Tak, bądźmy ostrożni z deklarowaniem smoleńskiego przełomu. Ale też błagam, nie każcie nam się przyjaźnić z tymi co na temat Smoleńska kłamali

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Ma rację Michał Karnowski pisząc: powinniśmy czekać i naciskać na odpowiednie władze. Zachowując spokój i ważąc słowa.

Dlaczego? Mam całkiem naturalne poczucie, że zbliżamy się do przełomu w tym śledztwie, ale naturalnie akcja może skręcić jeszcze wiele razy. Jeśli na przykład to Rosjanie wpędzają nas w jakiś ślepy zaułek, aby potem z triumfem przedstawić inne wyjaśnienie, warto zachować ostrożność. Przecież na zdrowy rozum takie ślady powinni się znajdować również na szczątkach ofiar, a niektóre z nich były już poddawane sekcjom w Polsce – po ekshumacjach.

Zgadzam się również z naczelnym „Rzeczpospolitej” Tomaszem Wróblewskim, który przestrzega przed błędem możliwym w tym momencie do popełnienia. Wręcz przed rosyjską prowokacją. Dorzuciłbym jednak do tych rozważań mocny apel o możliwie jak największe umiędzynarodowienie dalszych kroków. Po prostu dlatego, ze sami, zdani na może pełnych dobrej woli prokuratorów, ale  bojaźliwych urzędników i dyplomatów, wielu rzeczy nie będziemy mogli sprawdzić. Powraca zwłaszcza problem nieoddawanego wraku.

Dla mnie już sama historia z Remigiuszem Musiem wystarczyła aby mieć poczucie, że ci co zamiatali całą sprawę pod dywan (a imię ich Legion) mylili się lub działali w złej wierze. Nie wykluczam więc, że nawet w przypadku innego objaśnienia sprawy obecności trotylu we wnętrzu samolotu (kto chce sobie wyobrazić jakiego, niech zajrzy na stronę „Wyborczej”), powinniśmy sprawę drążyć. Pytanie, w jaki sposób. Co jeszcze można zrobić?

Adam Szostkiewicz, dziennikarz „Polityki” zapytał kiedyś retorycznie w TVN 24, a co jeśli wina Rosji jest bezsporna. I odpowiedział sam  sobie, że w takim przypadku Polska nie może zrobić nic. Bo waga międzynarodowa takiego odkrycia jest zbyt wielka. Myślę inaczej, czuję tym bardziej inaczej, ale możliwe, że niedługo staniemy w obliczu testu.

Redaktor Wróblewski wzywa do próby odbudowania narodowej jedności wokół prób wznowienia dochodzeń. Apel racjonalny, a jednak ciężko mi sobie wyobrazić jego spełnienie.

Z tej sprawy uczyniono symbol walki z naszym rzekomym awanturnictwem i fanatyzmem. Wręcz narzędzie walki politycznej. Zarazem zrobiono to tak aby takim zarzutem obciążyć drugą, „smoleńską” stronę. To jest obecne wszędzie. Pozujący na lewicowego poczciwca Ryszard Kalisz wydał właśnie książkę, wywiad-rzekę, którą naszpikował taką masą niesprawiedliwych sądów o smoleńskim obozie (a przy okazji w której przesądził, co się zdarzyło, jak widać mocno przedwcześnie). A to przecież tylko jeden z przykładów, na który trafiłem przypadkiem, bo chciałem tę książkę zrecenzować.

To był cały przemysł i trudno będzie wykrzesać wobec jego autorów choćby grzeczność. Ale możliwe, że innego wyjścia nie ma. Proszę tylko: nie każcie nam się z nimi przyjaźnić. Sama tylko obojętność na takie przypadki jak tajemnicze samobójstwo lotnika z Jaka pokazują, że nie bardzo mamy o czym z nimi dziś rozmawiać.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych