Wildstein dla wPolityce.pl: W królestwie nieodpowiedzialności. "Jakie byłyby skutki takiego zachowania w jakimkolwiek kraju o funkcjonującej demokracji?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / R. Pietruszka
fot. PAP / R. Pietruszka

Rządy Donalda Tuska uczą nas co w praktyce znaczy „wybieranie przyszłości”, które to hasło ukuła ekipa Aleksandra Kwaśniewskiego w 1995 roku. Jest ono równoznaczne z powtarzaniem bez końca tych samych błędów i nieprawości, gdyż próba ich rozliczenia oznacza grzebanie się w przeszłości. A to w III RP uznawane jest za grzech największy, no chyba, żeby chodzi o zbrodnie Jana Olszewskiego i PiS, które należy piętnować nawet wtedy, kiedy zostało udowodnione, że w ogóle się nie zdarzyły.

Ekipa Tuska i jego medialni klakierzy wzmocnili tę zasadę dodając do niej regułę nieodpowiedzialności. Próba pociągnięcia do odpowiedzialności rządu, a już zwłaszcza premiera witana jest salwami śmiechu (skądinąd może słusznie). Oczekiwanie pacjentów na pomoc wydłuża się w nieskończoność – a co to, premier ma być lekarzem?! Podwykonawcy państwowych robót nie dostają należnej zapłaty – czy premier ma im zapłacić ze swojego?! Stadiony źle funkcjonują – a co to, premier ma je naprawiać?! Koleje nawalają – a co to, ma je premier ciągnąć?!

Nie można zresztą zarzucić premierowi, że się sytuacją w kraju nie przejmuje. Czasami zatroska się razem z nami tym, że biurokracja rośnie, prokuratura źle funkcjonuje, albo budowy nie są skończone na czas. Często zmarszczy groźnie brwi obiecując, że rozprawi się z odpowiedzialnymi. Problem, że nigdy nie wiadomo kim są oni, a chórek medialny przypomina, że nie o to chodzi, aby rozpamiętywać przeszłość, ale aby w przyszłości błędów uniknąć. Trzeba zajmować się tym, co będzie, a nie grzęznąć w minionym.

Białoruski lider opozycyjny, Aleś Bialacki prosił polską ambasadę w Mińsku, aby nie przekazywała danych o jego kontach władzom białoruskim. Ambasada przyjęła jego prośbę po czym dane przekazała, co posłużyło jako dowód w sfingowanym przeciw niemu procesie. Zrobiło się trochę zamieszania, ale… wiemy już co dalej. Wybraliśmy przyszłość. Z wiadomym skutkiem. W minionym tygodniu na Białoruś dotarły PiT-y białoruskich działaczy opozycyjnych, a następnie, kiedy trwała już wokół tego awantura, polski MSZ zamieścił na internetowej stronie listę organizacji białoruskich wspomaganych przez Polskę. Jednocześnie okazało się, że tajne informacje, którymi dysponuje ambasada polska w Mińsku tajnymi nie są, w każdym razie dla władz białoruskich. Jakim zagrożeniem jest każda z tych spraw dla białoruskich dysydentów nikomu chyba w Polsce tłumaczyć nie trzeba, no, poza urzędnikami MSZ. Okazało się jednak, że zainteresowało się ono sprawą… naciskając na redakcję „Rzeczpospolitej”, aby jej nie ujawniała. I znowu: czy jest sens tłumaczyć jakie byłyby skutki takiego zachowania w jakimkolwiek kraju o funkcjonującej demokracji?

No, ale w III RP Tuska domaganie się odpowiedzialności ministra Sikorskiego za to, co robią jego podwładni, wywołać może tylko salwę śmiechu.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych