Odkrycie przez biegłych materiałów wybuchowych na pokładzie tupolewa to w świetle dotychczasowej narracji informacja zaskakująca. Co takiego się stało, że Prokuratura Wojskowa oznajmiła, że pierwsze jej własne badania pirotechniczne zostały wykonane dopiero niedawno, we wrześniu 2012, przyznając się tym samym do mataczenia w śledztwie, bo przecież takie opóźnienie i badanie wraku po jego „kąpieli” to mataczenie. A wyniki badań mają być znane dopiero za pół roku, bo to są ponoć tak skomplikowane badania?
Przecież to absurd. Te pół roku to czas podarowany przez Wojskową Prokuraturę rządzącemu układowi na pacyfikację nastrojów. Dlaczego prokuratorzy w końcu zlecili badania pirotechniczne polskim ekspertom, którzy wykryli to co wykryli, bo nie sposób zakwestionować rzetelności dziennikarskiej Cezarego Gmyza. W końcu także Prokurator Generalny Seremet, zdecydował się jakoś „autoryzować” tekst Cezarego Gmyza autorytetem swojego urzędu. A decyzja o druku tego tekstu została podjęta przez ludzi rozsądnych a nie „pisowskich oszołomów”. Oczywiście można założyć, że to, co wykryli było „podłożone” jako pozostałość po walkach w Smoleńsku podczas II Wojny, aby powiększyć zamieszanie informacyjne. W dzisiejszych czasach dotarcie do informacji jest stosunkowo proste. Problemem jest wyselekcjonowanie z szumu informacyjnego prawdziwych. Jednak prywatne zlecone przez Stanisława Zagrodzkiego, bliskiego śp Ewy Bąkowskiej, amerykańskim ekspertom badania, uwiarygodniają informacje, które zawarł w swoim artykule Cezary Gryz. Mamy do czynienia w przypadku Smoleńska cały czas z grą układu rządzącego, który dwoi się i troi, aby tę bombę rozbroić. Czasami aby zmylić trop detonuje pod kontrolą ręczny granat, co ma właśnie miejsce.
Co ciekawe, Prokuratura Wojskowa udostępniła jakiś materiał do badań profesorom uczestniczącym w Konferencji Smoleńskiej. Ustaleń tej Konferencji, że samolot się rozpadł w powietrzu podważyć nie można. Może nastąpiła delikatna zmiana klimatu w Prokuraturze w związku z sondażową przewagą PiS-u, a prokuratorzy mając świadomość konsekwencji swoich zaniechań, pracują rzetelniej niż do tej pory? Co się stało, że kojarzony z układem rządzącym red. Wróblewski decyduje się na druk tekstu o obecności trotylu w szczątkach samolotu? To są pytania, które pojawiają się jako konsekwencja artykułu we wtorkowej „Rzeczpospolitej”.
Część nakładu gazety została wycofana, bo w gazecie, którą kupiłem we wtorek nie było tekstu Cezarego Gmyza i komentarza Tomasza Wróblewskiego, który apelował o narodową zgodę wobec raczej jednoznacznej już kwalifikacji tego, co stało się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010. Układ rządzący kontratakował szybko, ale sytuacja z drukiem tego tekstu w „Rzeczypospolitej”, pokazuje, że mamy do czynienia cały czas z matactwami wokół Smoleńska, i dlatego skłaniać to będzie opinię publiczną, tę część myślącą, a ona nie jest mała, do poparcia apeli o Międzynarodową Komisję Śledczą. W tym sensie to kolejny mały przełom. Teraz układ rządzący zacznie Polaków bardzo intensywnie straszyć wojną z Rosją. Jest to przełom również dlatego, że tekst ten, choć zdjęty, nie ukazał się z „Gazecie Polskiej” czy w „Naszym Dzienniku”, ale w „Rzeczypospolitej”, która w oczach lemingów odzyskała „obiektywność”, gdy jej redaktorem przestał być Paweł Lisicki.
Patrzyłem z pewnym podziwem na prokuratorów wojskowych podczas konferencji prasowej dementujących ustalenia artykułu Cezarego Gmyza, w taki sposób aby dementując nie zdementować. Ale taka kazuistyka jest po prostu oczekiwana przez funkcjonariuszy „przemysłu pogardy” do ośmieszania tych, którzy twierdzą, że w Smoleńsku był zamach. Zaczęła się zaraz po konferencji prasowej nowa odsłona ośmieszania i szyderstw, ale skuteczność tej taktyki działa tylko na ludzi złej woli i idiotów.
Płk Ireneusz Szeląg i Płk Zbigniew Rzepa wystąpili na konferencji prasowej w garniturach. Dlaczego w tak ważnym momencie wysocy polscy oficerowie wieszają w szafie mundury? Nie był to chyba gest bez znaczenia. Być może będąc świadomi, że kluczenia, żonglowania słowami nie można pogodzić z mundurem oficerskim, bo dobrze wiedzą co się w Smoleńsku stało, postanowili nasi dzielni wojacy nie ubierać mundurów, aby nie drażnić widzów. A brak mundurów osłabił siłę narracji płk Szeląga porównywalną z operetkową próbą samobójczą kolegi z Poznania. A cała konferencja - dodać by można - to świetny materiał poglądowy dla badaczy "mowy ciała". Spuszczanie oczu, brak kontaktu wzrokowego z zadającymi pytania a na końcu szybka ucieczka.
Ciekawym jest próba odpowiedzi na pytanie, dlaczego badań pirotechnicznych Prokuratura Wojskowa nie wykonała zaraz po katastrofie? Czyżby wówczas nie pozwolono na nie a teraz Rosjanie pozwolili, no bo w wyniku działań czynników atmosferycznych nie będzie już nigdy pewności czy to proch strzelniczy z wojen napoleońskich, trotyl z drugiej wojny światowej czy to trotyl z bomby która wybuchła 10 kwietnia? Nie bardzo wiadomo dlaczego?
Wersja zmiany klimatu w Polskiej Prokuraturze pod wpływem polskich czynników nie jest do końca przekonująca, bo gdyby Rosjanie zabronili wykonania tych badań, to by ich nie było. Ale może być i tak, tu puszczam trochę wodze fantazji, że dopuszczenie Prokuratów Polskich do badań pirotechnicznych to odprysk tego co dzieje się w Rosji, gdzie cały czas toczy się walka buldogów pod dywanem, a tamtejszy system kontroli nie jest szczelny. Dla układu władzy nad Wisłą to przykra niespodzianka, takie otwarcie pola do badań czyli do wyników sugerujących zamach, na którą trzeba było odpowiedzieć, i tu zgadam się z Jackiem Karnowskim mistrzowską grą manipulacyjną, której celem jest zamknięcie oszołomów smoleńskich w getcie własnych urojeń. Po reakcjach ludzi, którzy nie przepadają za PiS-em, wnioskuje, że to się raczej nie powiedzie, bo zmienia się klimat polityczny a nastrojami można manipulować tylko do pewnego stopnia.
Rosją rządzi mafia która udaje państwo. A wiadomo jak w mafii, doraźne interesy i zmienne koalicje. Oligarchowie, którzy mają gigantyczne majątki chętnie pozbyliby się Putina. Cóż bowiem z bogactwa skoro każdy może skończyć jak Chodorowski. Dotarcie do światowej opinii publicznej wiedzy o tym, że zamachu dokonała na przykład jakaś frakcja FSB, ułatwi przejęcie władzy innej frakcji. Ale to tylko publicystyczna fantazja.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/143628-w-przypadku-smolenska-caly-czas-mamy-do-czynienia-z-gra-ukladu-rzadzacego-ktory-dwoi-sie-i-troi-aby-te-bombe-rozbroic
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.