Jak wyglądałby ciąg dalszy rewelacji „Rzeczpospolitej”, gdyby III RP była demokracją, w której funkcjonuje normalny obieg informacji? Po stwierdzeniu prokuratora Szeląga, że prawdziwość tez artykułu Cezarego Gmyza może zostać potwierdzona lub odrzucona dopiero za pół roku, dziennikarze zaczęliby zastanawiać się: dlaczego sprawa ma trwać tak długo; sprawdzać ile naprawdę czasu potrzebne jest do takich ustaleń i dochodzić dlaczego prokuratura zabrała się do takich działań ponad dwa lata od katastrofy. Stwierdziliby, że po raz kolejny oficjalna wersja rządowej komisji Millera została skompromitowana. Wykluczyła ona jednoznacznie istnienie śladów materiałów wybuchowych we wnętrzu Tupolewa. Dziś okazuje się, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż się one tam znajdują. Tak więc bez względu na dalszy przebieg badań, stwierdzenie takie było nieprawdziwe.
Prawdziwi dziennikarze w kraju, w którym normalnie funkcjonują media, zainteresowaliby się dziwną konstrukcją wypowiedzi prokuratora, który, pierwszym zdaniem, wydawałoby się, zdementował tezy „Rzeczpospolitej”, aby w następnych stwierdzić, że, owszem, istnieją do nich podstawy, tyle, że ciągle nie do końca udowodnione. Prawdziwi dziennikarze zainteresowaliby się ich prawdopodobieństwem. Dochodziliby dlaczego dowody w tej sprawie znajdują się w rękach władz Rosji, o której powiedzieć można wszystko, ale nie to, że jest krajem praworządnym. Co więcej, jest zainteresowana, co udowodniła już wielokrotnie, w sprowadzaniu śledztwa na fałszywe tory.
Redakcja „Rzeczpospolitej” przyznając, że, być może, wyciągnęła ze swoich danych zbyt kategoryczne wnioski – jakkolwiek miała po temu podstawy i, zwłaszcza, świadków – ogłosiłaby, że praca Gmyza godna jest najwyższego uznania, gazeta zrobi wszystko, aby wspomóc go w jego śledztwie, a sama sprawa ze względu na wagę będzie w najbliższej przyszłości jej głównym tematem. Zadałaby szereg pytań prokuraturze i władzom kraju. Ogłosiłaby konferencję prasową, aby publicznie przedstawić realny stan rzeczy w tej kwestii, gdyż konferencja prokuratury więcej mistyfikowała niż wyjaśniała.
W prawdziwej demokracji…
W III RP red. nacz. „Rzeczpospolitej” poszedł na urlop, który wygląda jak wstęp do dymisji, w sprawie smoleńskiej dziennik nabrał wody w usta, a właściciele ogłaszają, że, owszem przeprowadzą śledztwo w sprawie… osób odpowiedzialnych za publikację. Media ogłaszają, że prokuratorzy zdementowali tezy „kłamliwego” artykułu, a jego autora tudzież redaktorów, którzy zgodzili się na publikację, należy pociągnąć do karnej odpowiedzialności. Przecież, co twierdzą politycy rządowi i dziennikarscy celebryci, sprawa była próbą „zamachu stanu”.
To porównanie można by ciągnąć długo i każdy z czytających z dobrą wolą może je kontynuować. Pokazuje nam ono jak daleko jesteśmy od prawdziwej demokracji i wolnego obiegu medialnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/143734-bronislaw-wildstein-dla-wpolitycepl-gdybysmy-zyli-w-prawdziwej-demokracji-jak-wygladalby-ciag-dalszy-rewelacji-rzeczpospolitej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.