Pokłosie "Pokłosia". ">>Pokłosie<< wpisuje się w zapotrzebowanie polityczne polegające na dyskredytowaniu Polski i Polaków"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Film "Pokłosie" Pasikowskiego budzi ogromne kontrowersje i - co było łatwe do przewidzenia - opinia o nim jest uzależniona nie od jego jakości, ale od światopoglądu i sytuowania się w istniejącym sporze ideowym i politycznym osób wypowiadających się na jego temat.

Czym zatem jest najnowszy film Władysława Pasikowskiego? Dlaczego film pokazujący Polaków w bardzo złym świetle znajduje sponsorów i admiratorów?

"Pokłosie" wpisuje się w zapotrzebowanie polityczne polegające na dyskredytowaniu Polski i Polaków. Wpisuje się w modny trend samobiczowania, a raczej biczowania cudzych pleców, pod hasłem "odkłamiania i wyjaśniania trudnej i bolesnej historii Polski". I najchętniej robią to ci, którzy nie dostrzegają własnych win i win własnej formacji politycznej lub ideowej.

Kilka lat temu prezydent Kwaśniewski przepraszał za zbrodnię w Jedwabnym i bynajmniej nie przepraszał za grupkę zdemoralizowanych mieszkańców Jedwabnego i okolic inspirowanych przez wyspecjalizowany oddział niemieckich żołnierzy, ale przepraszał "w imieniu całej Polski" i "w imieniu wszystkich Polaków". Nie przepraszał za 45 lat zniewolenia narodu przez kolaborujących z obcym państwem swoich kolegów - aparatczyków PPR/PZPR, nie przepraszał za czystki antysemickie w 1968 roku, masakrę na Wybrzeżu w 1970, ścieżki zdrowia w Radomiu i Ursusie w 1976, setkę śmiertelnych ofiar stanu wojennego, skrytobójcze mordy lat 80-tych, czyli za winy partii, której był członkiem. Nie przepraszał za własne kłamstwa w 1995 r. i szydzenie z Ojca Świętego w 2000 r. Tutaj poczucia winy i skruchy nie doczekaliśmy się.

Podobnie zachowują się liczni publicyści i artyści, którzy nie dostrzegają kłamstw i przeinaczeń zawartych w filmie Pasikowskiego, a wychwalają go również ci, którzy mają na swoim koncie podobne przeinaczenia i manipulacje, np. były członek PPR, reżyser Andrzej Wajda, autor świetnych i przejmujących obrazów filmowych, ale również autor filmowych agitek i historycznych manipulacji.

Przez z górą 20 lat "wolnej" Polski nie powstał wysoko budżetowy film kinowy o rotmistrzu Pileckim i innych bohaterach najnowszej historii Polski, a film o Roju napotyka niespotykane trudności. Podobnie film Krauzego o Smoleńsku - nie ma dużych nadziei na publiczne pieniądze na ten obraz. Z dyskusji o filmie dotyczącym Westerplatte nie wyciągnięto należytych wniosków. Trwa atak na wartości, wiarę, tradycję, a wstydliwe i bolesne epizody polskiej historii są wyolbrzymiane i uwypuklane, w przeciwieństwie do zdarzeń chwalebnych, o których rodzimi twórcy nie myślą lub nie otrzymują na takie filmy finansowego wsparcia.

Nie nastąpi prawdziwe i autentyczne zrozumienie trudnej historii, jeśli nie powstaną rzetelnie dzieła filmowe, literackie i naukowe. Nie przekona się adwersarzy do swoich racji, jeśli nie będzie woli drążenia całej i pełnej historii. Krytykowanie książek Domosławskiego, Graczyka, Zyzaka, Cenckiewicza, Gontarczyka, może mieć miejsce, ale na gruncie rzetelnej polemiki na argumenty. Bo nie jest argumentem stwierdzenie, że „Wałęsa jest ikoną i narodowym dobrem”, więc nie piszmy o nim nic złego. A jeśli specjalną ochronę może mieć Wałęsa, to czemu takiej ochrony nie mogą mieć mieszkańcy Jedwabnego? Czy dlatego, że nie byli prezydentami lub nie dostali nagrody Nobla, czy dlatego, że ich historia pasuje do z góry założonej tezy?

Zarzuty o nierzetelności "Pokłosia", jego kłamliwym i prowokacyjnym przesłaniu, odpierają ci, którzy atakowali niezwykle rzetelne i udokumentowane książki o Lechu Wałęsie. Opinie, że film Pasikowskiego jest nierzetelny, kłamliwy, manipuluje i wypacza historię, są ignorowane i zbijane stwierdzeniem, że powinniśmy kajać się za zawinione i niezawinione grzechy z przeszłości. Że to nas - jakoby - oczyści. W imię (samo)biczowania się po cudzych plecach akceptuje i aprobuje się przeinaczanie historii, co wpisuje się w trend ośmieszania patriotyzmu, religijności, tradycji.

Lenin twierdził, że "kino (film kinowy), to najważniejsza ze sztuk" i nie miał bynajmniej na myśli walorów artystycznych kinowego filmu, ale jego propagandową siłę. Minęły dziesięciolecia i niewiele się zmieniło poza tym, że do filmu kinowego dołączyły telewizja i Internet. Telewizja w Polsce jest koncesjonowana, film kinowy wymaga znacznych nakładów i władza polityczna wykorzystuje to w sposób bezwzględny. Na szczęście istnieje Internet, więc korzystajmy z tego medium.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych