[Felieton ukazał się w dzienniku "Fakt"]
Teatrzyk „Przegniły Batonik” przedstawia sztukę „Wybory prezydenckie”
Osoby:
Bronisław Komorowski – prezydent RP
Tadeusz Mazowiecki, Tomasz Nałęcz – ministrowie w Kancelarii Prezydenta
Miejsce: Pałac Prezydencki, gabinet głowy państwa. Komorowski pochylony nad talerzem z zupą pomidorową, stojącym na biurku. Obok w fotelu drzemie Tadeusz Mazowiecki. Pukanie, wchodzi Nałęcz.
Nałęcz: Panie prezydencie, to dzisiaj!
Komorowski: Nie krzycz tak, prawie się zupą zakrztusiłem. Co dzisiaj?
Nałęcz: Wybory prezydenckie.
Komorowski krztusi się zupą. Nałęcz podbiega, wali go w plecy. Mazowiecki nadal śpi.
Komorowski: Jak to – dzisiaj? Jak to dzisiaj?! I ty mi to dopiero teraz mówisz?! Od czego ja was tu mam?! Przecież ja nie mogę sam o wszystkim pamiętać! Swoją drogą, jak te pięć lat zleciało! Ho ho!
Nałęcz: Ale panie prezyden…
Komorowski (wstaje, podchodzi do Mazowieckiego, zaczyna go szarpać za ramię): Tadek, wstawaj! Trzeba zawołać Lityńskiego, zrobić naradę, dzisiaj wybory prezydenckie!
Mazowiecki (przez sen): Tak, mamy prowadzenie, siła spokoju…
Komorowski (przestaje szarpać Mazowieckiego, staje zamyślony): Chociaż właściwie… Skoro to dzisiaj, to już i tak nic się nie da zrobić, bo kampanii chyba nie wolno u nas prowadzić w dniu wyborów. Nie pamiętam dokładnie muszę sprawdzić. Może zrobię prezydencki projekt nowelizacji w tej sprawie?
Nałęcz: Bronek, posłuchaj…
Komorowski: No dobrze, dobrze, wiem, dałem ciała. Trzeba było pojechać na pogrzeb tego Kaczyńskiego…
Nałęcz: Kaczorowskiego. Ale i tak…
Komorowski: No już w porządku, niech będzie Kaczyrowski. A to jakiś krewny Jarosława? Tak się podobnie nazywają.
Nałęcz: Żaden krewny. Próbuję powiedzieć…
Komorowski: Wiem, wiem. Że powinienem był pojechać na ten pogrzeb, skoro jest kampania. No dobrze, zamiast tego skoczyliśmy do Zakopca. Prezydent też sobie czasem musi odpocząć. Poza tym jakbym poszedł, to by tam jeszcze na mnie nabuczeli. A ja przecież w końcu uosabiam majestat Rzeczypospolitej.
Nałęcz: W Ameryce!!!
Komorowski: No, jasne, jak jestem w Ameryce, to też uosabiam. Nawet jak Ania podaje krupnik, to uosabiam.
Nałęcz: Wybory, Bronek! Wybory są w Ameryce, prezydenckie, nie u nas! Ty masz jeszcze trzy lata luzu!
Komorowski (siadając ponownie do zupy): A, no to trzeba było tak od razu. Wiedziałem, że coś mi nie pasuje z tymi wyborami. Czyli z tym Kaczyrowskim nie ma jednak afery? Dobra, siadaj, zaraz będą pulpety, zjemy razem. A już za kilka dni poprowadzimy nasz własny marsz niepodległości. Dziś po południu wszyscy robimy kotyliony. (krzyczy w stronę Mazowieckiego) Tadzio! Słyszysz?! Kotyliony!
Mazowiecki (przez sen): Chcę być premierem wszystkich kotylionów, niezależnie od ich poglądów i przekonań… hrrrr…
Kurtyna sennie zapada
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144512-lukasza-warzechy-teatrzyk-przegnily-batonik-przedstawia-sztuke-wybory-prezydenckie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.