Skwieciński: czy prokuratura po informacji iż szef BOR nakazał „olewanie wszystkiego co związane z prezydentem” wszczęła śledztwo?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

CZYTAJ TAKŻE: Umarli jednak mogą mówić, czyli gen. Janicki zeznaje za śp. podwładnych. Kilka uwag po „sensacyjnych” doniesieniach „Newsweeka”

Na łamach rp.pl publicysta "Rzeczpospolitej" Piotr Skwieciński nawiązuje do ujawnionych przez tygodnik "Newsweek" fragmentów zeznań oficerów Biura Ochrony Rządy dotyczących tragedii smoleńskiej. I zwraca uwagę na fakt, że promując materiał redakcja ujawniła tylko fragment w którym Marian Janicki, szef Biura, stwierdza:

„Pan prezydent kiedyś doprowadzi do tragedii, zginie wielu niewinnych ludzi”.

Jak zauważa Skwieciński, słowa te obiegły wszystkie media po raz kolejny stwarzając szum medialny wokół rzekomej, tyle już razy obalonej, tezy o jakiejś odpowiedzialności śp. Lecha Kaczyńskiego za tragedię.

Natomiast zupełnie cicho o innym, ważniejszym, cytacie:

„Janicki (ówczesny szef BOR) kazał olewać wszystko, co było związane z prezydentem”.

Słowa te miał, w relacji jednego z funkcjonariuszy z BOR, tuż przed 10 kwietnia 2010 roku, miał wypowiedzieć dowódca ochrony śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, śp. Paweł Janeczek (zginął w Smoleńsku). Motywem tej decyzji miała być zemsta za brak zgody prezydenta na kolejną generalską gwiazdkę dla Janickiego. Ostatecznie dostał ją po tragedii, w nagrodę, od prezydenta Komorowskiego.

Piotr Skwieciński komentuje zachowanie "Newsweeka":


To znamienne, bo przecież z punktu widzenia kogoś, kto chce ustalić prawdę o katastrofie, powinno być odwrotnie. Przecież rozkaz o bojkotowaniu przez BOR „wszystkiego, co było związane z prezydentem” na bezpieczeństwo lotu do Smoleńska mógł mieć wpływ bezpośredni, podczas gdy wpływ na to bezpieczeństwo domniemanego bałaganu w kancelarii jest wysoce teoretyczny. Tę decyzję redakcji „Newsweeka” można więc wytłumaczyć tylko chęcią wsparcia rządowej narracji, według której katastrofy smoleńskiej był winien Lech Kaczyński.

I dodaje:

Z prokuratorskich akt wyzierają też poszlaki świadczące, że dowódca BOR odegrał ważną, zakulisową rolę przy kreowaniu wizji przyczyn katastrofy, oddanej słowami „Ląduj, dziadu!”.

Okazała się ona, podobnie jak wizja awantury na lotnisku przed odlotem, też promowana przez Janickiego, całkowitą bzdurą. Publicysta podkreśla, że z ujawnionych fragmentów wynika iż prowadzący śledztwo prokuratorzy wyjątkowo gorliwie badali wątek alkoholu na pokładzie tupolewa. Jego zdaniem trzeba być wyjątkowo naiwnym, aby tej gorliwości nie łączyć z chęcią spełnienia propagandowego zapotrzebowania władzy.

Najciekawsze jest jednak, czy prokuratura, powziąwszy informację, iż szef BOR miał wydać podległym mu funkcjonariuszom rozkaz „olewania wszystkiego, co jest związane z prezydentem”, rozpoczęła w tej sprawie odrębne śledztwo. Przecież taki rozkaz, nawet jeśli nieformalny, byłby chyba przestępstwem?

- stwierdza Piotr Skwieciński. Trudno się z tym nie zgodzić.

gim, źródło: rp.pl

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych