Dziennikarze tak fanatycznie wspierający rządy tak złej jakości muszą pamiętać o swojej współodpowiedzialności za ich ofiary

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Szczerze mówiąc, nie wygląda to dobrze. Bo brzmi jak zapowiedź jeszcze większych kompromitacji władzy i jeszcze gorszych katastrof. Ale po kolei.

Oto jak zawsze szeroko od ucha do ucha uśmiechnięty Wojciech Maziarski wziął się w "Gazecie Wyborczej" za radosną i radośnie prostą w swojej wymowie próbę odpowiedzi na pytanie

Ile osób zabiła IV RP?

I nie chodzi wcale o ofiary walki z korupcją, jak zazwyczaj. Tym razem chodzi o ofiary tragedii i katastrof jakie zdarzyły się za rządów Prawa i Sprawiedliwości. I wymienia:

- Katastrofę hali w Katowicach, gdzie pod naporem śniegu runął dach. Zginęło 65 osób, głównie hodowców gołębi, uczestników wystawy. Doszło do niej 28 stycznia 2006 roku

- Katastrofę górniczą w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej, 21 listopada 2006 roku. W wyniku wybuchu metanu zginęły 23 osoby.

- Tragiczny wypadek w Vizille we Francji, 22 lipca 2007 roku, gdzie autokar z polskimi pielgrzymami wskutek błędu kierowcy (spalił hamulce) spadł w przepaść i stanął w płomieniach. Zginęło 26 osób, 24 zostały ranne.

W każdym z tych przypadków stawia pytania o odpowiedzialność władz, właściwy nadzór, reakcję służb. I słusznie. Ale niestety, nie po to by państwo działało lepiej, ale by dołożyć tym, którzy nie chcą grać w medialnym froncie obrony obecnego rządu. Stwierdza:

Mogłem to wszystko napisać już w 2006 r., a nie dziś. Tyle że wtedy jeszcze nie wiedziałem, że publicysta może bez utraty twarzy uprawiać taką demagogię. Z błędu wyprowadziła mnie dopiero lektura artykułów tzw. dziennikarzy niepokornych (czyli PiS-owskich), którzy walą w rząd dachem stadionu i katastrofami kolejowymi. Uważni czytelnicy zapewne odnajdą w powyższym tekście liczne zapożyczenia z twórczości Rafała Ziemkiewicza i autorów portalu wPolityce.pl. Nie wypieram się tego. To żaden wstyd uczyć się od najlepszych.

Szczerze powiem, zasmucił mnie ten wywód bardzo. Oznacza on bowiem, że nie ma żadnej granicy kompromitacji tej władzy, która spowodowałaby zdjęcie z niej medialnej ochrony. Maziarski właściwie powiedział nam to wprost: nic, żadna tragedia, żadne nieszczęście, żadne zaniedbanie i żadna nieudolność nie spowoduje rozpoczęcia normalnego w demokracji rozliczania i oceniania władzy przez dziennikarzy. To oczywiście ekipę Tuska jeszcze bardziej zdemoralizuje, zapowiada też kolejne nieszczęścia.

Jedyne na co stać rządowe media to bagatelizowanie problemów oraz wyciągnie przypadków z okresu władzy pisowskiej. To zresztą kolejna manipulacja, bo rząd Kazimierza Marcinkiewicza otrzymał wotum zaufania 10 listopada 2005 roku. A więc w momencie tragedii w Katowicach rządził trzy miesiące, a w momencie dramatu w kopalni Halemba rok. Wypadek autokaru zdarzył się nieco później, ale podanie tej katastrofy w tym zestawie jest tak kuriozalne, że go wyłączam.

I te właśnie tragedie Maziarski zestawia z pięcioletnimi rządami PO. Szczyt demagogii? Nie. Mógł przecież dodać do swojej listy jakąś katastrofę awionetki. Mogłoby to w oczach czytelników "Wyborczej" zrównoważyć tragedię smoleńską. Że absurd? Spokojnie, kupiliby i to. Logika ta sama.

Ważniejsze jest co innego. Otóż Maziarski tak naprawdę wymyśla całkowicie rzekome usprawiedliwianie ówczesnej władzy przez media kojarzone z prawicą. Nic takiego nie miało miejsca. Odwrotnie - czy to ówczesny "Dziennik" czy "Rzeczpospolita" twardo stawiały pytania o odpowiedzialność, dociskały, publikowały własne analizy. Za to media wówczas mocno opozycyjne, w tym "GW" za dosłownie wszystko obarczały władzę. Najgorszy menel zasługiwał na poklask jeśli zwyzywał prezydenta, a każde nieszczęście było winą Kaczorów. Jak nie pamiętacie przejrzyjcie swoje ówczesne dzieła.

Tym się różnią media normalne, nawet jeśli o innej niż "GW" orientacji, od tworów propagandowych oraz/i od gazet w takim stopniu jak dziś finansowanych przez reklamy ze źródeł rządowych  - jak obecnie "GW".

Nie ulega też wątpliwości, że żaden z konserwatywnych publicystów czy dziennikarzy mediów dzisiaj niechętnych władzy, nie broniłby rządu, nawet ideowo bliskiego, który po pięciu latach pełnego spokoju medialnego i koalicyjnego miałby taki bilans:

- przepędzanie dzieci spod drzwi Centrum Zdrowia Dziecka przy jednoczesnej zapowiedzi wydania milionów na propagandę in vitro

- Budowę najdroższego stadionu świata, gdzie jednorazowa zmiana trawy kosztuje 700 tysięcy złotych przy jednoczesnej niezdolności władzy do przeprowadzenia operacji zamknięcia dachu w wypadku deszczu

- Tragedię kolejową pod Szczekocinami a zaraz potem, aż do dzisiaj, serię jeżących włos na głowie sytuacji gdzie pędzące na siebie pociągi zatrzymują się w ostatniej chwili

- Likwidację setek szkół, posterunków policji, punktów nocnej i świątecznej opieki lekarskiej

- Serię zatopień i zawaleń podczas budowy metra. Ostatnio o włos a trzy wielkie bloki z setkami ludzi wpadłyby w Warszawie w wielką dziurę

- Śmierć narodowej elity pod Smoleńskiem z urzędującym prezydentem na czele, w wyniku niewyjaśnionej katastrofy samolotu rządowego, podlegającego instytucjom kontrolowanym przez PO, a następnie awans szefa BOR i utrzymanie na stanowisku ministra obrony. O jakości śledztwa nie wspomnę

Itp. Problem bowiem nie w tym, że za tej władzy zdarza się tragedia. Istotą kłopotu z rządami Platformy Obywatelskiej i PSL jest przekonanie premiera i ministrów, że za nic nie odpowiadają. Że większość kłopotów to nie ich sprawa. Że nie trzeba wyciągać wniosków, naprawiać, zabezpieczać. Nie. Jedyne co wiedzą, to to, że każdy kłopot trzeba zagadać. A jak się samemu nie da rady, to pomogą media. Na przykład Maziarski.

Takie postawienie sprawy demoralizuje i niechybnie ściąga na głowę Polaków kolejne nieszczęścia. Dziennikarze tak fanatycznie wspierający rządy tak złej jakości muszą zdawać sobie sprawę z własnej współodpowiedzialność za ich ofiary.

Tekst Maziarskiego wycinam więc i wkładam do teczki pod roboczym tytułem "Dowody zbrodni". Naprawdę tak ją podpisałem. W intencji - żartobliwie. Ale to określenie staje się coraz bardziej serio, bo jeśli ani upadek CASY, ani Smoleńsk, ani Szczekociny nie dodały tej władzy powagi, to nic tego nie uczyni. Nie chcę być złym prorokiem ale ta bezkarność zakończy się pewnie jakąś jeszcze potężniejszą masakrą. Niestety, ale takie są konsekwencje medialnej ochrony nieudolności a czasem i złej woli rządzących.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych