CZTERY PYTANIA do Witolda Gadowskiego. "Z każdym faktem, który wychodzi na jaw, uznaję, że hipoteza zamachowa jest coraz bardziej prawdopodobna"

Fot. Wikipedia.pl
Fot. Wikipedia.pl

wPolityce.pl: Polska żyje dziś informacjami "Rzeczpospolitej", która opisuje, że na pokładzie tupolewa znaleziono ślady materiałów wybuchowych. Prokuratura wojskowa na razie informuje, że nie ma takich ustaleń, ale przyznaje, że stosowne ekspertyzy dopiero zostaną zakończone. Od rana słyszymy również tłumaczenie, że materiały wybuchowe znalazły się na pokładzie, ponieważ Smoleńsk jest pełen niewybuchów po II wojnie światowej. Pan wielokrotnie pisał o lotnisku w Smoleńsku, m.in. w kontekście międzynarodowego handlu bronią. Jak pan ocenia to, co się dzieje wokół tej sprawy?

Witold Gadowski: Informacja o ładunkach wybuchowych jest niezwykle istotna. Wszelkie tłumaczenia, że tu chodzi o transport żołnierzy do Afganistanu, że pozostałości z misji znalazły się na pokładzie, czy że pod Smoleńskiem toczyły się walki w czasie II wojny światowej i dlatego na pokładzie są ślady trotylu, to wszystko są brednie dla dzieci. W międzyczasie dzwoniłem do znajomego oficera, który śmiał się do rozpuku komentując te tłumaczenia. Co jest niezmiernie ważne, rolą BORu jest zabezpieczenie pokładu tupolewa przed lotem ważnych osobistości. Nawet najmniejsze ślady materiałów wybuchowych oznaczają, że trzeba odłożyć lot. Biuro Ochrony Rządu musi przeprowadzić takie badanie.

 

Co to oznacza w świetle doniesień o możliwych wybuchach?

To oznacza, że jeśli na pokład wniesiono materiały wybuchowe, to to należy wiązać z działaniami BOR. Hipotezę, że w tupolewie znalazły się materiały wybuchowe, należy rozpoznawać wraz z hipotezą o odpowiedzialności Biura Ochrony Rządu. BOR naraził tych ludzi na śmierć. Taka jest konsekwencja tej hipotezy. Jeśli na pokładzie doszło do wybuchu, mamy do czynienia ze współudziałem kierownictwa BOR. Oficerowie BORu lecący do Smoleńska zostali w tej wersji wydarzeń poświęceni. Wciąż jednak poruszamy się w obszarze hipotez. Ta hipoteza o wniesieniu materiałów wybuchowych na pokład powinna być brana pod uwagę.

 

Patrząc na to, co stało się w Smoleńsku, co stało się z tupolewem, ku której wersji katastrofy smoleńskiej pan się skłania?

Od samego początku byłem zwolennikiem badania wszystkich, nawet fantastycznych, hipotez. Nie wolno ograniczać pola śledczego. W momencie, gdy obcięto pole śledcze o hipotezę zamachu, zacząłem drążyć tematykę zamachu. To bowiem było dla mnie symptomatyczne. To było złamanie podstawowych reguł prowadzenia śledztwa. To wskazuje na prowadzenie śledztwa w sposób tendencyjny. Dlatego cały czas badam hipotezę zamachową. I wcale nie uważam, żeby była ona nieprawdopodobna. Co więcej, z każdym dniem, z każdym faktem, który wychodzi na jaw, uznaję, że ta hipoteza jest coraz bardziej prawdopodobna. Jeśli zamach, to morderstwo. Jeśli morderstwo to odpowiedzialność i współodpowiedzialność konkretnych osób. Mówił o tym Jarosław Kaczyński.

 

Jeśli wybuchy rzeczywiście miały miejsce, kto jest w stanie rzetelnie zbadać sprawę Smoleńska?

Tylko międzynarodowa komisja, złożona z NATOwskich ekspertów może tę sprawę wyjaśnić. W niej powinni zasiadać głównie eksperci z USA. O takiej komisji musimy dziś myśleć. O taką komisję musimy wystąpić. Nawet jeśli władze nie chcą o to wnosić, powinniśmy zorganizować kolejną inicjatywę obywatelską. Należy zbierać podpisy pod uchwałą sejmową. Zróbmy to na drodze obywatelskiej. Obecny establishment nie jest w tej sprawie w stanie nic zrobić. Społeczeństwo musi więc wziąć sprawy w swoje ręce. Musimy wysłać jasny sygnał do NATO.

Rozmawiał KL

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych