Kampania w USA na ostatniej prostej. Ostatnie sondaże wskazują na minimalną przewagę Baracka Obamy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem wyborów w USA sondaże nadal wskazywały, że Barack Obama i Mitt Romney idą łeb w łeb w wyścigu do Białego Domu. Dały się jednak zauważyć oznaki lekko rosnącego poparcia dla prezydenta.

W przeprowadzonym w poniedziałek sondażu "Washington Post" i telewizji ABC News Obama miał poparcie 50 procent wyborców, którzy zapowiadają, że będą głosować, natomiast Romneya popierało 47 procent.

Jeszcze dwa dni temu różnica między nimi była tylko jednoprocentowa. Obserwatorzy zwracają też uwagę, że Obama po raz pierwszy od lipca przekroczył próg 50 procent w sondażu "Washington Post".

Także sondaż agencji Reutera i ośrodka badania opinii Ipsos wykazał pewne powiększenie się przewagi Obamy - w poniedziałek chciało na niego głosować 48 procent prawdopodobnych wyborców, podczas gdy na Romneya 46 procent.

Są to jednak różnice mieszczące się w granicach błędu statystycznego.

Z drugiej strony, jak zwrócił uwagę Alex Burns z waszyngtońskiego magazynu "Politico", Obama wciąż wyprzedza Romneya w sondażach w większości swing states, czyli stanów pełniących w wyborach rolę przysłowiowego języczka u wagi. Chodzi tu zwłaszcza o Ohio, Nevadę i Wisconsin. W Wirginii wygląda na równe szanse obu kandydatów, a na Florydzie także na remis.

Z sondażu "Washington Post" wynika też, że w ostatnich dniach Obama poprawił swe notowania w takich grupach wyborców jak biali Amerykanie. Obecnie 41 procentach białych gotowych jest na niego głosować. Jeszcze niedawno, po pierwszej debacie telewizyjnej, popierało go poniżej 40 procent tej grupy elektoratu.

Prezydent zyskał też wśród wyborców niezależnych - obecnie 46 procent z tej kategorii chce na niego głosować, a na Romneya 48 procent. 10 dni temu przewaga kandydata Republikanów nad Obamą była 20-procentowa - popierało go 58 procent niezależnych, podczas gdy Obamę tylko 38 procent.

Niektórzy obserwatorzy wyrażają wątpliwości co wiarygodności sondaży przedwyborczych, które przeprowadza się z reguły przez telefon.

Alex Burns, zapytany o to w poniedziałek na briefingu w Foreign Press Center w Waszyngtonie odpowiedział, że pojedyncze sondaże mogą się mylić, ale kiedy oblicza się średnią z kilku, można przewidzieć wynik wyborów z duża dozą prawdopodobieństwa.

W takim na przykład stanie jak Ohio w ciągu ostatnich dwóch tygodni sondaże CNN, tygodnika Time, Public Policy Polling i prze badania opinii wykazywały niezmiennie, że prezydent prowadzi różnicą 3 do 5 punktów procentowych. To dość stabilny trend

- powiedział Burns.

W USA nie ma "ciszy przedwyborczej" - sondaże publikuje się do samego dnia wyborów. Do końca też kandydaci prowadzą kampanię. W poniedziałek Obama i Romney odwiedzili każdy po cztery stany i spotkali się tam z wyborcami w sumie w 14 miejscowościach.

Obaj powtarzają wszędzie te same argumenty przekonując ludzi do głosowania na siebie. Przeważają wśród nich ataki na przeciwnika.

lw, PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych