Bez aktywności polityki amerykańskiej wielu konfliktów międzynarodowych. Pokazał to np. konflikt libijski, który próbowali rozwiązać Europejczycy własnymi siłami, głównie francusko-włoskimi, które nie mogły poradzić sobie z kilkoma tysiącami najemnikami Kadaffiego
- mówi w wywiadzie dla wPolityce.pl Witold Waszczykowski, były ambasador RP w Iranie, zastępca szefa BBN w kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego
wPolityce.pl: Czy w wyniku zwycięstwa Baracka Obamy coś z mieni się dla Polski? Czy musimy liczyć się z kontynuacją?
Witold Waszczykowski:
Moim zdaniem będzie to kontynuacja stagnacji, jaką obecnie mamy w relacjach polsko-amerykańskich. Obama już kilka lat temu uznał, że trzeba zmieniać główne kierunki polityki amerykańskiej. Zarządził zwrot priorytetów z obszaru Europy, z obszaru transatlantyckiego w kierunku Pacyfiku i Azji.
Po drugie Obama rozpoczął politykę tzw. resetu wobec Rosji. A więc uznał, że Rosja nie jest krajem rywalizującym, ale krajem współpracującym w rozwiązywaniu przynajmniej części konfliktów światowych. No i za to wsparcie, za ten reset Rosjanom zapłacił tarczą rakietową i zatrzymaniem procesu rozszerzania NATO na wschód.
Pytanie jest w tej chwili, czy dalej będzie chciał kontynuować reset? A słyszeliśmy przecież jego wypowiedź z marca tego roku, że „będzie bardziej elastyczny po wyborach”, no to można się zastanawiać czym dalej zapłaci Rosjanom i czy nadal będzie to naszym kosztem, kosztem naszych interesów.
A jak może ułożyć się sytuacja na Bliskim Wschodzie, w sprawach Iranu, wokół Izraela?
To jest też ważne pytanie, dlatego że Obama od kilku lat nie przejawiał żadnej aktywności na tym kierunku. Ostatnie jego wielkie wystąpienie (na tematy bliskowschodnie – przyp. red.) to w 2009 r. Przemówienie w Kairze, gdzie odcinał się od polityki Busha, zapowiadał zmianę. No ale poza tym, że się wycofał, że polityka USA wobec Bliskiego Wschodu została wręcz zamrożona, to żadnej aktywności nie widać.
Nie widać żadnej recepty wobec Iranu, nie widzę recepty wobec Syrii. Absolutną bierność widać w kwestiach „wiosny arabskiej”.
W tej chwili czekamy. Dostał mandat na kolejne cztery lata; czy będzie dalej siedział cicho, czy będzie prowadził politykę reaktywną, gdy nastąpi jakiś kryzys, czy też zacznie prowadzić bardziej aktywną politykę, np. wobec kryzysu syryjskiego.
Niestety przesłanek do aktywności polityki amerykańskiej nie widzę.
Czyli można uznać, że te szalenie wylewne gratulacje ze strony polityków izraelskich są raczej takim typowym dyplomatycznym zagraniem?
Absolutnie tak. Myślę, że także dla nich jest to przykra niespodzianka, bo spodziewali się zmiany no i to jest kłopot. Bo bez aktywności polityki amerykańskiej wielu konfliktów międzynarodowych. Pokazał to np. konflikt libijski, który próbowali rozwiązać Europejczycy własnymi siłami, głównie francusko-włoskimi, które nie mogły poradzić sobie z kilkoma tysiącami najemnikami Kadaffiego. Dopiero, gdy do konfliktu właczyli się Amerykanie, oczywiście nie na pierwszym froncie, ale gdzieś z tyłu wspierając siły NATO, konflikt został rozwiązany.
Dopóki nie bedzie aktywnej agendy amerykańskiej włączania się w ten czy inny problem międzynarodowy, konflikty będą się tliły, a nawet rozszerzały, natomiast nie będą rozwiązywane.
Rozm: Slaw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/144022-obama-w-poprzedniej-kadencji-zamrozil-aktywnosc-polityczna-usa-realna-jest-grozba-takze-dla-polski-utrzymania-tej-stagnacji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.