„Gazeta Wyborcza” wystąpiła jako gospodarz konferencji poświęconej narkotykom. Przygotował ją wielodniowy ostrzał artyleryjski, któremu warto się przyjrzeć.
W jego ramach były prezydent Brazylii Fernardo Cardoso, członek samozwańczej Komisji ds. Polityki Narkotykowej, przekonywał że polityka represji nie przynosi efektów, jest zbyt kosztowna i należy ją zmienić. Odnosił się zwłaszcza do działań różnych rządów na czele z USA na kontynencie amerykańskim.
Ta opinia warta jest dyskusji. Sam należę po stronie prawicowej do relatywnych liberałów. Mam wątpliwości wobec kary za samo posiadanie (kiedy je wprowadzano w Polsce, policja przekonywała, że bez tego nie da się dopaść dilerów). Jest filozoficzne pytanie, czy można represjonować (zwłaszcza zamykać do więzienia) kogoś za szkodzenie samemu sobie. I mają swoją rację ci, którzy zwracają uwagę, że traktowanie uzależnionego jak przestępcy, utrudnia programy leczenia.
Ale brazylijski polityk powiedział w „Wyborczej”, trochę na marginesie, że handlarzy powinno się nadal zwalczać. Dzień później Aleksander Kwaśniewski przekonywał, że „narkotyki należy oswoić”. Jak? Pokazując, że nie są niczym gorszym niż na przykład alkohol czy papierosy.
Kropkę nad „i” postawił już nie w „Wyborczej”, a w „Polityce” Artur Domosławski. Przestańmy mówić na marihuanę „narkotyki”, nazwijmy je „używkami” (jak kawę), a wszystko się zmieni. Czyli odczarujmy to zjawisko na poziomie języka.
Tyle że to nie jest wstęp do modyfikacji polityki antynarkotykowej. To wstęp do legalizacji narkotyków. Zgodnie z tą logiką na konferencji w „Wyborczej” wezwała do tego wprost Kora Jackowska. Przekonując figlarnie, że nie widziała po trawce diabłów.
„Wyborcza” nawołuje do tego od dawna organizując absurdalną akcję „Narkopolacy”, która ma nas przekonać, że to nawyk jak każdy inny. Przypominam o tym aby przestrzec naiwnych, którzy potraktują gazetę jako sojusznika w dyskusji o racjonalniejszym zapobieganiu obecności narkotyków w życiu społecznym. Otóż gazeta Michnika nie ma nic przeciw tej obecności.
I tu najgłębsza niezgoda. Nie jest prawdą, że jedno zaciągnięcie się („mach”) marihuany jest tym samym co kieliszek wina. Nie, inne są reakcje, inne konsekwencje dla naszej głowy naszego umysłu. Ale nawet gdyby nie było różnicy, to co w tym złego, że jakiś specyfik uzależniający człowieka (a zapewniam, trawa uzależnia także – psychicznie) jest traktowany jako coś niezwykłego, nietypowego, wciąż nieoswojonego, złowrogiego.
Czy ktoś, kto chce to odczarowywać, działa zgodnie z interesem ludzkości? Czy może na jej szkodę? Argument: a przecież alkohol, jest dla mnie absurdalny. Tak się to złożyło, że jest społecznie akceptowany od tysięcy lat (odsyłam do Biblii). Narkotyki nie, lub w każdym razie w dużo mniejszym stopniu, i ja bym tego nie zmieniał, bo to okoliczność dobra, nie zła.
Przy okazji warto zakwestionować kilka mitów.
Po pierwsze, nie jest prawdą, że owoc zakazany smakuje lepiej i zakaz jest wręcz zachętą do jego skosztowania. Choć amerykańska prohibicja nie była generalnie społecznie akceptowana, pito podczas niej, a i wiele lat po jej zakończeniu, mniej niż wcześniej. Różne czynniki wchodziły tu w grę: jednak obawa, zbiorowy konformizm, wyższa cena itd. Nawet przy powszechnej obecności dilerów i narkotykowej popkultury, oraz przy słabej skuteczności policji, zakaz narkotyków skutkuje ich mniejszą konsumpcją. Różnice mogą być niewielkie, ale będą. Czy to źle czy dobrze? Moim zdaniem wciąż dobrze. Zakaz nawet częściowo fasadowy spełnia rolę hamulca.
Po drugie, nie jest prawdą, a takie rozwiązanie proponowała przyjąć podczas tej konferencji Barbara Labuda, że da się przyjąć takie oto założenie” zakazujemy marihuany, za to walczymy z narkotykami twardymi. Ludzie tego tak nie rozróżniają, legalizacja marihuany będzie wstępem do formalnej lub praktycznej tolerancji także wobec dużo groźniejszych od niej specyfików. Warto to widzieć w kategoriach logiki domina.
Po trzecie wreszcie, nie jest prawdą, że zwolennikami legalizacji są ci, którzy leczą uzależnienia. Niektórzy z nich zachęcają do dyskusji nad metodą walki z narkotykami, pokazują sprzeczność między zakazem samego posiadania a traktowaniem uzależnionego jako pacjenta. Ale we wszystkich dyskusjach, które oglądałem, lub które czytałem, terapeuci przestrzegają przed filozofią tolerancji.
Ona jest dziełem celebrytów broniących swojego stylu życia, ideologów takich jak redaktorzy „Wyborczej, oraz polityków. Ci ostatni poza kokietowaniem coraz liczniejszych amatorów przyjemności, mają na uwadze i inne względy: na przykład zwolnienie państwa z jeszcze jednego i przyznajmy, kosztownego obowiązku. Ale to z meritum dyskusji nie ma żadnego związku.
Dla mnie świat, w którym narkotyki są przedstawiane jako zło, a nie substytut poobiedniej kawki, jest po prostu lepszy. A ci co z tym schematem walczą, podważają podstawy naszej cywilizacji. Boleję, że przyłączył się do nich mieszczański, zdroworozsądkowy Kwaśniewski. To cena nadążania za wszelką cenę za rzekomym postępem, można dostać zadyszki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/143239-trawka-zamiast-kawki-nie-dziekuje-musicie-zyczyc-bardzo-zle-naszej-cywilizacji-zakazanie-narkotykow-skutkuje-ich-mniejsza-konsumpcja
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.