Ostatni, co tak Pochód wodzi…Odkąd „Krytyka Polityczna” straciła swój lokal będący składniką pałek i gazu, pojawił się drobny problem logistyczny

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Powiem krótko. Tekst miał pójść w "Gazecie Polskiej Codziennie". Nie poszedł. Uaktualniłem, nie poszedł. No to wrzucam na blog. Czytajcie na zdrowie.

W tym roku straciliśmy szansę na rzadki widok Głowy Państwa walczącej w pierwszym szeregu z bojówkami Antify sprowadzonymi przez miejscowe lewactwo, które tradycyjnie już nie jest w stanie zwerbować dostatecznej ilości własnych bojców mogących stawić czoła siłom reakcji. Przyczyna jest prosta, towarzyszom wypadła w tym czasie inna faszystowska impreza w Niemczech, siły zostały rozproszone, sorry, Antifa może zwalczać faszyzm w jednym miejscu i w jednym czasie.

Tak, jak za czasów PolRewKomu, warunki obiektywne nie pozwoliły, siły rewolucji na wschodzie i zachodzie oddzielały siły polskie, najwyraźniej nierozumiejące, jaka krzywdę wyrządzają sprawie światowego pokoju. Niestety, rekonstrukcja w tym roku nie wyszła, zamiast Antify po gębach Polakom, którzy mieli czelność machać na polskich ulicach polskiej stolicy polskimi flagami w polskie święto musiała dawać polska policja. Niby to samo, ale jednak…

Poprzednio było więcej uciechy, i broń się znalazła, i oporządzenie, a teraz nic, przyszło odbierać broń Polakom na przedmieściach Warszawy. A właśnie, skoro mówimy o uzbrojeniu, zastanawiam się jak to jest możliwe, że owe bojówki pojawiły się wtedy tak sprawnie uzbrojone, choć podobno autobusy zostały na granicy sprawdzone i były czyste? Odkąd „Krytyka Polityczna” straciła swój lokal, będący również, co się okazało niespodziewanie, po wyjściu klientów, składnicą pałek, gazu i rożnych takich użytecznych narzędzi, pojawił się drobny problem logistyczny. Gdzieś to trzeba składować i rozprowadzić dyskretnie, a potem zebrać i utylizować.

W sumie taka refleksja, jak to jest, że w każdym normalnym kraju takie narodowe demonstracje mogą się odbywać bez żadnych problemów, ba, z poparciem państwa, które rozumie, że nikt nie będzie umierał za jakieś kolorowe, tęczowe pióra wetknięte w tyłek. Właśnie widzieliśmy rocznicę rewolucji w Moskwie, tysiące ludzi przebranych w mundury, we Francji, w każdym dosłownie państwie. Poważnym państwie, znaczy. Tylko u nas jest, z jakiś dziwnych przyczyn jest to coś, z czego trzeba się wstydzić, tłumaczyć, usprawiedliwiać, wreszcie się wycofywać, bo zaproszono kogoś nielubianego przez lewicę. Nielubianego, to chyba dobrze? Zawsze stosowałem na swój użytek swoisty test, tak zwany test Gazety Wyborczej.

Jak na kimś wieszają psy, jak ktoś jest zepsuty do szpiku kości już od przedszkola, podgląda koleżanki w szatni, potem popiera lustrację, podważa autorytety, no, a potem, to już tylko gorzej, zapisuje się do PiS, nie sortuje odpadów kuchennych i nie wierzy w globalne ocieplenie, wiadomo, porządny facet, można rękę uścisnąć, na piwo pójść, zagłosować. A już na pewno pójść ramię w ramię w pochodzie, który dał się zapamiętać z zeszłych lat właśnie, jako imponujący pokaz zorganizowania, jedności, dyscypliny i kompletnego fiaska tragikomicznych prób blokady, tego Kalisza czujnie patrzącego znad ramion policjantów, czy aby faszyzm nie nadciąga. Nie nadciągnął, Kalisz podziękował policji. Teraz Kalisz czujnie wypatrywał faszyzmu rozglądając się znad ramienia pana Prezydenta z Kuźniarem i Nałęczem.

I też faszyzm nie nadciągnął, dzięki policji, która zablokowała pochód już na dzień dobry, spałowała, ostrzelała z broni gładkolufowej, nie oszczędzając 10 letnich dzieci. I słusznie, spuścić takiego malucha z oczu, nieszczęście gotowe, zaraz wyrośnie pełnowymiarowy faszysta.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych