Katolicka Agencja Informacyjna publikuje wywiad z abp. Henrykiem Hoserem, przewodniczącym Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych, który przestrzega przed ogromną manipulacją, jaka ma miejsce w polskich mediach, w związku z toczoną w nich debatą na temat in vitro. Manipulacją, której ulegają Polacy z powodu braku refleksji na tematy etyczne i upolitycznianiu przez rząd tego kontrowersyjnego tematu.
Zdaniem ks. arcybiskupa, spowodowane to jest lawinowemu wręcz rozwojowi możliwości stwarzanych przez biotechnolegię i co za tym idzie możliwości ingerencji techniki w obszar ludzkiego ciała, jego istnienia i funkcji i nie respektowaniu przy tym "podstawowych zasad etyki lekarskiej – ethosu, towarzyszącego naukom medycznym od 2,5 tys. lat a także ogólnoludzkiej moralności".
Dotyczą one przede wszystkim możliwości ingerowania w zapis genetyczny człowieka na embrionalnym lub nawet przedembrionalnym etapie jego rozwoju. Inżynieria genetyczna jest w stanie modyfikować całe dziedzictwo genowe człowieka. Już na poziomie życia komórki embrionalnej istnieje możliwość wnikania w integralny charakter ludzkiej osoby.
Jeśli biotechnologia nie będzie regulowana przez określone zasady etyczne wówczas stanie się wrogiem człowieka. Może spowodować bardzo niebezpieczną jego dekompozycję.
- przestrzega hierarcha.
Jego zdaniem, osiągnięcia biotechnologii są nowymi wyzwaniami, które pilnie domagają się regulacji, zgodnych z kryteriami etycznymi, żeby należycie chronić nietykalności osoby ludzkiej jako takiej i jej tożsamości, przed nadużyciami. W szczególności, jak wskazuje arcybiskup, dotyczy to krańcowych okresów życia człowieka, czyli okresu embrionalnego i płodowego oraz końcowego okresu życia.
W tych fazach istota ludzka jest najsłabsza, najbardziej narażona na manipulacje, wymaga więc szczególnej ochrony i opieki. Przykładem wskazującym na konieczność takiej ochrony są znane nam techniki letalne czyli śmiercionośne, stosowane w początkowej lub końcowej fazie życia.
Jednak największym zagrożeniem jest coraz częstsze i konsekwentne podważanie naczelnej zasady etycznej nietykalności życia ludzkiego.
Zasada ta przez wieki miała charakter absolutny, dziś jest uznawana za względną. Mamy tu do czynienia z mechanizmem równi pochyłej. Jeśli coś, co było dotąd bezwarunkowe, zostanie zrelatywizowane, nie ma możliwości zatrzymania tej ewolucji na kolejnych progach, bo i one ulegają dalszej relatywizacji
- mówi abp. Hoser i jako przykład wskazuje m.in. to, że w kodeksach medycznych wielu krajów zrezygnowano już z precyzyjnego terminu „poczęcia”, czyli zapłodnienia, na rzecz nieokreślonego „początku ludzkiego życia”. Początek ten może być przesuwany w dowolnym kierunku, w skrajnych przypadkach aż do momentu urodzenia.
Uważa się, że to, kiedy człowiek zaczyna swe życie jest kwestią światopoglądu, arbitralnego uznania. Taka ideologia stoi w sprzeczności z faktami naukowymi: genetyki, embriologii czy maternologii.
W fazie embrionalnej – np. w procesie zapłodnienia pozaustrojowego – zakłada się śmierć ludzkich zarodków, argumentując, że ludzki zarodek nie jest człowiekiem. Jest to bardzo niebezpieczne stanowisko ideologiczne, gdyż z punktu widzenia nauki nie ulega wątpliwości, że już w zarodku obecna jest cała genetyczna struktura człowieka, różna od genetycznych rodziców i jest w nim zakodowana dynamika rozwoju. Człowiek zaczyna się więc od momentu powstania jego embrionalnej struktury komórkowej, a nie w jakimkolwiek innym momencie. Tworzy się on w momencie poczęcia.
I powołując się na opinie genetyków wskazuje, że metoda in vitro zakłada tworzenie nadliczbowych zarodków, ich selekcję i zamrażanie, które kończy się bardzo często ich zniszczeniem.
Widać dziś w świecie pokusę selekcji genetycznej. Eliminuje się te embriony, które uważane są za mniej wartościowe. Zabija się też ludzkie płody w wyniku diagnostyki prenatalnej. Jest to selekcja eugeniczna. Okazją do niej staje się coraz częściej chociażby pragnienie dziecka określonej płci. Pamiętamy, że eugenika została potępiona w Norymberdze.
Z dużym rozczarowaniem ocenia też kilkuletnią już debatę wokół in vitro toczoną w polskich mediach.
Dostrzegam w niej dwa ogromne braki, które powodują znaczny niedosyt informacyjny. Po pierwsze: wielki niedobór refleksji bioetycznej i w ogóle etycznej o procedurach stosowanych podczas in vitro (...) z ogromną manipulacją, która polega na przypisywaniu poglądów, zamierzeń i celów, które nie istnieją. Również jeśli chodzi o bioetykę katolicką. (...) Obecna dyskusja na temat in vitro jest nierzetelna, manipulowana i upolityczniona. Jeden z profesorów etyki powiedział niedawno, że w całej debacie chodzi o złamanie hegemonii Kościoła, jego wpływu na życie publiczne.
Hierarcha, który również jest lekarzem odniósł się do powszechnego w mediach określenia "leczenia niepłodności metodą in vitro".
To powiedzenie nie odpowiada rzeczywistości. O ile skutkiem niepłodności jest bezdzietność, to metoda in vitro jest tylko jednym ze sposobów na dzietność.
Uważam, że leczenie niepłodności jest aktem humanizującym ludzkie poczęcie bowiem rodzice po wyleczeniu, własnym aktem mogą doprowadzić do poczęcia dziecka. Własnym aktem a więc bez uciekania się do osób trzecich. Trzeba podkreślić, że pierwszy raz w historii rzecz tak własna, tak intymna, cenna (bo któż jest droższy od własnego dziecka?) jest oddana w ręce osób trzecich do laboratorium, bez żadnego wpływu na to, co tam się dzieje. Bezpłodni rodzice otrzymują swego rodzaju produkt.
Natomiast procedura in vitro niepłodności nie leczy. Rodzice nadal pozostają niezdolni do prokreacji, nadal są niepłodni. Chcąc mieć kolejne dziecko, muszą znowu uciec się do zapłodnienia pozaustrojowego.
Przewodniczący Zespołu Konferencji Episkopatu Polski ds. Bioetycznych wskazuje również na ciągle nieznane skutki genetyczne metody in vitro.
Zapłodnienie in vitro kilkakrotnie zwiększa możliwość wad genetycznych. Selekcja genetyczna zarodków dokonująca się podczas takiej procedury jest bowiem bez porównania bardziej brutalna i arbitralna niż selekcja gamet w łonie matki, która to selekcja jest procesem niezwykle precyzyjnym i rozłożonym w czasie.
In vitro wywołuje większą liczbę genetycznych wad rozwojowych. Trzeba też pamiętać, że nie są znane skutki długofalowe, to znaczy jak będą się one ujawniać podczas całego życia tego człowieka aż do jego starości, jak to będzie wyglądało w kolejnych pokoleniach dzieci poczętych taką metodą. To są znaki zapytania, na które poważni genetycy nie znają dziś odpowiedzi.
Ks. arcybiskup wyjaśnia także powody niewzruszonego w tej sprawie stanowiska Kościoła.
Kompromis moralny nie jest możliwy. Rolą posłów jest walka o najwyższe dobro jakie jest możliwe do osiągnięcia. Kościół nie może proponować zła. Kościół toleruje wymuszone mniejsze zło, ale nie proponuje go
- wyjaśnia hierarcha i krytykuje sposób uregulowania w Polsce metody in vitro poprzez rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia
Nie jestem komentatorem politycznym i tej funkcji unikam. Ale sprowokowany odpowiem. Jest owa decyzja oczywistym pójściem na skróty, by ominąć trudną debatę sejmową. Obawiam się, że jest zarazem narzuceniem arbitralnej decyzji w celu osiągnięcia zamierzonych efektów politycznych partii władzy. Mamy do czynienia z kolejną próbą ominięcia kryteriów etycznych, poprzez stosowany „forcing”.
kim, KAI
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144859-abp-henryk-hoser-obecna-dyskusja-na-temat-in-vitro-jest-nierzetelna-manipulowana-i-upolityczniona