Najbliższe dwa tygodnie będą rozstrzygające dla powodzenia negocjacji nt. Wieloletnich Ram Finansowych Unii Europejskiej na lata 2014-2020, czyli unijnego budżetu na kolejne siedem lat.
Od poniedziałku rozpoczynają się rozmowy prezydencji cypryjskiej z umocowanymi przedstawicielami poszczególnych krajów członkowskich (ministrami, ambasadorami i tzw. szerpami). Co ciekawe, ze strony instytucji europejskich w rozmowach tych uczestniczyć będą szefowie gabinetów: przewodniczącego Rady Europejskiej i przewodniczącego Komisji Europejskiej, a zatem już bez udziału komisarza Lewandowskiego. Jednocześnie swą dominacyjną inicjatywę polityczną zaczyna potwierdzać Angela Merkel, która ma bogaty plan spotkań, w tym wizytę w Parlamencie Europejskim w Brukseli i rozmowy z Cameronem w Londynie.
A w Polsce?
W Polsce cisza, przerywana jedynie niemądrymi połajankami Tuska i Sikorskiego skierowanymi w stronę posłów opozycji, jako rzekomych sojuszników Wielkiej Brytanii odpowiadającej się za cięciami budżetowymi. Tymczasem każdy, kto choć trochę śledzi wydarzenia w Unii, wie, że pierwotny pomysł Komisji w zakresie budżetu (utrzymujący jego dotychczasowy poziom, a mimo to uznawany dziś za projekt tzw."dużego budżetu") już został przez prezydencję cypryjską ograniczony, na wniosek najbogatszych państw, o 50 mld. euro, a i tak kraje takie jak Niemcy, Francja czy Szwecja licytują się obecnie w propozycjach dalszych cięć od 100 do nawet 200 mld euro. Polska staje więc przed frontem koalicji dużych państw niechętnych zachowaniu obecnej wysokości środków europejskich, w tym grupą najbliższych politycznych przyjaciół obozu władzy w Polsce, a nie przed jednym wrednym Albionem (wiadomo: Cameron od dawna jest członkiem PiSu na emigracji)
To pierwsze tak poważne negocjacje Donalda Tuska.
W historii polskiego członkostwa w Unii (i drogi do niego) Platforma nigdy nie brała odpowiedzialności za wynik wielostronnych kluczowych rozstrzygnięć unijnych. Wejście do Unii negocjowała koalicja SLD-PSL i prezydent Kwaśniewski, budzet na lata 2007-2013 (którego wydawaniem tak się obecny rząd chwali) oraz traktat z Lizbony negocjowano za czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości i śp. Prezydenta Kaczyńskiego. Teraz nadszedł czas prawdziwej próby dla PO.
Niestety, zanim w poniedziałek rozpocznie się "ostatnia prosta" negocjacyjna, Donald Tusk i PO popełnili już kilka poważnych błędów (część może uda się jeszcze naprawić).
Po pierwsze, rząd deklaruje minimalistyczne podejście do negocjacji. Ustami minister Bieńkowskiej zadeklarował "odpuszczenie" walki o równe dopłaty dla rolników, twierdząc, że chce się skupić na "pieniądzach rozwojowych". Już sam fakt, że polscy negocjatorzy dali się złapać w pułapkę myślenia "coś za coś" w kwestii dopłat jest poważnym błędem. Równe dopłaty nam się należą w ramach realizacji unijnej zasady niedyskryminacji ze względu na kraj pochodzenia a dotychczas obowiązywały tylko dlatego, że były dziedzictwem okresu akcesyjnego. Rząd powinien domagać się równych dopłat nie w ramach dyskusji o środkach dla Polski, tylko żądać tego jako przestrzegania norm traktatowych.
Po drugie, Donald Tusk publicznie komunikuje chwiejną strategię negocjacyjną. Najpierw prezentował linię elastyczną mówiąc, że nie będzie wetował budżetu, nawet gdyby nie uzyskał obiecanych środków z funduszy strukturalnych żeby nie dawać satysfakcji Jarosławowi Kaczyńskiemu (to najbardziej absurdalny argument negocjacyjny, jaki w życiu słyszałem) czym zachęcił inne kraje do poszukiwania oszczędności kosztem Polski (skoro jej premier się nie upiera przy swoim), a potem zrobił 100% woltę i zapowiedział, że lepsze jest prowizorium niż zły budżet (czyli zagroził polskim wetem). I teraz to już nikt nie wie, o co Polsce w tych negocjacjach chodzi.
Po trzecie, do chaosu stanowiska polskiego duży twórczy wkład wnieśli eurodeputowani Platformy Obywatelskiej, którzy w głosowaniu nad rezolucją Parlamentu Europejskiego nie poparli jej treści, mimo iż domagała się dużych środków na politykę spójności.
Po czwarte, rząd zdaje się nie panować nad koordynacją negocjacji prawa okołobudzetowego (czyli regulacji dotyczących zasad wydawania środków unijnych) i tak np. w rozporządzeniu o priorytetach funduszy strukturalnych nie ma zapisu o przeznaczeniu tych pieniędzy na twardą infrastrukturę, a to przecież rząd zapowiada po 2014 roku!
Po piąte, ku zaskoczeniu posłów w projekcie porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu, który właśnie dostaliśmy, nie ma zapowiadanej przez Tuska debaty strategicznej o polityce europejskiej. Oznacza to, że polski parlament nie wypowie się ani nie odbędzie żadnej (!) debaty o polskich celach w Unii przed kluczowymi rozstrzygnięciami. To skandal, ale też poważny błąd taktyczny: każdy premier chciałby móc wykorzystać w twardych negocjacjach argument w postaci stanowiska parlamentu, z którym musi się liczyć. Tyle, ze premier ani się z parlamentem nie liczy, ani twardych negocjacji nie planuje...
W tej ostayniej sprawie zapowiadam parlamentarną inicjatywę Prawa i Sprawiedliwości, którą przedstawimy na początku tygodnia.
Poseł Zbigniew Kuźmiuk słusznie mówi o "znikających miliardach" w trakcie negocjacji, warto spytać ile z nich znika z powodu niekompetencji polskiego rządu?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/143800-nadszedl-czas-prawdziwej-proby-dla-po-zanim-rozpocznie-sie-ostatnia-prosta-negocjacyjna-donald-tusk-i-po-popelnili-juz-kilka-powaznych-bledow
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.