjami Tomasza Lisa, tak jak staram się nie pisać o cytującym samego siebie Januszu Palikocie. Niestety może to być trudne. Palikot zniknie spektakularnie z naszej sceny politycznej w sposób bardziej spektakularny niż się na niej pojawił. Lis zostanie zaś jednym z najbardziej opiniotwórczych dziennikarzy w naszym kraju. I nadal będzie szczuł…

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych