Od Vancouver do Władywostoku
W Magazynie „Naszego Dziennika” z 20/21.10.20012 r. ukazały się trzy bardzo ważne różnej wielkości artykuły profesorów: Mieczysława Ryby i Tadeusza Marczaka oraz Bogusława Rąpały. Pierwsze dwa mają charakter geopolityczny, ostatni o polityce surowcowej (polityce rurociągów) obecnej Rosji, a więc mieszczący się również w podobnej tonacji. Wszystkie są jasne, bardzo obrazowe i pokazują naszą sytuację na arenie międzynarodowej.
Kilka ważniejszych cytatów
Prof. M. Ryba: „Polakom na początku XVII w. (czasy wielkiej smuty) chodziło nie tylko o zainstalowanie w Moskwie cara przychylnego Polsce, lecz również zaszczepienie na Wschodzie elementów cywilizacji łacińskiej. Stąd pragnienie niektórych przedstawicieli elity polskiej złączenia Moskwy z Polską za pomocą unii podobnej do unii polsko-litewskiej. Taka była geneza słynnej unii brzeskiej za czasów Zygmunta III Wazy zawartej w pragnieniu trwałego złączenia Kościoła prawosławnego z Rzymem”. I tu warto dodać, że Rosja wówczas po raz pierwszy zetknęła się w sposób tak dosłowny z cywilizacją łacińską polskiej odmiany. Od tamtej pory stała się dla Moskwy odrębną polską cywilizacją, tj. połączeniem siły państwa z siłą Kościoła katolickiego. I taką pamiętają ją do dziś. Jeśli natomiast mówimy o dzisiejszym święcie narodowym Rosji upamiętniającym tamte czasy, to nie jest to nic innego jak odrodzenie się dawnego kulturowego strachu. Polaków to dziwi, ale pojawia się on wtedy, gdy Polska jest poza zasięgiem wpływów Rosji i nie ma ona możliwości rozdzielenia tych sił. Pokłosie tamtego strachu miało też prawdopodobnie wpływ na decyzję Stalina o wydzieleniu Polski po II wojnie, jako oddzielnego protektoratu. Prof. Ryba interpretuje go w sposób następujący: „Ten strach dotyczył po prostu siły oddziaływania myśli zbudowanej na personalistycznej koncepcji życia społecznego. Dominacja Moskwy cały czas oparta jest nie na sile kultury, ale na potencjale armii i przedsiębiorstw paliwowych”. Uzupełniając ów cytat wypada wspomnieć o tym, że Rosjanie (i Niemcy) wiedzą, że każde osłabienie Rosji (i Niemiec) wzmacnia Polskę oraz, że każde odrodzenie się niezależnej Polski przywołuje im wielkość Pierwszej Rzeczypospolitej. Siłą Polski była bowiem jej kultura.
I kolejny cytat: „Dlaczego zatem współczesna polityka polska nosi znamiona „prorosyjskiej”? Dlatego, że prorosyjska jest polityka Berlina. Niemcy próbują odnowić dawny sojusz z Rosją, który dawał im panowanie w Europie Centralnej. Rosja potrzebuje Niemiec dla odrodzenia swojej imperialnej potęgi. […] W tych relacjach wizja Romana Dmowskiego, aby dogadać się z Rosją w celu osłabienia Niemiec nie ma żadnego przełożenia na współczesne realia polskiej polityki zagranicznej. Dziś obowiązuje zasada: dogadajmy się z Rosją, bo żądają tego nasi protektorzy zza Odry. Jest to polityka tyleż karkołomna, co kapitulancka”. „Siła Polski musi oprzeć się na niezależności energetycznej […] a postawa wasalna budzi w politykach rosyjskich jedynie pogardę”.
Prof. T. Marczuk: „W swoich dziejach Polska miała trzy wielkie szanse geopolityczne. Pierwszą wykorzystała, drugą próbowała wykorzystać, a trzecia właśnie przemija. Tak było w wieku XIV kiedy kruszyła się potęga […] Dżingis–chana. W próżnie polityczną, jaka powstała na jego zachodnich peryferiach weszło Wielkie Księstwo Litewskie, z którym Polska związała się unią w Krewie 1385 r.”. „Przez kilkadziesiąt lat na przełomie XV i XVI w. polsko-litewska dynastia Jagiellońska panuje w basenie naddunajskim. Na kierunku północnym realizowany jest plan Prymasa Jana Łaskiego – unii ze Szwecją […]. W Sztokholmie przyjęto tę ofertę, a nawet zaproszono króla Zygmunta Starego na tron szwedzki. […] Kilkadziesiąt lat później tron polsko-litewski obejmuje […] Zygmunt III Waza. I z nazwiskiem tego monarchy wiąże się najambitniejszy pogram geopolityczny w dziejach Polski […] unia Polski Litwy i Rosji. […] Załamał się on w 1612 r. kiedy to skromna załoga stacjonująca na Kremlu została zmuszona do odwrotu”. „Od 1612 r. zaczyna się degrengolada geopolityczna Rzeczpospolitej Obojga Narodów zakończona w XVIII w. rozbiorami”. „Druga szansa pojawiła się […] w schyłkowym okresie I wojny […] kiedy to Rosja carska pogrążyła się w rewolucyjnych chaosie. Piłsudski występuje wówczas z programem federacyjnym adresowanym do mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej, ale myśli i o szerszej konstrukcji, obejmującej także inne zniewolone przez Rosje carską narody. […] Brak wsparcia ze strony państw zachodnich: Wielkiej Brytanii i Francji powoduje upadek tych planów”. „Trzecia szansa przed Polską pojawiła się na przełomie lat 80 i 90. XX wieku. […] Tendencję tę reprezentował śp. prezydent Lech Kaczyński”.
I dalej: „Pasywność Polski w obszarze Międzymorza sprawia, że obszar ten traktowany jest jako budulec dla innych […] Moskwy i Berlina. W 2005 r. prezydent Putin oświadczył, że upadek ZSRR był największą katastrofą geopolityczna XX w. […] Do nich [Niemiec i krajów tzw. „starej Europy”- przyp. R.S.] adresowany jest Putinowski program „wspólnej przestrzeni od Władywostoku do Lizbony. Jest on trawestacją projektu „bloku kontynentalnego” niemieckiego geopolityka Karla Haushofera. Wstępem do niego […] był sławny pakt Ribbentrop-Mołotow”… I kolejny cytat, dotyczący czasów obecnych: „Płk. Henryk Piecuch oświadczył, że Rosjanie wycofując swoje wojska […] pozostawili ok. 16 tys. agentów”. Szacował również, że „pozostałe w spadku po RPL służby specjalne przekazane […] rodzącej się III RP w 55-65 proc. składały się z agentury rosyjskiej. Dla porównania zasięg agentury niemieckiej oceniał na 15-25 proc”. Do tego należałoby dodać jeszcze jeden cytat: „Na przełomie lat 80 i 90. r. zapotrzebowanie Polski na ropę naftową pokrywano w połowie przez import z Rosji, a w połowie poprzez import z innych krajów. […] W 2002 r. Polska niemal w 95 proc. została uzależniona od jednego, rosyjskiego dostawcy”.
I na koniec: „Czy Putinowska koncepcja „przestrzeni od Władywostoku do Lizbony” ma szanse powodzenia? Jako pewnik należy przyjąć, że pobudzi ona do działania oś Waszyngton –Pekin. Zrobią one wszystko, aby rozmontować nowe imperium azjatyckie”.
Bogusław Rąpała: Bardzo ciekawy i duży tekst o polityce paliwowej Rosji kończący się słowami: „Dyplomaci chińscy krztuszą się ze śmiechu, gdy słyszą naszych polityków mówiących o planach „zeuropeizowania” Rosji. I pytają: Wy naprawdę chcecie oswoić tygrysa?”
Uzupełnienie
Ciekawy artykuł prof. Marczaka kończy się dość zaskakującym przywołaniem: „W interesie Polski, Rosji, Europy i USA leży nie zjednoczona, lecz zrównoważona Eurazja. Równowaga w Eurazji możliwa jest jedynie poprzez budowę geopolitycznej przestrzeni od Vancouver do Władywostoku. Jej zasadniczymi członami będą w sposób naturalny kontynent północno-amerykański (USA, Kanada), „stara Europa” zbudowana wokół osi Paryż-Berlin, federacja Międzymorza bałtycko-czarnomorsko-adriatyckiego zbudowana wokół osi Warszawa-Kijów-Rosja. Konstelacja taka zapewni wielkie korzyści każdemu z jej członków składowych, a całości w duchu cywilizacji europejskiej opartych na wartościach chrześcijańskich. W wypadku Rosji z porządku dnia zejdą jakiekolwiek próby podważania jej integralności terytorialnej czy jej panowania nad Syberią, a lęki takie podskórnie nurtują rosyjską elitę polityczną”. I ten zapisem chciałbym nieco rozszerzyć.
Szanując prawo każdego do poczucia integralności, stabilności i spokojnej przyszłości, należy jednak wziąć pod uwagę polityczne realia, z jakimi mamy obecnie do czynienia. Chrześcijaństwo wschodnie i zachodnie, to dwa odrębne systemy z odrębnymi ośrodkami decyzyjnymi. Nie mają porównania. Natomiast rosyjska koncepcja przestrzeni (od Władywostoku do Lizbony), jest niczym innym jak przynętą rzuconą w kierunku najsilniejszego państwa Europy – Niemiec, które mają za sobą pociągnąć „starą Europę”. Niemcy na pojęcie „przestrzeń” reagują tak samo, jak Polacy na pojecie „wolność”. Pozostałym krajom chodzi o zyski (a zyski reaktywują kolonializm). Rosja, oparta jakby o „koniec świata”, tę pazerność Zachodu wykorzystywała, aż do bólu. Putin znając dobrze Niemcy wiedział co robi.
Ale powołanie do życia samej przestrzeni, to za mało. Jej skrajne bastiony trzeba było ustawić jeszcze w takiej kolejności, aby nie budziły podejrzeń. Gdyby Rosjanie swoją propozycję opisową zaczęli od Lizbony, natychmiast zdradziliby swoje zamiary. Postawienie Władywostoku na początku owej nazwy musiało pobudzić zachodnią wyobraźnię związaną z syberyjskimi zasobami. Nazwanie przestrzeni od Lizbony do Władywostoku nie jest tym samym, co zakreślenie jej granic od Władywostoku do Lizbony. Drobny niuans, a jak wiele zmienia.
Polska w tej konfiguracji traci na tym najwięcej, bo propozycja rzucona jest ponad naszymi głowami, a uruchomienie pojęcia „przestrzeni” automatycznie zamyka naszą przestrzeń i ogranicza nam wolność, ba, klinczuje ją. W tym układzie geopolitycznym nie pozostaje nam nic innego, jak poddać się lub kolejny raz walczyć o wolność – przy czym warto zaznaczyć, że „walka” nie oznacza tu powstania... I jest to przykład, który pozwala zobaczyć na czym polegał dramat naszej drogi do wolności. Była to sytuacja bez wyjścia. I proszę już przestać wyśmiewać polskie powstania, bo ten śmiech staje się już śmiechem alienacji i wyobcowania. Możemy mówić o poziomie elit, ale nie możemy odmawiać własnemu narodowi prawa do wolności. Przestrzeń pomiędzy Rosją a Niemcami wymaga od Polaków wyrobienia obywatelskiego, dobrego wykształcenia i dobrej znajomości własnej historii i kultury. I tu nie ma zmiłuj się.
Oczywiście są jeszcze inne skojarzenia. Tak zbudowana koncepcja przestrzenna nawiązuje zwłaszcza do największych geopolityków: Mackindera, Haushofera i Mahan’a. Dzisiejszym architektom także imponuje szeroka wizja, ale nie da się ukryć, że niestety jest ona nadal bliższa bogu wojny niż pokoju. Przed II Wojną pojęciem pobudzającym wyobraźnię była „przestrzeń”, dziś jej miejsce zajęła globalizacja, co w zasadzie wychodzi na to samo. Nie mniej jednak mamy do czynienia z dwoma różnymi światami. Wiek XIX, poprzez humanizm (tamtego czasu) oraz rozwój techniczny, wówczas do ogarnięcia jeszcze przez ludzki rozum i normy moralne, stworzył ludzi o dużych horyzontach trzymających się cywilizacji jeszcze nie zerwanej z łańcucha. XX wiek był zupełnie inny. Był okresem dominacji chciwości i totalitaryzmów, a nieludzkie zachowania zdominowały na niego duży wpływ. Sześćdziesięciopięcioletni okres pokoju po II wojnie, pomimo odwoływania się do praw człowieka, zdołał przytłumić w nim to, co ma najcenniejszego – zrozumienie, współczucie, porozumienie, wzajemny szacunek, miłość. Miłość zwulgaryzowano do tego stopnia, że ograniczono ją do doznań seksualnych. Współczucie i zrozumienie oraz ludzki rozsądek nadal metodycznie rozbija się przez sensacyjny porządek informacji, a także i wiedzy. Ta od lat stosowana kanonada przypomina wiecznie żywą komunistyczna rewolucję, która musi mieć swoje przedpole i swoje konkretne cele. Ponadto oderwanie się cywilizacji od norm kultury, prowadzi ludzkość w kierunku dominacji siły i bezkarności, a rozwój technologii i wizja zysków dodatkowo podsyca w niej ujemne cechy. Dla powiedzmy ogólnie – ludzkości nie ma więc znaczenia Władywostok, Vancouver, czy Lizbona, ponieważ obydwa bastiony oznaczają to samo zagrożenie, a zrównoważony rozwój w tej przestrzeni jest hasłem bez pokrycia.
Rozwinięcie
Spójrzmy na spójność wewnętrzną poszczególnych regionów. Wymienione zostały trzy: blok USA-Kanada, oś Paryż-Berlin i federacja Międzymorza Warszawa-Kijów-Rosja. Jeżeli będziemy rozpatrywać je w kategoriach modnych dziś „prędkości”, to pierwszy blok północnoamerykański już należy do pierwszej, Paryż-Berlin ma zapewnioną drugą prędkość, a Warszawa-Kijów-Rosja należy do trzeciej. I nic tu już zmienić nie sposób. A skoro blok USA-Kanada ma zapewnione przywództwo, to Cieśnina Beringa w krótkim czasie okaże się najbardziej zmilitaryzowaną częścią świata, a Okręg Kaliningradzki straci swoje znaczenie. Oś Paryż-Berlin stanie się strefą – pomiędzy (środka), jej przeznaczeniem będzie wykonawstwo i posłuszeństwo. Federacji pozostanie zapleczem surowcowo-rolniczym. W takich warunkach ma odbywać się ten ów zrównoważony rozwój i oczekiwanie powszechnych korzyści.
Faktycznie jest to konstrukcja największej beczki prochu, jaką zdołano dotychczas wykoncypować. To już nie jest Unia Europejska, którą rozsadzają Niemcy, lecz zgrupowanie trzech państw o ambicjach światowego przywództwa: Stanów Zjednoczonych, które chcą je utrzymać oraz Rosji i Niemiec, które chcą je odzyskać. Ani Niemcy, ani tym bardziej Rosja nie zgodzą się z pozycją, którą im przypisano. Ponadto ani Rosja, ani Chiny nie zgodzą się aby Ameryka Północna stała się żandarmem i sędzią świata. Interesy Chin i Rosji w Azji wyraźnie stoją przeciwko interesom Rosji w tejże samej Europie. To pole bitwy wyklucza współdziałanie Rosji z Ameryką, ponieważ jej największy wróg siedzi w Azji. Europa jest Rosji potrzebna dla zwiększenia potencjału przeciwko zagrożeniom z południa. I to jest jedna płaszczyzna. Druga, to obszar Polski, którego podporządkowanie domyka koncepcję rosyjską i zamyka ją w Putinowskiej przestrzeni (Władywostok-Lizbona). To prawda, że obszarem tym z geopolitycznego punktu widzenia zainteresowane muszą być Chiny i Ameryka.
Z tej konstrukcji wyłania się obrotowa rola bloku amerykańskiego. Jest ona bardzo wygodna dla niego samego, ale zupełnie nie do zaakceptowania przez żadną ze stron.
Jest też jeszcze inny scenariusz: rozwój sytuacji politycznej na froncie południowym może pchnąć Rosję w kierunku Chin. Wówczas Europie nie pozostanie nic do gadania. Rosja i Chiny zagrożą bezpośrednio granicom Stanów Zjednoczonych.
Pozostała więc do wyjaśnienia rola Niemiec. Te, tu w każdym wypadku są dodatkiem, można powiedzieć języczkiem u wagi, na który w pierwszej kolejności kierowany jest atak. Centralne ich położenie będzie powodowało, że w ich neutralizacji lub marginalizacji będzie zainteresowana każda ze stron. Warianty mogą być następujące: współdziałanie Rosji i Niemiec znoszą Polskę, jako potencjalnego sojusznika innych bloków; współdziałanie USA i Rosji marginalizuje Niemcy jako beneficjenta, a wszelka niesubordynacja będzie karana; współdziałanie Rosji i Chin Przeciwko USA, Niemcy wysuwa na pierwszą linię frontu; współdziałanie USA i Chin, Niemcy czyni pierwszym celem ataku, a Polskę wynosi do roli sojusznika.
Największym więc zagrożeniem przestrzeni od Vancouver do Władywostoku są wewnętrzne jej sprzeczności. Nikomu jeszcze nie udało się uspokoić aspiracji ani Rosji (heartlandu), ani zjednoczonych Niemiec. Projekt ten jest pomysłem, który jeżeli dojdzie do skutku, to czeka go krótszy żywot niż może mieć Unia Europejska.
***
Chcąc jeszcze wyraźniej dostrzec wewnętrzne sprzeczności warto wziąć pod lupę jej poszczególne związki polityczne. Wówczas cała konstrukcja nabiera zupełnie innych parametrów.
Blok północnoamerykański (obszar pierwszej prędkości):
Siła:
- najwyższe technologie,
- najsilniejsza najnowocześniejsza w świecie armia,
- w tym układzie z położenia morskiego może przekształcić się w lądowo-morskie (budowa mostów przez Cieśninę Beringa),
- elastyczna gospodarka i elastyczni jej menadżerowie,
- amerykański mit i ogólny dobrobyt (jest o co walczyć)
Słabości:
- kultura konsumpcyjna,
- kryzys ekonomiczny
- kryzys cywilizacyjny (islam silny słabością chrześcijaństwa)
- integracja społeczna oparta na pieniądzu (możliwość rewolty rasowej),
- państwowy egoizm,
- brak wizji dobrego ułożenia świata.
- Wystawienie się na cel całemu światu.
2. Oś Paryż- Berlin (obszar drugiej prędkości):
Siła:
- wysokie technologie i silna gospodarka,
- zwarte kultury narodowe,
- położenie geograficzne – kontynentalno-morskie.
Słabości:
- kryzys ekonomiczny, który jest znacznie głębszy niż w grupie USA/Kanada,
- kryzys cywilizacyjny o większym zagrożeniu niż w bloku USA/Kanada,
- brak własnej armii i spójnych rządów,
- brak wizji kulturowej dla Europy,
- wzajemna rywalizacja francusko-niemiecka,
- możliwe konflikty na tle rasowym,
- brak umiejętności myślenia kategoriami ponadnarodowymi,
- brak odpowiedniej ilości surowców
- ludność o określonych oczekiwaniach socjalnych,
- niepewna pozycja Niemiec ( ich interesy nie są zbieżne z europejskimi; siła Niemiec zależna jest od eksportu na rynki całego świata).
- obszar drugiej prędkości.
3. Federacja Międzymorza (największy obszar – trzeciej prędkości):
Siła:
- baza surowcowa potrzebna Zachodowi,
- totalitarne państwo i dążność do odbudowy imperium,
- Rosja jako obszar siły – Polska i Ukraina, jako region bezsiły,
- brak zgody na podporządkowanie się komukolwiek, silne służby specjalne,
- największy i niedostępny obszar geograficzny,
- akceptacja pozostałych bloków na wewnętrzne rozwiązania rosyjskie w federacji (Polska, Ukraina i inne),
- podporządkowanie Polski i Ukrainy wzrost potencjału siły Rosji,
- brak kryzysu ekonomicznego w wydaniu zachodnim.
Słabości:
- obszar trzeciej prędkości,
- sąsiedztwo Chin i ich apetyt na syberyjskie surowce,
- brak nowoczesnej gospodarki i nowoczesnych technologii,
- podporządkowanie sobie Ukrainy i Polski spowoduje represje, ale też powrót wśród nich do koncepcji jagiellońskich,
- silne polityczne działania Chin w kierunku rozbicia jedności federacji,
- uwaga wykorzystywanej ludności skierowana na pomoc Chin.
Zakończenie
Trzy bloki wymienionej przestrzeni to zbitka nagromadzonych sprzeczności z okresu przynajmniej ostatnich 200 lat. Powtórne wklejenie nas w Federację Rosyjską jest niczym innym, jak kolejną Jałtą i zgodą na kolejne samodzierżawie. Ale jedno jest pewne, że żaden architekt, ani najbardziej skomplikowana symulacja, ani nawet najpojemniejszy komputer nie są w stanie przewidzieć skutków tego „zjednoczenia” – na siłę. Słowem kluczem (maską) jest pojęcie „zrównoważonego rozwoju”. Tak naprawdę chyba nikt nie wie co on ma znaczyć. Unia Europejska też miała być takim regionem. Dziś pozostały tylko nierówne prędkości. Ponadto proporcje wielkości poszczególnych regionów z gospodarczego punktu widzenia może i spójne, ale obszarowo tak nieporównywalne, że na lidera rosyjsko-europejskiej przestrzeni wyłania się Rosja. Lidera niekwestionowanego, który tak wzmocniony może zawierać sojusze z każdym. Przestrzeń od Vancouver do Władywostoku z łatwością przetworzy się wówczas w przestrzeń od Władywostoku do Lizbony – zgodnie z życzeniem Rosji. I pierwszym sojusznikiem nie będzie Ameryka, lecz będą prawdopodobnie Chiny – przeciwko Stanom Zjednoczonym. Reset Obamy i jego powtórny wybór będzie sprzyjał takiemu rozwiązaniu. Ale zamknięcie przestrzeni od Vancouver do Władywostoku nie odbędzie się natychmiast, Putin zapewne poczeka na owoce resetu Obamy: Ukraina za Irak i dopiero wówczas włączy pilota w grze. I w taki sposób strefa zrównoważonego rozwoju stanie się strefą niezrównoważonego konfliktu. Putin już głosi, że nie wejdzie do Unii, ponieważ to Unia ma zostać podporządkowana Rosji.
Ucywilizowanie Rosji na wzór łaciński jest już chyba jakimś nieporozumieniem. Kultura chrześcijańska, która w Europie upada, nie może nikogo cywilizować. Ponadto pojednanie z Cyrylem jest bardziej wprowadzeniem prawosławia na europejskie salony, niż odwrotnie – cywilizacji łacińskiej na teren Rosji. Epoka, w której dialog mógł podlegać jakiejś regule wzajemności umarła wraz z Janem Pawłem II. Na wschodzie mamy więc silne prawosławie i silny islam – na europejskie życzenie. Włączenie więc Rosji lub Rosji i Niemiec we wspólny gospodarczy krwioobieg, przypomina pomysł na Unie Europejską. Ale jedno jest pewne –Rosja swoje święto narodowe może już związać z innym wydarzeniem historycznym.
Ale nie jest to takie proste, bo kończą się czasy narzucania komukolwiek czegokolwiek siłą. Oczywiście prądów w tym kierunku wyeliminować nie sposób, bo taki był los państw i jest ludzi na tej ziemi, ale duch XXI wieku mówi coś zupełnie innego. Mówi, że ta epoka należy już nie do Putina i podobnych jemu myślących, lecz do Jana Pawła II, a więc do Polaka. Rosja, Niemcy, ale też Ameryka i Chiny, jeżeli chcą zachować swoją pozycję w świecie a świat i siebie przy życiu, muszą się politycznie uspokoić. Na tym poziomie zbrojeń, nie ma innego wyjścia. Globalizacja, owszem dokonuje się poprzez technologię i gospodarkę, ale ustawiona odgórnie prowadzi do klęski. Świat ma tylko jedną drogę pokojową – powolną integrację oddolną opartą na kulturze, która zdoła ograniczyć furię cywilizacji zerwanej łańcucha. Każda inna droga prowadzi do globalnej wojny i totalnego zniszczenia świata. Równowaga w świecie została zachwiana, ale tym razem „ziemia niczyja” nie jest już do zdobycia i złupienia, lecz do oddolnego zagospodarowania przez ludzkość, bez pomocy totalitaryzmu.
***
W związku z tym, że świat tak czy inaczej pójdzie w złym kierunku, musimy zadbać o własne interesy. Na przestrzeni ostatnich 20 lat Państwo Polskie, które dla Niemców i Rosjan zajmuje takie same miejsce, jak Niemcy w przestrzeni od Vancouver do Władywostoku, zostało do takiego stopnia osłabione, że jedynym zagrożeniem dla nich jest już tylko nasza historyczna demokratyczna tradycja. Istnieje ona dziś bardziej na papierze niż w rzeczywistości. Polacy tego niestety nie rozumieją. Naszą rolą jest czekać na nadarzającą się okazję. Tak, jak czekała AK, NSZ, Polskie Państwo Podziemne i czekało zbrojne powojenne podziemie. Nie doczekali się. Tragiczne, ale w tej konstelacji geopolitycznej nie było innego wyjścia. Nie było. Najważniejsza w tym wszystkim jest jednak świadomość. To jest nasz jedyny bastion siły, który nieustannie jest nam burzony, i nieustannie przez nas odbudowywany. Z tym bastionem trwa walka o różnym nasileniu od około 200 lat. I ciągle przegrywamy, bo wciąż nie możemy wypełnić testamentu Kościuszki – solidarności i jedności narodowej. Naszym największym wrogiem jest czas.
Szansą jest dojście Chin do głosu, ponieważ one zmieniają cały nasz układ geopolityczny. W takiej euroazjatyckiej przestrzeni to Rosja znajdzie się w samym środku, a raczej znajdą się jej syberyjskie bogactwa mineralne (o tym pisałem już wcześniej na tym portalu). Bez tych bogactw przestaje się liczyć.
Polska nie ma nic do powiedzenia w przestrzeni od Władywostoku do Lizbony, tu wyraźnie zawiodły elity. To kolejne porozumienie tych samych sił, które rządzą Europą od Kongresu Wiedeńskiego. Przestrzeń od Vancouver do Władywostoku znosi wprawdzie niebyt Polski i wynosi jej geopolityczne położenie, ale pozostawia ten sam warunek – elity na odpowiednim poziomie. Nie zmienia to jednak faktu, że o roli Polski zadecyduje stanowisko USA i Chin. I to jest aspekt polityczno-militarny.
Natomiast stabilność przestrzeni od Vancouver do Władywostoku to już zupełnie inna rzecz, będzie ona możliwa wówczas, gdy Stany i Kanada pozostaną na swoim miejscu, a Biały Dom przeniesie się do Warszawy. I nie jest to żart, lecz odpowiedź geopolitycznej statystyki. Biały Dom będzie wprawdzie mniej bezpieczny, ale znacznie bardziej kreatywny i racjonalny.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144282-szansa-jest-dojscie-chin-do-glosu-poniewaz-one-zmieniaja-caly-nasz-uklad-geopolityczny-to-rosja-znajdzie-sie-w-samym-srodku