Pawlicki: zmiana czasu jest kompletnym idiotyzmem, czy naprawdę nikt tego nie widzi?

Napisano góry naukowych opracowań jak fatalny ma wpływ zmiana na zdrowie psychiczne i fizyczne milionów ludzi, naukowcy wyliczyli, że wobec dzisiejszych technologii zysk z przesunięcia dnia jest zerowy, ekonomiści liczą jakie straty przynosi spowodowany przez nie chaos.

Ale przecież dowody tego piramidalnego absurdu są jeszcze prostsze, znacznie prostsze. Nie mogę pojąć jak to się dzieje, że  w 70 krajach, gdzie zmiana czasu obowiązuje, nikt nie jest w stanie pomyśleć logicznie. No to policzmy. Jaki procent ludzi rozpoczyna swą dzienną aktywność o godzinie 7.00  lub wcześniej, gdy jesienią jeszcze ciemno? 70%? 80%? 90%? Przyjmijmy bardzo ostrożnie, że aż 90%%. Czyli po jesiennym przesunięciu czasu 90% z nas wita słońce wcześniej, je śniadanie i zmierza do pracy/szkoły nie w ciemnościach, ale w dziennym świetle. Pięknie. Ale dla 10% to poranne przesunięcie, wcześniejsza o godzinę obecność słonecznego światła, nie ma żadnego znaczenia, bo śpią, wstaną o 8.00 lub później, gdy nawet bez przesuwania czasu jest już jasno. A ile procent ludzi jest jesienią i zimą aktywnych po południu, gdy wcześnie zapada zmrok?  Blisko 100%, nocni stróże i nocni dyżurni – odsypiają, ale to ułamek procenta, dla jasności wywodu przyjmujmy 100%.

Skoro więc 100% z nas jest po południu aktywnych, a przesunięcie skraca nam światło dzienne o godzinę, to znaczy, że 100% ludzi zapala światło sztuczne o godzinę wcześniej, pali je więc o godzinę dłużej. Zgadza się? Podsumujmy: 90% ludzi rano o godzinę wcześniej światło gasi, ale 100% ludzi po południu o godzinę wcześniej światło zapala. To oznacza, że w wyniku zmiany czasu 10% ludzi codziennie pali światło o godzinę dłużej. Codziennie, przez pół roku. W Polsce to kilka milionów osób, w Europie kilkadziesiąt milionów, na świecie kilkaset milionów. Ogromne, ogromne straty. Kto zatrzyma ten idiotyzm?