Zamach na polskie państwo? "Powodów dla których Rosja miała interes dokonując zamachu znalazłoby się więcej"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Zaprezentowane niedawno ustalenia naukowców badających ostatnią fazę lotu polskiego Tu-154 do Katynia, ujawnienie szokujących zdjęć ciał ofiar katastrofy, skandal z zamianą zwłok oraz fakt utajnienia zdjęć satelitarnych z feralnego 10 kwietnia 2010 roku, wywracają dotychczasowe tezy MAK i komisji Millera, a zarazem uprawdopodabniają odrzuconą ex cathedra teorię o zamachu na polską delegację. Cały czas wątpliwości budzą jednak przyczyny, dla których miałby zostać dokonany ten akt terroru.

Głównym argumentem przeciwników teorii o zamachu na delegację lecącą do Katynia jest to, że Lech Kaczyński nie miał najmniejszych szans wygrać wyborów prezydenckich w 2010 roku, a Polska jest zbyt mało liczącym się krajem, żeby zaszkodzić interesom Rosji. W efekcie oznacza to, że Moskwa nie miała powodów dokonywać ataku na polskiego tupolewa. Całą sprawę trzeba jednak rozpatrywać w dużo szerszym kontekście i to zdecydowanie wcześniej niż 1 września 2009 roku, jak uważają niektórzy.

O tym, że Rosja przynajmniej od czasów pierwszej kadencji prezydenta Władimira Putina wkroczyła na neoimperialną drogę nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Przystąpienie Polski do NATO w 1999 roku było dla Moskwy ciężkie do przełknięcia. Przez lata rosyjskie władze robiły wszystko by do naszej akcesji do Sojuszu nie doszło. Gdy to się nie udało, Rosja musiała znaleźć inny sposób na przygwożdżenie Polski. Jej duże znaczenie geostrategiczne sprawiło, że doskonałym środkiem perswazji był szantaż energetyczny. W 2006 roku, gdy zaczęto budować gazociąg północny, polski rząd wyraził zdecydowany sprzeciw wobec tego projektu, a ówczesny minister spraw zagranicznych przyrównał nawet inwestycję do paktu Ribbentrop-Mołotow. Po 2007 roku, gdy w Polsce zmienił się rząd nie podejmowano już żadnych kroków przeciwko budowie Nord Streamu. Ostatecznie Rosja zrealizowała swój cel, bo kraje Europy Środkowej, w tym Polska mogą zostać pozbawione surowca, bez przerywania dostaw do Europy Zachodniej. Poza tym brak skutecznego polskiego sprzeciwu spowodował trudności w dostępie do portu w Świnoujściu.

Obok nacisku w sprawie energetyki, Rosja stawiała też na dominację militarną w tej części Europy. Władimir Putin na samą myśl o możliwości zainstalowania elementów tarczy antyrakietowej na terytorium Polski i Czech dostawał szewskiej pasji. W odpowiedzi na ten krok ze strony Stanów Zjednoczonych, Moskwa natychmiast podjęła decyzję o wzmocnieniu w Obwodzie kaliningradzkim sił marynarki wojennej oraz zainstalowaniu rakiet Iskander oraz S-400. Opublikowany z zeszłym roku raport ABW stwierdza też jednoznacznie, że Polska jest infiltrowana przez obce wywiady, a najsilniejszą siatkę w naszym kraju posiada właśnie FSB. Przy prężnie działającej rosyjskiej agenturze poraża brak działań kontrwywiadowczych naszych służb.

I w końcu osoba prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który był dla Rosji niewygodnym politykiem. Jego poparcie dla Wiktora Juszczenki oraz Michaila Saakaszwilego, a zwłaszcza poparcie ich euroatlantyckich aspiracji musiały bardzo irytować Władimira Putina. Wyprawa Kaczyńskiego do Tbilisi być może zablokowała zajęcie całej Gruzji przez wojska rosyjskie. To z pewnością podziałało na ówczesnego premiera jak płachta na byka. Zawsze zostawała też możliwość, że Lech Kaczyński zostanie ponownie prezydentem, a co za tym idzie, że będzie kontynuował politykę wschodnią.

Powodów, dla których Rosja miała interes dokonując zamachu, znalazłoby się jeszcze więcej, ale istotne jest to, że o ile w Smoleńsku naprawdę do niego doszło, to mogło to być po prostu logiczną konsekwencją prowadzonej od lat przez Moskwę polityki względem Polski. Częścią długofalowego planu, którego ostatecznym celem jest podporządkowanie Kremlowi naszego kraju w sferze politycznej i gospodarczej. Już po 10 kwietnia pojawiało się wiele sygnałów kontynuacji agresywnej polityki względem Warszawy jak choćby budowa elektrowni atomowej w Obwodzie kaliningradzkim, czy liczne koncesje na szukanie gazu łupkowego wydane rosyjskim firmom.

Wobec powyższego uważam, że mówiąc o teorii zamachu należałoby raczej mówić, nie tyle o zamachu na samego Lecha Kaczyńskiego (nie umniejszając bynajmniej jego osoby), co raczej o zamachu na polskie państwo. Zysk ze śmierci prezydenta Polski, Moskwa może i rzeczywiście miała niewielki, ale trzeba pamiętać, że na pokładzie byli też szefowie wszystkich rodzajów sił zbrojnych. Co więcej, jak ujawnił zaraz po katastrofie Adam Rotfeld, generał Franciszek Gągor był najpoważniejszym kandydatem na stanowisko szefa sił zbrojnych NATO. To mogło znacząco wpłynąć na sytuację geopolityczną w regionie, oczywiście na niekorzyść Rosji.

Minister Gowin powiedział niedawno, że przeczytał on wszystkie dokumenty na temat katastrofy i nie znalazł tam nic, co by potwierdzało wersję zamachu. Należałoby to pozostawić bez komentarza, ale słowa ministra wyrażają też pogląd wielu Polaków, że zamach był niemożliwy, bo przecież po co, bo jak? Dzisiaj z pewnością jesteśmy bliżej wyjaśnienia zagadki śmierci 96 osób znajdujących się na pokładzie tupolewa. Do ostatecznego podania prawdziwych przyczyn katastrofy może jednak minąć jeszcze wiele lat, zwłaszcza przy obstrukcji ze strony rządu.

Marcin Strzymiński

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych