Teraz wiemy dlaczego Donald Tusk apelował o "choćby jednodniową przerwę" ws. katastrofy smoleńskiej

Dziennik "Rzeczpospolita" napisał, że polscy eksperci badający wrak TU-154, wykorzystując najnowocześniejszy sprzęt, odkryli ślady trotylu na poszyciach 30 foteli, oraz w części skrzydła. Tę informację prokurator generalny Andrzej Seremet przekazał kilkanaście dni temu premierowi Donaldowi Tuskowi.

W świetle tych informacji wymowny jest fakt, że wrak Tupolewa po 30 miesiącach od katastrofy nadal nie wrócił do Polski, był z premedytacją niszczony, myty, co nosiło znamiona niszczenia ważnego dowodu.

Dwa tygodnie temu na konferencji prasowej Donald Tusk pytany o katastrofę smoleńską udzielił takiej odpowiedzi:

(…) nie będę powtarzał informacji, bardzo szczegółowych, które staramy się przekazywać od początku całej tragedii, całego dramatu, jak pan już zauważył, także wczoraj miałem okazję o tym mówić. Zróbmy choćby jednodniową przerwę.

Czy Donald Tusk wypowiadając na konferencji te słowa miał już wiedzę od prokuratora Seremeta na temat odkrycia trotylu przez polskich biegłych.

W obliczu nowych informacji z punktu widzenia Donalda Tuska, jego apel wydaję się być zrozumiały. Donald Tusk zapewne chce nie tyle jednodniowej przerwy, ale wiecznego milczenia na temat katastrofy smoleńskiej.

My  nie możemy pozwolić na milczenie. Ale musimy robić to bardzo rozważnie. Zgadzam się z redaktorem Michałem Karnowskim, że powinniśmy spokojnie przekazywać fakty jak największej grupie Polaków, strzec się prowokacji i naciskać na rząd na umiędzynarodowienie śledztwa.

Wszak by użyć słów profesora Andrzeja Zybertowicza:

nie możemy  pozwolić na to, by Oni zarządzali naszym gniewem i strachem.

Kłamstwa na temat przyczyn katastrofy rozpadają się niemal każdego dnia. Rządzący próbują by zastąpiła ich niepamięć. My musimy zrobić wszystko by zastąpiła je prawda.