Na zlecenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej zostały wczoraj przeprowadzone kolejne już ekshumacje ciał ofiar katastrofy smoleńskiej. Jak spekulują media, tym razem chodzić może o zamianę ciał księży Ryszarda Rumianka i Zdzisława Króla. Rodziny i prokuratura mają jednak coraz więcej wątpliwości co do tożsamości kolejnych pochowanych ofiar tragedii smoleńskiej. Prokuratura potwierdziła, że będą w związku z tym następne ekshumacje, ale już nie w tym roku.
Magdalena Merta, wdowa po Tomaszu, byłym wiceministrze kultury, która również złożyła taki wniosek mówi nam, jak ten powtórny dramat przeżywają rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej.
wPolityce.pl: - Jak Pani przyjęła decyzję o kolejnej ekshumacji, która ma wyjaśnić, czy znów nie nastąpiła zamiana ciał?
- Dobrze się stało, że prokuratura wojskowa odeszła od stanowiska, jakie zajmował niegdyś prokurator Parulski, który wyraźnie był przeciwny wszelkim ekshumacjom. Myślę, że stosunek do naszych zmarłych jest bowiem fundamentem naszej cywilizacji i każdy z nas ma święte prawo upewnić się, że pochował właściwą osobę, pochował swojego bliskiego. Są to oczywiście momenty dla rodzin niezwykle trudne, wiążące się z ogromnym bólem, ogromną traumą. Ale moim zdaniem ten trud wart jest podjęcia w imię prawdy, w imię naprawienia błędów, które popełniono na samym początku.
Czuję się zresztą może bardziej winna niż inne rodziny, ponieważ ja miałam szansę otworzyć trumnę Tomka. Byłam nawet na to zdecydowana mimo uprzedzenia mnie, o zakazie uczynienia tego i dałam się powstrzymać tym, którzy uważali, że takie działanie odbędzie się kosztem mojego zdrowia, jeśli nawet nie życia. Gdybym wówczas zobaczyła Tomka, lub kogoś innego – czego nie mogę wykluczyć, to dziś bylibyśmy na zupełnie innym etapie i śledztwa i zupełnie innej sytuacji emocjonalnej. Gdyby te błędy wyszły na jaw wtedy, mielibyśmy te najtrudniejsze chwile już za sobą i nasza żałoba miałaby szansę być żałobą wyciszenia i stopniowego godzenia się z tym, co się stało.
Dzisiaj to jest kolejna trauma, chwilami gorsza niż sam 10 kwietnia i to, co po nim nastąpiło. Na przykład Małgorzata Wassermann podkreśla, że powtórny pogrzeb jest czymś trudniejszym, niż ten pierwszy, kiedy człowiek jest jeszcze w szoku po śmierci bliskiej osoby. Z pewnością czymś gorszym i nadzwyczaj przerażającym są informacje o bezczeszczeniu ciał, o takim niegodnym obchodzeniu się ze zmarłymi.
wPolityce.pl: - Pani również złożyła wniosek o ekshumację męża...
- Tak, i mam nadzieję, że zostanie on rozpatrzony pozytywnie.
wPolityce.pl: - Czy ma Pani informacje, w jakiej jest on fazie rozpatrywania?
- Nie, ale mam nadzieję, że prokuratura uzna przedstawione tam argumenty. Przyjęłam właśnie do wiadomości, że nie są już planowane w tym roku ekshumacje – nie mam na to wpływu, więc pozostaje tylko czekanie. Najpierw na decyzję, a potem, mam nadzieję, na samo wydarzenie.
wPolityce.pl: - Złożyła pani taki wniosek, bo zrodziły się wątpliwości, czy pochowała Pani męża. Po lekturze rosyjskiej dokumentacji?
- Bardzo eufemistycznym określeniem byłoby powiedzenie, że mam wątpliwości co do rosyjskiej dokumentacji. Ja uważam tę dokumentację za absolutnie bezwartościową. Ona naprawdę, proszę mi wierzyć, ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Można domniemywać, że powstała długo po katastrofie i tylko dlatego, że taki był wymóg formalny, czy raczej okazało się, że jest taki wymóg – bo strona polska zaczęła się o to dopominać, niejako przymuszona przez rodziny.
Jakiś czas po katastrofie mówiłam na posiedzeniu zespołu parlamentarnego o braku jakichkolwiek formalnych dokumentów potwierdzających śmierć mojego męża. To było latem 2010 r. Wróciłam do tego przy okazji spotkania w związku z odbieraniem tablicy ze Smoleńska, zdjętej przez Rosjan w przededniu pierwszej rocznicy, czyli w kwietniu 2011 r. I dalej byłam z tym samym stanem wiedzy. Dopiero później spłynęły rosyjskie dokumenty. A trzeba pamiętać, że rosyjskie materiały w teorii powinny zostać sporządzone, spisane w pierwszych dniach po tej tragedii. Przybyły jednak z aż takim opóźnieniem i okazały się – tak w moim jak i w bardzo licznych innych wypadkach – zupełnie niewiarygodne. Kolejne ekshumacje potwierdzają, że to, co przysyłają Rosjanie, nadaje się do kosza. Zmarli mają np. narządy, które im dawno wycięto i łatwiej jest mówić o tym, co się zgadza, niż o tym, co się nie zgadza, bo tych rzeczy jest znacznie mniej.
Ja wiem tylko o jednej rzeczy, co do której zdaje się, jak dotąd nie wykryto żadnej pomyłki - o płci ofiary. I nic więcej.
wPolityce.pl: A jak prokuratura współpracuje z państwem, z rodzinami, po dymisji gen. Parulskiego? Czy macie dostęp do wszystkich dokumentów, o które się zwracacie?
- Różnie to bywa z tą współpracą, natomiast na pewno prokuratura lepiej pracuje teraz bez Parulskiego, niż pracowała pod jego dyktando. I my, którzy tak często występujemy w roli krytyków różnych posunięć dotyczących śledztwa, teraz powinniśmy zdobyć się na taki obiektywny, uczciwy osąd i powiedzieć, że my nie tylko krytykujemy, ale też doceniamy dobre decyzje, a usunięcie z prokuratury Parulskiego było dobrym posunięciem, które z pewnością dobrze wpłynęło na jakość śledztwa.
wPolityce.pl: - Czy nie obawia się Pani – nie wiem, czy tu można mówić o obawach – że po kolejnych ekshumacjach, kolejnych zamianach ciał i teraz wątpliwościach co do tożsamości następnych pochowanych, prokuratura będzie zmuszona do masowych ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej?
- Zdecydowanie nie można tu mówić o obawach, raczej o nadziejach, przy czym uważam, że trzeba bardzo skrupulatnie wsłuchiwać się w wolę rodzin, zdanie, jakie na ten temat mają poszczególne rodziny. Pominięcie takiego głosu, uważałabym za słuszne jedynie wtedy, gdyby rzeczywiście ci, którzy chcą mieć pewność i chcą się dowiedzieć, kogo tak naprawdę pochowali, znaleźli w swoim grobie obcą osobę i musieliby swojego bliskiego szukać w innych grobach. Wtedy nie ma u mnie zrozumienia dla sprzeciwiania się otwieraniu mogiły i uniemożliwienia komuś innemu odszukania swojego zmarłego.
To po troszę dyskusja akademicka, bo takie rzeczy dzieją się z mocy prawa, a nie z woli – bądź jej braku – rodzin. Jeżeli materiał dowodowy okazuje się nieprawdziwy, to trzeba pozyskać wiedzę, jak jest naprawdę.
Pozostaje się modlić, żeby rodziny zniosły te przeżycia jak najłagodniej, żeby to było z jak najmniejszym bólem i traumą, ale wierzę też, że przejście tej traumy jest ceną za późniejszy spokój i pewność i dlatego ceną, którą warto zapłacić.
not. kim
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144484-nasz-wywiad-magdalena-merta-pozostaje-sie-modlic-zeby-rodziny-zniosly-te-przezycia-jak-najlagodniej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.