GW w formie! Wymagało to trochę akrobacji, ale w końcu udało się dowieść, że ciała prezydenta Kaczorowskiego nie rozpoznał Jarosław Kaczyński

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Aż miło patrzeć, jak Gazeta Wyborcza niestrudzenie dąży do pokazania całej prawdy o katastrofie w Smoleńsku. Redaktor Paweł Wroński rozmawia na łamach z dwoma dyplomatami, których imion ani nazwisk nie ujawnia, a którzy twierdzą, że byli w Smoleńsku po katastrofie. Dyplomaci twierdzą, że to nie odwołany wiceminister Jacek Najder jest odpowiedzialny za pomyłkę przy identyfikacji ciała Prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego.

Dyplomata A: Przeprosił i wziął to wszystko na siebie dlatego, że to on podpisał protokół identyfikacji zwłok pana prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego. Uważamy, że opinia publiczna powinna wiedzieć, jak do tego doszło. (…) Ciała do Moskwy były transportowane śmigłowcami. Zeszliśmy do podziemia, ogromnej chłodni, gdzie było przechowywanych kilkanaście ciał najlepiej zachowanych z katastrofy smoleńskiej. Rosjanie wysuwali szuflady. To była druga, może trzecia szuflada. W niej znajdowały się zwłoki, jak wówczas uważaliśmy, prezydenta Kaczorowskiego. (...) Nikt z nas nie miał wątpliwości.

Dyplomaci mówią także, że ciało prezydenta błędnie rozpoznano już wcześniej, w Smoleńsku. Pomylić mieli się, według relacji, dyplomaci, funkcjonariusze BOR ale także oddające hołd nie temu ciału co należy delegacje rządowa i skupiona wokół prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego.

Dyplomata A: (…) Te zwłoki zostały wyniesione z miejsca katastrofy jako jedne z pierwszych. Były w białej koszuli i w ciemnych spodniach, bez butów. Widoczny był ciężki uraz głowy, ale twarz była niemal nietknięta. Ten człowiek [nie jest to osoba publiczna, nie podajemy nazwiska] był niezwykle podobny do prezydenta. Od początku właśnie te zwłoki zostały uznane za zwłoki prezydenta Kaczorowskiego.

Dyplomata B: Wieczorem 10 kwietnia do Smoleńska przybyły dwie polskie delegacje. Najpierw delegacja na czele z premierem Donaldem Tuskiem, potem delegacja na czele z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Obu tym delegacjom przedstawiono spoczywające na folii odnalezione właśnie zwłoki prezydenta Lecha Kaczyńskiego, jednego z polityków PiS oraz właśnie Ryszarda Kaczorowskiego, to znaczy ofiary podobnej do prezydenta Kaczorowskiego. Najpierw oglądała je i oddała im hołd delegacja rządowa, potem delegacja PiS.

Gdyby to napisano w innej gazecie, to może nawet za szokujące uznalibyśmy domysły, że współodpowiedzialnego za pomyłkę ciała próbuje się czynić Jarosława Kaczyńskiego. W przypadku Wyborczej, to nie dziwi, ani trochę. Dziwi, wręcz szokuje inne stwierdzenie.

Istotne jest, że od początku te zwłoki zostały powszechnie uznane za zwłoki prezydenta Kaczorowskiego.

O co tu chodzi? Co to za brednie? Co to znaczy "zwłoki zostały powszechnie uznane"? Gdzie badania DNA? Pachnie na kilometr żałosną prowokacją.

Na szczęście redaktor Wroński nie musi zdradzać (nie to, co w "Rzeczpospolitej"), kim są i czy w ogóle istnieją dyplomaci A i B. Ważne, że udało się gdzieś przemycić, że Kaczyński też nie rozpoznał prezydenta Kaczorowskiego. Taki był bajzel. No, to jak np. taka biedna Kopacz mogła sobie z czymkolwiek poradzić?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych