Przeczytałem sobie tekst Lisa „Karnowscy, Lisicki, Wildstein, Zaremba - macie jaja?”. Odważnie, ostro, bezkompromisowo, jak to u Lisa - nawet bym tak pomyślał, ale pomyślałem, że to niestety zwyczajnie kolejny tekst człowieka źle wychowanego, który nie potrafi już pisać tekstów bez epitetów, wyzwisk, a teraz i wulgaryzmów.
Zarzut jaki stawia Tomasz Lis wymienionym w tytule dziennikarzom to to, że:
Zgarniają gotówkę Hajdarowicza do niepokornego portfela i gardłują, że Hajdarowicz to menda.
No cóż, słowa, że właściciel „Rzeczpospolitej” i „Uważam Rze” to menda są tylko i wyłącznie słowami Tomasza Lisa. Nie są to bowiem słowa żadnego z braci Karnowskich, ani Zaremby, ani Wildsteina, ani Lisickiego. To nie są ich słowa, bo to nie jest ich język. To jest język Tomasza Lisa. I dlatego w dalszej części tekstu dowiadujemy się od red. Lisa, że „Hajdarowicz, to mięczak, sługus Tuska, postać byle jaka”, „pan Hajdarowicz to świnia”. Tomasz Lis uwielbia posługiwać się inwektywami. Taki język to przejaw wychowania, a raczej jego braku. Dlatego Lis używa sobie na Hajdarowiczu, którego w ten przedziwny sposób niby broni. Cóż, od takiego obrońcy Hajdarowicz powinien trzymać się jak najdalej. Ale Lis, oprócz obelg, w swoim lisim sprycie, sugeruje dodatkowo wydawcy konkurencyjnego dla niego tygodnika kogo powinien wywalić z roboty:
(…) nasi "niepokorni" chcą postawić pana Hajdarowicza do kąta, opluć go, ale jednocześnie brać od niego kasę i dalej go opluwać. Pan Hajdarowicz jest wybitnie tolerancyjny. Każdy normalny wydawca po takich popisach panów dziennikarzy wylałby ich na zbitą buzię. Koniec. Kropka.
To nawet sprytne zagranie. Tygodnik „Uważam Rze” bowiem zdrowo namieszał wśród tygodników opinii i dla „Newsweeka”, którego naczelnym jest Tomasz Lis, stanowi poważną konkurencję. Gdyby jednak wywalić z niego naczelnego i kilku innych dziennikarzy to wówczas jakość tego tygodnika by pewnie spadła, a wraz z nią sprzedaż. Tomasz Lis więc wie, co doradza Hajdarowiczowi, wie dobrze jak ukatrupić „Uważam Rze”. Już w tej chwili zamieszanie wokół „Rzeczpospolitej” jest niebezpieczne dla całego wydawnictwa, które już zaliczyło wpadkę w przypadku „Przekroju” oddając go na wiele miesięcy w ręce skrajnie lewackich redaktorów i publicystów, przez co sprzedaż ostro spadła. Oddanie „Uważam Rze” w ręce podobnych fachowców od prasy, byłoby końcem tego tygodnika. Czy o to tak naprawdę Lisowi chodzi?
Ale ponieważ Tomasz Lis obawia się, że Grzegorz Hajdarowicz nie zwolni wymienionych przez niego w tytule swojego tekstu dziennikarzy, to „apeluje” do nich:
Drodzy "niepokorni", gdybyście mieli jaja, to biorąc pod uwagę wszystko co mówicie i piszecie o panu Hajdarowiczu, dawno byście z pracy zrezygnowali. Ale wy jaj nie macie. Macie wydmuszki.
Hm, w takim razie, panie Lis, co Pan jeszcze robi w TVP? Dlaczego bierze Pan pieniądze z telewizji publicznej, telewizji utrzymywanej m.in. z abonamentu, jeżeli uważa Pan swojego pracodawcę, którym jest widz, za barana? Przypomnę tylko jak pełen kultury i sznytu Tomasz Lis na spotkaniu w roku 2010 w gronie uniwersyteckim powiedział o tym jak należy robić program telewizyjny:
nie możemy mówić poważnie, bo poważnie to znaczy nudno, a nudno to te barany wezmą pilota i przełączą.
Pisząc słowami Lisa, to każdy normalny szef stacji telewizyjnej kogoś, kto w ten sposób mówi na spotkaniu publicznym o widzu wziąłby i wylał z roboty na zbitą buzię. Ba, sam Lis powinien się z roboty zwolnić, jeżeli ma jaja. Ale Lis wymyka się nawet własnym stereotypom. On ma jaja, bo ubliża swojemu pracodawcy, którym jest widz. Ech, gdyby to była jeszcze prawda…
Wszyscy bowiem wiedzą, że telewizja publiczna, jest publiczna tylko z nazwy. Lis nie musi się przejmować, że pracodawca go wywali, bo pracodawcą rzeczywistym są obecnie nami rządzący. I tak się kończy, drogie dzieci, ta bajka o lisie z jajami…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144842-tomasz-lis-ten-to-ma-dopiero-jaja-trzeba-miec-bowiem-jaja-aby-wyzywac-widzow-od-baranow-a-jednoczesnie-brac-kase-z-telewizji-publicznej