Wspólny mianownik dla sprawy Brunona K. i Marszu Niepodległości? "Jeśli państwo represyjne nie ma wrogów, to ich sobie stwarza"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Rafał Guz
fot. PAP/Rafał Guz

Czy władza tworzy sobie wroga, by mieć z kim walczyć? – zastanawia się "Nasz Dziennik". Zarówno próby delegalizacji organizatorów Marszu Niepodległości, jak i sprawa Brunona K. mogą na to wskazywać.

Posłowie wysłuchają dzisiaj informacji w sprawie "planu prewencji przeciw zwiększonej aktywności ugrupowań skrajnie prawicowych oraz eskalacji incydentów o podłożu ksenofobicznym i nacjonalistycznym" - informuje "Nasz Dziennik".

O informację taką – jak przypomina gazeta- wnioskował klub Ruchu Palikota. Wg ND zadziwiająca jest koincydencja z teatralną konferencją prasową ABW i prokuratury sprzed dwóch dni, na której ujawniono informację o udaremnieniu rzekomego zamachu terrorystycznego na "konstytucyjne organy państwa".

W oficjalnych przekazach dominował ton, że niedoszły zamachowiec był bardzo krytyczny wobec premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego a jego poglądy polityczne prokurator Mariusz Krasoń określił jako "nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie".

Do dziś nie milkną również echa tego, co wydarzyło się podczas ostatniego Marszu Niepodległości. Policja została oskarżona przez organizatorów marszu o prowokowanie zamieszek. Świadczyć o tym miało wmieszanie się w tłum wywiadowców policyjnych, których twarze maskowały kominiarki i kaptury bluz dresowych – przypomina gazeta.

Działaniami policji na marszu ma zająć się dziś sejmowa Komisja Spraw Wewnętrznych. Jeszcze wczoraj przedstawiciel SLD złożył wnioski: o delegalizację stowarzyszenia Młodzież Wszechpolska oraz o "wyjaśnienie formalnego działania ONR". SLD zamierza też zwrócić się do premiera o "lustrację środowisk faszyzujących".

Zdaniem Roberta Winnickiego, prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, establishment polityczny, próbuje walczyć z organizatorami Marszu Niepodległości, który zgromadził 11 listopada kilkadziesiąt tysięcy uczestników.

W jego ocenie, sprawa Brunona K., chemika i zarazem pracownika naukowego Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, prowadzona od ponad roku została ujawniona i wyeksponowana w najbardziej dogodnym dla władzy momencie.


Czekano tylko, by ten temat odpalić w mediach. Moim zdaniem, ABW do końca miała kontrolę nad potencjalnym zamachowcem i tylko czekała, by temat został publicznie ujawniony w takim, a nie innym sosie ideologicznym. Chodzi oczywiście o z gruntu lewacki i komunistyczny dyskurs, w którym każdy niewygodny oponent polityczny zostaje oskarżony o faszyzm, radykalizm i antysemityzm

 

- dodaje prezes Młodzieży Wszechpolskiej.

Również poseł Artur Górski (PiS) nie ma wątpliwości, że mamy do czynienia z "tworzeniem poczucia zagrożenia państwa, demokracji czy władzy ze względu na rzeczywiste czy domniemane siły skrajne".


Stanowi to po prostu uzasadnienie dla większych kompetencji służb specjalnych i sił porządku publicznego. Jeśli państwo chce być państwem represyjnym, ale nie ma wrogów, to ich sobie stwarza. To typowe działanie dla państwa, które chce być bardziej represyjne

- tłumaczy Górski w rozmowie z ND.

Zdaniem posła również lewica musi mieć wroga.

 

Taki wróg jest lewicy potrzebny, aby mieć paliwo napędowe dla swojej działalności. Problem polega na tym, że zarzut faszyzmu, radykalizmu antypaństwowego przypisuje się organizacjom prawicowym, które nie mają z nimi nic wspólnego. To polowanie na czarownice, których nie ma

 

- podkreśla poseł Artur Górski (PiS).

Jak zaznacza ND sprawa, o której z wielkim hukiem postanowiono poinformować całą Polskę, może mieć drugie dno. Dostrzegli to nie tylko posłowie opozycji i komentatorzy.

Chodzi o zdanie, które wypowiedział prokurator Artur Wrona, szef krakowskiej apelacji, jednocześnie nadzorujący śledztwo w sprawie Brunona K., pracownika Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Uważam, że funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego winni mieć uprawnienia, które posiadają obecnie

- powiedział prokurator.

Ta fraza obnażyła, wg wielu komentatorów, rzeczywiste powody, dla których postanowiono ujawnić historię "zamachowca". Wątpliwości budzi również sam fakt zagrożenia terrorystycznego, z jakim mieliśmy mieć do czynienia.

Reformę służb specjalnych od wielu miesięcy postuluje ośrodek prezydencki. Mówił o niej już kilka razy publicznie szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej. Jak przypomina "Nasz Dziennik"czoraj skrytykował on publicznie w rozmowie radiowej apel prokuratora Wrony, który stanął w obronie ABW, jej kompetencji, wychwalając działania funkcjonariuszy Agencji.

Myślę, że panu prokuratorowi pomyliły się miejsca i czas mówienia. Uważam, że to była niezręczność - bardzo niedobra przy takiej okazji - poruszać kwestie zupełnie inne i nieleżące w jego kompetencjach

- oświadczył gen. Koziej.

Co więcej, jeszcze raz przyznał, że zdaniem BBN "skumulowanie w jednej instytucji jest niedobre dla samej instytucji". Według niego, zaczyna się ona wówczas w swoich kompetencjach gubić, "ze szkodą być może dla czegoś, co jest o wiele ważniejsze".

Tego typu reforma moim zdaniem jest jak najbardziej wskazana

- mówił szef BBN.

Tym samym przedstawiciel ośrodka prezydenckiego w jednoznaczny sposób zakwestionował istnienie ABW w obecnym kształcie. Głos w sprawie apelu prokuratora Wrony o niepozbawianie kompetencji ABW zabrał także minister sprawiedliwości.

Również Jarosław Gowin uznał, że prokuratura "nie jest od tego, żeby określać skalę uprawnień poszczególnych służb".

- To jest decyzja rządu, a konkretnie premiera

- podkreślił szef resortu, wskazując, że apel prokuratora jest nie na miejscu.

ansa/Nasz Dziennik

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych