"Janusz Piechociński udowodnił, że jak się człowiek postara to może w partii dokonać przewrotu. To niepokojący sygnał dla innych liderów" - mówi Piotr Gursztyn, publicysta "Rzeczpospolitej" i "Uważam Rze" w rozmowie o przyczynach i konsekwencjach zmian we władzach PSL.
Wpolityce.pl: Co oznacza "wymiana" Waldemara Pawlaka na Janusza Piechocińskiego dla samego PSL i całej sceny politycznej? Jakie mogą być konsekwencje wczorajszego wyboru ludowców?
Piotr Gursztyn: To jeszcze trudno ocenić. Janusz Piechociński jest mimo wszystko człowiekiem zagadką. Ja wysoko oceniam jego kompetencje polityczne, ale on nie pełnij jeszcze takiej funkcji. Zapowiedział gruntowną modernizację PSL-u, w celu pozyskania nowych wyborców, wejścia w nowe środowiska, co jest skądinąd konieczne, bo inaczej PSL wypadnie poza próg wyborczy i nie dostanie się do Sejmu, a to będzie koniec tej partii. Ale jest pytanie, czy taka modernizacja mu się powiedzie. Z jednej strony uzyskał bowiem świetny wynik, z drugiej głosowanie pokazało że jest tam opozycja. Czy wszyscy koledzy będą mu teraz pomagać? Tego nie wiem. Poza tym bywa tak, że gruntowna przemiana ugrupowania politycznego kończy się tym, że nie zyskuje się nowych wyborców, a traci sie starych. Jednocześnie jednak Piechociński ma duże szanse. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego jak wczoraj przemawiał. To jest język, którego jednak w Polsce dawno nie słyszeliśmy. Wszyscy co prawda mówią o tym, że trzeba łączyć, a nie dzielić, ale u większosći polityków to już taka zgrana nuta. A to co mówił Piechociński brzmiało świeżo. Może więc zdarzyć się i tak, że część wyborców zmęczonych stałym konfliktem na linii PO-PiS przeniesie swoje sympatie na PSL.
Co różni byłego i nowego szefa PSL? Czy Piechociński posteruje partią bardziej na lewo, czy na prawo niż Pawlak?
Piechociński jest pragmatykiem. Dla PSL-u sprawy światopoglądowe nie były nigdy jakoś szczególnie ważne. W tych sprawach posłowie głosowali jak chcieli. Większość, raczej konserwatywnie. A jeśli chodzi o różnice - było je widać w przemówieniach obu konkurentów. Pawlak mówił tym co udało się zrobić, a Piechociński o tym, co złego może stać się w przyszłości, jeśli PSL nie zostanie zmienione. Czyli różni ich podejście do status quo. Wielokrotnie rozmawiałem półprywatnie z Januszem Piechocińskim i on szczerze wyrażał zaniepokojenie sytuacją gospodarczą. Dość pesymistycznie oceniał to co się dzieje. Jego pogląd jest taki, że trzeba coś zmienić w polityce gospodarczej i społecznej rządu. Taki był jego punkt widzenia przed wyborem, a i we wczorajszym przemówieniu dały się słyszeć podobne nuty.
Czy Piechociński będzie trudniejszym partnerem dla Donalda Tuska niż Waldemar Pawlak? Bo zrywanie koalicji nie wchodzi chyba w grę...
Nie, absolutnie nie. Nie ma takiego nastroju w PSL. Zresztą to byłoby samobójstwo dla Piechocińskiego i jego partii. Natomiast to nie prawda, że Pawlak był łatwym partnerem dla Tuska. Nie było między nimi tzw. "chemii". Co prawda ostatnio nie było też jakichś bardzo mocnych spięć, ale gdy pół roku temu omawiano sprawę wieku emerytalnego, to tam było na noże. W wielu świadków rozmów pomiędzy Tuskiem a Pawlakiem twierdziło, że część spraw udałoby się o wiele szybciej dogadać, gdyby nie złe nastawienie osobiste obu liderów. Pawlak miał też ciągle problemy z ministrem Rostowskim. Cały PSL wojuje z projektem reorganizacji małych sądów. Więc to nie jest tak, że z Pawlakiem było Tuskowi łatwo. Co do Piechocińskiego – trudno jeszcze powiedzieć. Testem będzie to, czy on wejdzie do rządu, czy nie. Moim zdaniem jest na to za słaby. I jeśli wejdzie - to będzie błąd na dzień dobry.
A Waldemar Pawlak dotrzyma słowa i opuści ministerstwo? Czy to tylko taka deklaracja złożona w emocjach?
Ta deklaracja była zarówno podyktowana ambicją jak i kalkulacją. Myślę, że Pawlak wie, że pozostając w rządzie nie da rady odbudować swojej pozycji w PSL. Więc chce wrócić do partii i jako poseł w klubie nie tracić czasu na pracę w rządzie, tylko jeździć, spotykać się z ludźmi odbudowywać pozycję, żeby wrócić jako prezes na następnym kongresie. Na tym polega jego manewr.
Tym niemniej PSL kogoś do rządu musi wydelegować. Jeśli nie Piechocińskiego to kogo?
Z tym nie byłoby problemu. To może być np. Jan Bury. Był wiceministrem skarbu – spokojnie by sobie poradził.
Reasumując – będzie rewolucja na scenie politycznej, czy wszytko pozostanie bez zmian, tylko tabliczki na drzwiach się pozmieniają?
Nie chciałbym tego przesądzać. Ale większe rewolucje nikomu się dziś nie opłacają. PSL-owi opłaca się natomiast gruntowna reforma. Ale zwróciłbym uwagę na coś innego. Coś co można nazwać "zarazą Piechocińskiego". Piechociński osiągnął sukces sam z kilkoma asystentami. W innych partiach dzisiaj jest to niemożliwe. Ale myślę ze politycy z innych ugrupowań będą się bardzo uważnie przyglądali tej historii. I jest to niepokojący sygnał – zwłaszcza dla liderów dwóch największych partii. Piechociński udowodnił, że jak się człowiek postara to może w partii dokonać przewrotu.
Czyli udało mu się to, czego nie zdołali zrobić Ziobro i Schetyna...
Tak, pokazał jak można znaleźć lewar by wymienić kierownictwo; że jest to trudne, ale możliwe.
Rozmawiała Anna Sarzyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144793-nasz-wywiad-piotr-gursztyn-piechocinski-pokazal-politykom-innych-partii-jak-mozna-znalezc-lewar-by-wymienic-kierownictwo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.