Cezary Gmyz wykonał znakomitą pracę opisując wyniki próbek ze śladami materiałów wybuchowych zanim w Moskwie przemienią się w dezodoranty

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

W ostatnim moim tekście pytałem czy próbki pobrane z wraku rządowego Tu-154m są tak samo zabezpieczone jak były zabezpieczone czarne skrzynki zniszczonego w dniu 10.04.2010 polskiego samolotu.

 

Sprzęt którym dysponuje CLK pozwala na osiągnięcie ok. 98 % pewności, że badana próbka zawiera ślady materiału wybuchowego. Prokurator Szeląg wykorzystał jednak brak formalnie zakończonej ekspertyzy biegłych, aby pośrednio zanegować fakt znalezienia składników TNT i nitrogliceryny we fragmentach wraku. Negacja ta oznaczała brak oficjalnych ostatnich wyników a nie brak materiałów wybuchowych na próbkach.

O badaniach detektorami IMS:

Wypowiedź prok. Szeląga z konferencji prasowej, 30.10.2012:

Nie jest prawdą, że w wyniku przeprowadzonych czynności i badań stwierdzono, że na próbkach zarówno z wnętrza samolotu, jak i poszycia skrzydła znajdują się ślady trotylu, jak i nitrogliceryny. Nie stwierdzono również takich substancji na centropłacie samolotu, w miejscu łączenia kadłuba ze skrzydłem.

Urządzenia wykorzystywane są tylko do wstępnych, szybkich testów przesiewowych, wskazujących co najwyżej na możliwość wystąpienia związków chemicznych mogących być materiałem wysokoenergetycznym. Urządzenie wskazywało biegłym, że badany element powinien być zabezpieczony i poddany szczegółowym, profesjonalnym badaniom w laboratorium. Dopiero badania laboratoryjne będą mogły być podstawą do twierdzenia o istnieniu bądź nieistnieniu śladów materiałów wybuchowych.

Wieczorem "Rzeczpospolita" poinformowała na swojej stronie internetowej, że - jak powiedział jej rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk - próbki, które wskazali polscy biegli, nadal są w Rosji.

Zostały one wytypowane przez polskich biegłych na podstawie wskazań urządzeń, które wykazały obecność cząstek wysokoenergetycznych, których źródła pochodzenia mogą być przeróżne

- powiedział Martyniuk. Dodał, że "próbki te zostaną dopiero do Polski sprowadzone w ramach pomocy prawnej".

Oczekiwanie na próbki może długo potrwać, wnioskując po tym, w jakim tempie Rosjanie realizują nasze wnioski o pomoc prawną.

Prokuratura jednak z całą stanowczością twierdzi, że zabezpieczony materiał z poszycia i wnętrza samolotu, który został zebrany by sprawdzić, czy nie doszło do wybuchu na pokładzie, będzie badany wyłącznie przez polskich specjalistów, a nie przez Rosjan.

Nie można mieć 100-procentowej pewności, że do czasu przekazania próbek nic złego się z nimi nie stanie. Proceduralnie zabezpieczają je jednak plomby i pieczęcie - podobnie jak w przypadku czarnych skrzynek. Dopiero po przesłaniu próbek do Polski, rozpoczną się ich badania pod kątem obecności na pokładzie śladów materiałów wybuchowych.

Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk przyznał „Rzeczpospolitej”, że wytypowane przez biegłych próbki do badań pirotechnicznych pozostawiono w Rosji. Mają one zostać sprowadzone do Polski w ramach wniosku o pomoc prawną. Jednocześnie rzecznik podkreślił, że mają one być badane wyłącznie w Polsce. Ta praktyka byłaby niezgodna z dotychczasową, stosowaną w śledztwie smoleńskim praktyką pomocy prawnej. Polega ona na występowaniu polskich (lub rosyjskich) śledczych do swojego odpowiednika o przeprowadzenie określonych czynności. Strona do której skierowano prośbę wykonuje je i przesyła dokumentację wnioskodawcy. Tak było np. przy okazji pracy polskich archeologów w Smoleńsku (pracowali oni pod nadzorem i na rzecz śledczych rosyjskich), czy wreszcie sprawdzeń rodzin polskich pilotów w IPN, które przeprowadzała prokuratura polska na wniosek Rosjan. Jest zatem mało prawdopodobne skorzystanie tej formuły, ponieważ trudno wyobrazić sobie sytuację w której Rosjanie przekazaliby stronie polskiej kluczowe dowody w sprawie, tracąc kontrolę zarówno nad nimi, jak i wynikami badań. Nie ma żadnej gwarancji, że próbki – jeśli w ogóle Komitet Śledczy przekaże je Polsce- nie zostaną wcześniej poddane nieuprawnionym ingerencjom, tym bardziej, że sposób ich „zabezpieczenia” w Rosji (plomby i pieczęcie) jest analogiczny do sposobu przechowywania taśm z rejestratorów lotu, z których szczególnie jedna (taśma dźwiękowa z MARS-BM) zaczyna wzbudzać coraz większe wątpliwości co do oryginalności.

Myślę, że dobrą odpowiedz dał @chrust - komentator na niepoprawnych pod moim ostatnim tekstem, który zarazem wymyśił taki oto znakomity tytuł.

"Te próbki są tak zabezpieczone jak worki cukru z Riazania"

Zacytował także fragment książki Aleksadra Litwinienki - "Wysadzić Rosję". Wiarygodność treści daje fakt, że autor książki został zabity przez rosyjskie służby.

http://www.gandalf.com.pl/b/wysadzic-rosje/

Wysadzić Rosję. Fiasko FSB w Riazaniu

FSB w Riazaniu znalazło materiały wybuchowe podłożone pod ścianę nośną bloku mieszkalnego, w którym było 77 mieszkań. W trzech 50kg workach po cukrze znajdowało się urządzenie detonujące: 3 baterie, zegar oraz ładunek inicjujący. Nastawiono je na 5:30. Analiza substancji znalezionej w workach, przeprowadzona za pomocą analizatora gazowego, wykazała obecność materiału wybuchowego z rodzaju heksogenu. Użyto nowoczesnych i poprawnie działających przyrządów, a specjaliści, którzy przeprowadzili analizę, byli doskonale wyszkoleni.

Zawartość worków nie przypominała kryształów cukru. Wszyscy świadkowie potwierdzili, że zawierały one żółtawą, granulowaną substancję - właśnie tak wygląda heksogen. 23 września centrum prasowe MSW Rosji wydało oświadczenie, potwierdzające, że „analiza substancji wykazała obecność oparów heksogenu" i że ładunek wybuchowy został rozbrojony. Miejscowi eksperci stwierdzili, że detonator był sprawny i że „cukier" był w istocie mieszanką wybuchową. Substancja znaleziona w workach wciąż była poddawana analizom, których celem było ustalenie składu chemicznego mieszanki znalezionej w workach oraz skutków jej eksplozji. Worki wysłano do laboratorium FSB w Moskwie, a ich zawartość wysłano do specjalistycznego ośrodka ekspertyz kryminalistycznych MWD w Moskwie.

FSB w Riazaniu zatrzymała dwóch terrorystów.

Po odnalezieniu worków z materiałami wybuchowymi i sprawnym urządzeniem detonującym w mieście rozpoczęto operację Przechwycenie. Pracownica firmy telekomunikacyjnej, nagrała podejrzaną rozmowę z Moskwą: „Wysiadajcie pojedynczo, wszędzie są patrole", mówił głos ze stolicy. Funkcjonariusze nie mieli żadnych wątpliwości, że udało się namierzyć niedoszłych sprawców zamachu. Pojawił się jednak problem: numer, z którym kontaktowali się terroryści, przypisany był do jednego z biur FSB w Moskwie.

Jednak jak tylko podstawowy dowód rzeczowy - trzy worki z materiałami wybuchowymi i sprawnym detonatorem - został dostarczony do FSB w Moskwie stwierdzono, że prowincjonalni eksperci z Riazania popełnili błąd i opublikowano mylne wyniki analiz. Fachowcy z FSB w Moskwie utrzymywali, że worki zawierają zwykły cukier i że urządzenie detonujące jest tylko makietą. Milicjanci, którzy mieli kontakt ze swymi kolegami z kryminalistyki i którzy pierwsi zajmowali się tą sprawą, uparcie twierdzili, że worki zawierały heksogen i że nie ma mowy o żadnej pomyłce.

Pomimo, że w porannych gazetach szczegółowo opisano, jak doszło do udaremnienia zamachu, chwilę później szef FSB wystąpił z oświadczeniem, w którym ujawnił, że zamach bombowy w Riazaniu wcale nie był zamachem, tylko ćwiczeniami"

Widać więc, że Cezary Gmyz wykonał znakomitą pracę opisując wyniki próbek ze śladami materiałów wybuchowych zanim w Moskwie przemienią się w dezodoranty i w takiej formie wyruszą do Polski. Gdyby nie Cezary Gmyz nigdy nie dowiedzielibyśmy się co zostało zostawione w Moskwie przez polskich prokuratorów.

Ponawiam pytania z poprzedniego tekstu:

W związku z tym wciąż aktualne są następujące pytania i żądania:

1.  Skoro nic nie wykryto dlaczego prok. Seremet poinformował o tym D. Tuska?

2. Jak wyglądają "plomby" i "zabezpieczenia" próbek z materiałami wybuchowymi, czy chroni je tylko skrawek papieru z zwykłą pieczątką i podpisem, które są niezwykłe łatwe do podrobienia?

3. Czy części wytypowane do badań pirotechnicznych będą zabezpieczone w równie nieprofesjonalny sposób jak czarne skrzynki?

4.  W jaki sposób zostawienia próbek w Rosji wpłynie na rzetelność i wiarygodność badań w Polsce w znaczeniu formalnym i procesowym skoro utracono wpływ na ważne ogniwa w procesie badawczym -przechowywywanie próbki, transportowanie próbki?

5. Czy został ustalony konkretny czas ich przekazania Polsce?

6. Czemu się mówi o czasie pół roku skoro Rosjanie mają ich nie badać?

7.Czemu rząd Donalda Tuska i prokuratura od 11.04.2010 milczy w sprawie przetrzymywania przez Rosję broni i kamizelek kuloodpornych oficerów BOR-u? Kiedy polska prokuratura lub rząd Donalda Tuska zacznie się domagąc zwrotu tych dowodów, które w sposób doskonały mogłyby określić czy na pokładzie Tu-154m doszło do wybuchu gdyż kamizelki kuloodporne poza analizą chemiczną mogły zostac poddane analizie materiałowej na odkształcenia pod wpływem dużych sił i ciśnień?

8. Kiedy zostanie Polsce zwrócony wrak samolotu i na jakiej podstawie prawnej jest przetrzymywany skoro zgodnie z prawem międzynarodowym powinien byc zwrócony najpózniej po zakonczeniu badań komisji MAK a więc w styczniu 2011 roku?

Bez odpowiedzi na te pytania wszelkie wykluczanie występowania materiałów wybuchowych w próbkach związanych z tragedią smoleńską jest pozbawione podstaw.

Konrad Matyszczak, Marek Dąbrowski

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych