Głodówka. Imię skrzywdzonych przez prokuraturę, sądy, izby skarbowe, urzędy samorządowe i państwowe brzmi dzisiaj: legion

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP
fot. PAP

Jest formą protestu i walki ludzi bezbronnych i skrajnie zdesperowanych, którzy rzucają, jak na stos, swoje zdrowie, a w krańcowych przypadkach nawet życie.

Najczęściej bezpośrednim adresatem takich protestów jest władza i czasami taka metoda walki bez stosowania przemocy(non violence) odnosi skutek. Trzeba sobie  jednak jasno zdać sprawę, że nie z powodu wyrzutów sumienia przedstawicieli władzy.

Presja na władzę

Sumienie nie jest wszak kategorią polityczną i jeżeli czasami władza się cofa i realizuje jakieś tam postulaty głodujących, to robi to z powodów pragmatycznych, obawiając się zbyt dużego rezonansu społeczeństwa, które od czasu do czasu potrafi reagować zbiorową empatią z protestującymi.

Żeby przeciwdziałać erupcji takiej empatii, władze stosują dwie metody. Pierwsza to przedstawianie w krzywym zwierciadle ludzi przystępujących do głodówki, wyszydzanie ich motywów, kreowanie wizerunku osób niezrównoważonych psychicznie. Druga to maksymalne wyciszanie takich protestów, dzisiaj, w dobie internetu na szczęście coraz mniej skuteczna.

Można więc bez popełnienia większego błędu stwierdzić, że protesty głodowe w istocie adresowane są do społeczeństwa – żeby poruszyć sumienia i w ten sposób stworzyć swoistą presję na władzę.

Głodówka Gandhiego

Warto jednak odnotować, że zdarzały się w historii protesty głodowe niekierowane bynajmniej ani w pośredni, ani bezpośredni sposób do władzy. Najgłośniejszą głodówkę podjął w roku 1945 Mahatma Gandhi, protestując w ten sposób przeciwko krwawej wojnie domowej z pobudek religijnych – muzułmanów i hinduistów. Trzeba przypomnieć, że Mahatma Gandhi cieszył się u obu wyrzynających się społeczności ogromnym autorytetem, wręcz uwielbieniem i kiedy po dwóch miesiącach bratobójczej wojny był już bliski śmierci – walki ustały. Tak silna była presja autorytetu moralnego Mahatmy.

U św. Marcina

Zostawmy dawne czasy – jest maj roku 1977, głodówka w kościele św. Marcina w Warszawie. Uczestniczą w niej osoby tworzące tzw. środowisko korowskie. Celem akcji protestacyjnej jest żądanie uwolnienia uwięzionych uczestników wydarzeń Czerwca 76. W trakcie głodówki znany scenariusz: szyderstwa z uczestników protestu, pomawianie, że symulują głodówkę, a tak naprawdę jedzą smaczne obiady i kolacyjki przyrządzane przez siostry zakonne. A po opuszczeniu zakrystii – stosowna gratyfikacja od CIA.

Doraźnych efektów głodówki nie było, ale dwa miesiące później uwięzieni opuszczają w wyniku amnestii zakłady karne.

U ks. Kantorskiego

Kolejna głodówka, tym razem w kościele w Podkowie Leśnej (maj 1980). Cel podobny: żądanie uwolnienia więźniów sumienia. Tym razem sukces, chociaż częściowy, jest błyskawiczny. Czterech uwięzionych, jeszcze w trakcie trwania głodówki, zostaje wypuszczonych. Władza wyraźnie stawała się bardziej ustępliwa – zbliżał się polski Sierpień.

O status więźnia politycznego

Dwa lata później, gdy po wprowadzeniu stanu wojennego więzienia zaludniły się działaczami Solidarności, znowu zaczęły się głodówki. Tym razem walka toczyła się o przyznanie statusu więźnia politycznego, gwarantującego specjalne „przywileje”.

Władze PRL twardo się opierały przed formalnym wprowadzeniem odrębnego statusu dla „politycznych”, ale  większość wspomnianych „przywilejów” zostało de facto wprowadzonych.

Głodówka IRA

W tym miejscu warto zauważyć, że znacznie bardziej asertywna okazała się w tym samym czasie Margaret Thatcher. Trzymani w brytyjskich więzieniach bojownicy IRA również podjęli głodówkę o uzyskanie statusu więźniów politycznych (domagali się podobnego jak w Polsce zakresu „przywilejów”). Nie uzyskali niczego ani de jure, ani de facto i 10  głodujących zmarło, wśród nich Bobby Sands, który w trakcie trwającej blisko trzy miesiące głodówki wystartował w uzupełniających wyborach do Izby Gmin...i zdobył mandat. Głosowało na niego 30 tysięcy Brytyjczyków, na pogrzeb przyszło 100 tysięcy, ale Żelazna Lady nie przypadkowo zasłużyła na taki przydomek, bo dla niej bojownicy IRA byli bandytami.

W III RP

Wróćmy na polskie podwórko, do czasów trwającej od ponad dwóch dekad III Rzeczypospolitej. Głodowych akcji protestacyjnych, najczęściej indywidualnych, było całkiem sporo. Głodujący z reguły niczego nie zwojowali, władze demonstrowały miedziane czoło i manifestacyjną obojętność. Społeczeństwo również nie interesowało się specjalnie wspomnianymi nieszczęśnikami, dla mediów jeszcze do niedawna były to tematy mało interesujące.

Powoli sytuacja zaczęła się jednak zmieniać. Połowiczny, ale jednak sukces, krakowsko-warszawskiej głodówki protestującej przeciwko usunięciu lekcji historii z programów dwóch ostatnich lat szkoły średniej, stał się zwiastunem czegoś nowego.

Rosnąca w ostatnich miesiącach liczba protestów głodowych ludzi – co tu dużo gadać – skrzywdzonych przez państwo, uświadomiła coraz większej liczbie Polaków, że los głodujących nieszczęśników może spotkać każdego. I że ich walka o sprawiedliwość jest w interesie wszystkich. Bo imię skrzywdzonych przez prokuraturę, sądy, izby skarbowe, urzędy samorządowe i państwowe brzmi dzisiaj: legion.

III Rzeczpospolita gnije od środka, poprzez zbyt często funkcjonujące w sposób patologiczny swoje instytucje. I na tę przypadłość chcą zwrócić uwagę ludzie, którzy planują podjęcie głodówki w Warszawie na początku listopada, Wezmą w niej udział skrzywdzeni, ale także – pro publico bono – osoby solidaryzujące się z nimi.

Polska się budzi?

Andrzej Gelberg

Autor

Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv Wesprzyj patriotyczne media wPolsce24.tv

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych