Na czyje zlecenie prokurator Ireneusz Szeląg rozpoczął mataczenie ws. materiałów wybuchowych? Premier Tusk wskazuje na siebie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.  PAP/Radek Pietruszka
Fot. PAP/Radek Pietruszka

Od początku komentatorzy wskazywali, że działania prokuratury wojskowej po opublikowaniu artykułu o wykryciu materiałów wybuchowych w Smoleńsku są grą medialno-polityczną, obliczoną na matactwo oraz zaciemnienie prawdy o wyniku ekspertyz. Obecnie mamy na to dowód, w postaci informacji oficjalnych czynników państwowych.

Premier Donald Tusk w czasie uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę nowego bloku energetycznego w elektrowni Kozienice powiedział:

Z mojego punktu widzenia jest rzeczą bardzo ważną, aby w polskiej polityce coraz więcej - tak jak to wspomniałem w czasie otwarcia - rozmawiano o polskiej energetyce, a niekoniecznie o materiałach wysokoenergetycznych, jak się tym dziwnym językiem określa materiały wybuchowe.

Wypowiedź premiera Tuska uzupełnia mail, jaki przyszedł do redakcji wPolityce.pl. Po ujawnieniu sprawy materiałów wybuchowych zadaliśmy Prokuraturze Generalnej pytania dotyczące szczegółów spotkań Andrzeja Seremeta i Donalda Tuska. Pytaliśmy, dlaczego po badaniach wraku w Smoleńsku doszło do rozmowy szefa Prokuratury oraz szefa rządu.

W odpowiedzi Mateusz Martyniuk, Rzecznik Prasowy Prokuratury Generalnej wyjaśnia:

W odpowiedzi na Pańskie pytania, uprzejmie informuję, że Prokurator Generalny Andrzej Seremet spotkał się z Prezesem Rady Ministrów Donaldem Tuskiem w dniu 2 października br, w trakcie którego zgodnie z obowiązującą go tajemnicą i dobrem śledztwa poinformował Prezesa RM o wstępnych odczytach detektorów użytych przez polskich biegłych w trakcie badania wraku samolotu Tu 154 M. Nadto informuję, że spotkania Prokuratora Generalnego z najwyższymi przedstawicielami władzy ustawodawczej i wykonawczej nie naruszają zasady niezależności prokuratury.

Z dwóch przytoczonych wypowiedzi wynikają dwie informacje:

1. Donald Tusk ma wiedzę o wykryciu materiałów wybuchowych w Smoleńsku.

2. Andrzej Seremet 2 października przekazał premierowi informację "o wstępnych odczytach detektorów użytych przez polskich biegłych w trakcie badania wraku samolotu Tu 154 M".

Na podstawie tych dwóch informacji można wyciągnąć logiczny wniosek, że Prokurator Generalny Andrzej Seremet spotkał się z premierem, by poinformować o wykryciu materiałów wybuchowych na wraku tupolewa.

To było oczywiste dla wielu osób, które przyglądały się sprawie artykułu o trotylu. Jednak obecnie potwierdzają to oficjalne wypowiedzi ludzi publicznych - premiera oraz rzecznika Prokuratury.

W tym kontekście warto wspomnieć o konferencji prasowej, jaką zorganizowano w reakcji na publikację Cezarego Gmyza. W czasie wystąpienia prokurator Ireneusz Szeląg mówił m.in.:

Nie jest prawdą, że w wyniku przeprowadzonych czynności i badań stwierdzono, że na próbkach zarówno z wnętrza samolotu, jak i poszycia skrzydła znajdują się ślady trotylu, jak i nitrogliceryny. Nie stwierdzono również takich substancji na centropłacie samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem. (...) Wyników takich nie przyniosło również badanie miejsca katastrofy, gdzie jakoby odkryto wielkogabarytowe szczątki rozbitego samolotu. (...) Śladów materiałów wybuchowych nie stwierdzono także na znalezionych podczas ostatnich prac biegłych elementów samolotu.
(...)
Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych. Dziś takie wnioski może wyciągać jedynie laik, osoba niemająca elementarnej wiedzy na temat tego rodzaju badań.
(...)
Urządzenia wykorzystywane są tylko do wstępnych, szybkich testów przesiewowych, wskazujących co najwyżej ma możliwość wystąpienia związków chemicznych mogących być materiałem wysokoenergetycznym. Urządzenie wskazywało biegłym, że badany element powinien być zabezpieczony i poddany szczegółowym, profesjonalnym badaniom w laboratorium.

Słowa Szeląga od razu zostały wykorzystane do kampanii obalania tez Gmyza. Powtarzano tysiące razy, że prokuratura podważa tekst "Rzeczpospolitej". Konferencja Szeląga stała się podstawą przekazów, których celem jest zapewnianie Polaków, że hipoteza zamachowa jest niewiarygodna i niewarta weryfikowania.

Tymczasem z wypowiedzi prok. Szeląga płynie taki przekaz:

1. Biegli i prokuratura nie mają na razie wyników badań, które potwierdzają bądź zaprzeczają, by w Smoleńsku znaleziono materiały wybuchowe.

2. Wyniki badań w tej sprawie będą znane dopiero po szczegółowych, profesjonalnych badaniach w laboratorium.

3. Obecnie mówić o tym, że wykryto materiały wybuchowe może tylko "laik, osoba niemająca elementarnej wiedzy na temat tego rodzaju badań".

Informacje płynące ze słów Szeląga są manipulacją i wcale nie dają podstaw do wyciągania wniosków, które zostały wyciągnięte przez media. Szeląg przyznał jasno, że dziś nie wiadomo, czy są czy nie ma śladów materiałów wybuchowych. Dowodem manipulacji jest również mówienie, że tylko laik może mówić obecnie o materiałach wybuchowych. Słowa Tuska oraz rzecznika Prokuratury Generalnej są dowodem na to, że Szeląg wprowadził opinię publiczną w błąd. Obaj mają bowiem wiedzę o mat. wybuchowych. Ze słów wynika, że najważniejsze osoby w państwie operują wiadomościami opartymi na przekazie laików...

Konferencja prasowa Szeląga z dzisiejszej perspektywy wygląda jak typowa manipulacja. Przytoczone słowa premiera i rzecznika PG potwierdzają te opinie. Wygląda na to, że pułkownik celowo rozpoczął kampanię dezinformacyjną w tej sprawie, swoją wypowiedzią dał mediom pole do mataczenia.

Na czyje polecenie prokurator Szeląg w ten sposób sformułował swoją wypowiedź? Z czyjej inicjatywy podjęto akcję dezinformacji w tej sprawie? Kiedy podjęto decyzję, by w ten sposób zbudować narrację, osłabiającą tezy Gmyza?

Słowa premiera Tuska wydają się przyznaniem do winy. Premier przyznał, że "jest rzeczą bardzo ważną, aby w polskiej polityce coraz więcej rozmawiano o polskiej energetyce, a niekoniecznie o materiałach wysokoenergetycznych". Szef rządu mówi wprost, że jego celem jest, by sprawami materiałów wybuchowych się w Polsce nie zajmowano.

Czy zatem to on jest pomysłodawcą akcji mataczenia w tej sprawie? Czy to on w czasie rozmowy z Andrzejem Seremetem zlecił szefowi prokuratury akcję dezinformacji? Czy kwestia przyjęcia sprawozdania z działalności Prokuratora Generalnego posłużyła zaszantażowaniu Seremeta - przełożonego płk. Szeląga? Czy Szeląg po spotkaniu Seremet-Tusk został zmuszony do sformułowania mętnego przekazu, który stał u podstaw kampanii manipulacji w mediach?

Ze słów Tuska wynika, że matactwo po ujawnieniu informacji o trotylu jest zgodne z jego oczekiwaniami. On nie chce, by materiały wybuchowe były w centrum uwagi. Sam wskazał na siebie, jako na inspiratora oszustwa.

Co zrobił Tusk, gdy dowiedział się o wykryciu materiałów wybuchowych w Smoleńsku? Jakie podjął działania, mając dowody na możliwość dokonania zamachu na polską delegację z Prezydentem RP na czele?

Wydaje się, że nic, że jedyną jego reakcją było rozpoczęcie mataczenia w tej sprawie. Słowa Tuska pokazują kolejny raz jasno, że on Smoleńsk uważa za coś nieinteresującego. Wszystko wiadomo, nic nie należy wyjaśniać, niczym się nie interesować. Ewentualne informacje zaciemniać.

Czy tak działa mąż stanu?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych