Polska wersja węgierskiego Jobbiku w kraju nad Wisłą? Nie ma szans - ocenia w "Rzeczpospolitej" Igor Janke

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce
Fot. wPolityce

Igor Janke na łamach "Rzeczpospolitej" zastanawia się czy jest miejsce na nową radykalną organizację polityczną po prawej stronie oraz czy może powstać polski Jobbik wzorowany na węgierskim nacjonalistycznym ruchu, wspieranym przez paramilitarną organizację.

I szybko publicysta odpowiada, że w jego przekonaniu takich perspektyw nie ma.

Jest natomiast rosnąca grupa młodych ludzi, którzy nie są wcale radykalni, ale coraz bardziej nie akceptują obecnych porządków. To grupa, która nie ma dziś politycznej reprezentacji, a może w przyszłości rozsadzić polską scenę polityczną

– zauważa Janke.

Według publicysty chybione są wszelkie porównania z radykalnym węgierskim ugrupowaniem.

W Polsce nie ma aż tak silnych emocji dotyczących historii jak nad Dunajem. Tam ciągle silna jest trauma po utracie wielkiego państwa węgierskiego – miliony Węgrów żyją poza obecnymi granicami kraju. Poza tym ubóstwo i inne problemy społeczne przybierają na Węgrzech większe rozmiary niż w Polsce

– twierdzi Igor Janke.

Zdaniem publicysty ludzie, którzy byli 11 listopada na marszu wyrażali po prostu zdecydowany sprzeciw  wobec politycznej rzeczywistości. W ocenie Jankego ludzie byli spokojni i daleko im do dawnego ONR-u.

Spekulacje na temat rosnącego potencjału społecznego i politycznego, który objawił się między innymi przy okazji Marszu Niepodległości, mają jednak swoje podstawy. Coś się bowiem dzieje, jeśli tak łatwo jest zgromadzić kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w dużej mierze młodych, wokół haseł patriotycznych i antyestablishmentowych. Tej manifestacji nie organizował PiS ani żadna inna partia, ale wywołała ona żywiołową reakcję, z pewnością przekraczającą popularność organizacji narodowych w Polsce. Na tej manifestacji objawił się rosnący bunt wobec rzeczywistości, który jeszcze nie został politycznie zagospodarowany

– twierdzi Janke.

Jego zdaniem chodzi też o brak zgody na oligarchizowanie się układu polityczno-medialno-biznesowego. Ludzie czują też bunt przeciw blokadzie osobistego rozwoju przez ten układ.

To poczucie, że państwo nie jest nasze, że rząd, który państwem zawiaduje, nie dba o nas. To olbrzymia dysproporcja między atrakcyjnymi zapewnieniami premiera o wspieraniu przedsiębiorczości, wyzwalaniu energii i otwieraniu drzwi młodym ludziom a brutalnym zderzaniem się z rzeczywistością. Młode uszy wychwytują fałsz bardzo szybko.

Według publicysty część tej złości zagospodaruje PiS, część SLD i Ruch Palikota. Jednak w większości młodzi buntowani nie mają swojej reprezentacji Nie widać też na horyzoncie nikogo, kto miałby dla nich ofertę.

 

DLOS/"Rz"

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych