Porażające. Dla obrony władzy i oficjalnych "raportów" nt. Smoleńska "Wyborcza" nie waha się instrumentalizować nawet zbrodni Holocaustu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Dawno nie czytałem tak głupiego tekstu jak dywagacje Wojciecha Maziarskiego o tym iż to co nazwał "kłamstwem smoleńskim", zaprzeczaniem (według mnie kłamliwej, ale to inna sprawa) wersji oficjalnej przebiegu tragedii smoleńskiej, powinno być traktowane na równi z kłamstwem oświęcimskim. Wyłączam oczywiście z tego rankingu Tomasza Lisa, bo rzadko można u niego znaleźć jakąkolwiek własną, nawet głupią, myśl.

Maziarski tym razem naprawdę mnie zaskoczył. Oto użył bowiem w bieżącej politycznej walce, i to na łamach "Gazety Wyborczej", określenia, które do tej pory było dla tego środowiska świętością. Bo skąd się wzięło akurat kłamstwo oświęcimskie? Dlaczego negowanie tego akurat faktu historycznego, to znaczy Zagłady narodu żydowskiego dokonanego przez naród niemiecki w czasie II Wojny Światowej w bestialski sposób, zostało w wielu krajach spenalizowane, objęte sankcją karną? Właśnie ze względu na wyjątkowość tej zbrodni, na jej totalny charakter, na jej ohydę i skalę.

Ileż to tuszu wylano w drukarniach Agory i pokrewnych by bronić tezy o wyjątkowości zbrodni Holocaustu. Ale wystarczyło trochę emocji politycznych by Wojciech Maziarski lekką ręką podeptał to przekonanie. Ot, uznał iż może zrównać z kłamstwem oświęcimskim trudną dla niego do przyjęcia, ale przecież mieszczącą się w granicach cywilizowanego rozumowania, tezę o tym iż niewyjaśniona do dziś śmierć dużej części polskiej elity w smoleńskim błocie była spowodowana zamachem.

Odkładam teraz świadomie na bok prawdziwość lub fałszywość tej tezy, możliwość jej dowiedzenia lub jej obalenia. Zwracam uwagę na sam fakt zastosowania tego równania: zakaz kłamania na temat Holocaustu zostaje w jego tekście zrównany z propozycją zakazu zaprzeczania takiej lub innej wersji wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku, wydarzeń, które są tematem sporu politycznego w Polsce i nadal przedmiotem dochodzeń.

Przykro to pisać, ale pokazuje jak bardzo zapętlili się publicyści "Wyborczej" i okolic w swojej nienawiści, jak zapiekli są w obronie oficjalnych, rosyjsko-millerowskich raportów o tragedii 10 kwietnia 2010 roku i w walce interes ekipy Platformy.

Tak bardzo, że nie wahają się instrumentalizować jednej z największej zbrodni XX wieku, zbrodni Holocaustu. Sugerują w ten sposób, niestety, że traktują ją utylitarnie, użytkowo. Przecież taki jest właśnie sens efekciarskiego, ale wyjątkowo głupiego, komentarza Maziarskiego. Niemieckie ludobójstwo, gazowanie niewinnych ludzi cyklonem B i spalinami, bestialstwo wobec całych rodzin, dzieci, rozstrzeliwanie, mordowanie całego narodu zostaje nagle użyte do obrony politycznej, bieżącej tezy. Ba, uznane za coś mniej groźnego i mniej gorszącego niż inne stanowisko w sporze o Smoleńsk!

Gdzie jest granica politycznej zapiekłości? Jakie będą skutki takich koszmarnych zabaw naprawdę poważnymi pojęciami?

Czy publicyści "Wyborczej" zdają sobie sprawę, że gdy następnym razem zaczną mówić o konieczności szacunku dla ofiar Holocaustu, gdy zdenerwują się słysząc negowanie śmierci milionów ludzi, mogą usłyszeć w odpowiedzi: ale przecież już ogłosiliście, że "kłamstwo smoleńskie groźniejsze od oświęcimskiego".

Wyjątkowo głupie jest to co robią. I bardzo smutne, wręcz nieludzkie, bo obrażające pamięć o milionach ofiar ohydnego niemieckiego ludobójstwa.

Szczerze mówiąc pierwszy raz od dawna pomyślałem, że nawet Lis by czegoś tak idiotycznego nie napisał.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych