Obserwując tytaniczną pracę naukowców, których zebrał wokół siebie Antoni Macierewicz można czuć jedynie podziw. Niezależni naukowcy, którzy nie boją się położyć na tacy swojego naukowego autorytetu, obnażyli słabość ekspertów komisji Millera i w kilku miejscach pokazali ich mijanie się z prawdą. Dla mnie najmocniejszym obciążeniem dla rządowej komisji jest niechęć jej ekspertów do polemiki z naukowcami pomagającymi Macierewiczowi. Dlaczego nikt nie rozbije na wizji w pył argumentów „nieuków z Ameryki”, jak nazywał naukowców czołowy poseł PO? Argument, że awanturujący się o Smoleńsk PiS jest Tuskowi potrzebny, i dlatego obóz rządzący prowokuje radykalne nastroje przestaje być wystarczający.
„Rozwój sytuacji skłania mnie do częściowej rewizji poglądów. Muszę stwierdzić, że – nadal nie przechodząc do obozu zwolenników teorii zamachowej – uważam ją już za równie prawdopodobną, co wersja oficjalna. I z pewnością popełniłem błąd, negując ją niegdyś w bardzo zdecydowanej formie”-
pisze w głośnym już tekście Piotr Skwieciński z „Rzeczpospolitej”. Mam duże uznanie do publicysty za to, że odważył się napisać o swojej pomyłce w ocenie smoleńskiej tragedii. Niewielu zdecydowałoby się na taki krok. Znając niezależność dziennikarską Skwiecińskiego, można być pewnym, że nie robi on tego z powodów koniunkturalnych. Publicysta „Rz” pisze jednak, że nadal uważa, iż „zbyt rażąca była dysproporcja pomiędzy politycznym zyskiem z usunięcia śp. prezydenta i jego otoczenia a ryzykiem, związanym z podjęciem takiej próby dla najbardziej prawdopodobnych sprawców zamachu – Rosjan”. Ja akurat odrzucam ten argument. Uważam, że Rosjanie mieli powód by wyeliminować prezydenta Polski. Ba, uważam, że podejrzenia cywilizowanego świata, iż dokonali oni tak potwornej zbrodni, która uszła im na dodatek na sucho, jest na rękę Moskwie. Taki czyn działa odstraszająco na inne kraje, wybijające się na niezależność od Kremla. Nawet jeżeli zamachu nie było, to Rosja zyskuje wiele zachowując się, jakby zamach miał miejsce. Jeżeli Rosjanie na dodatek mieli pewność, co do zachowania polskich władz po tragedii, nie musieli się bać żadnego ryzyka.
Jednak mimo tego, że teza Skwiecińskiego do końca mnie nie przekonuje, to nie przechodzę na stronę zwolenników tezy o zamachu w Smoleńsku. Zgadzam się, że teza o zamachu jest dziś niemal równie uprawniona, co teza o wypadku. Jest to wina fatalnego raportu Millera i potwornej skali dezinformacji jaką w sprawie Smoleńska sprzedawały nam polskie media. Na dodatek dowody przedstawione przez naukowców z Kanady, Australii czy USA są niezwykle mocne. Mimo tego, że moje przekonanie o braku prawdopodobieństwa na zamach 10/04 zostało mocno nadwyrężone, to wciąż jedna zasadnicza kwestia nie pasuje mi do układanki zwolenników teorii o zamordowaniu prezydenta Polski.
Tym brakującym elementem jest paradoksalnie mgła symbolizująca „kłamstwo smoleńskie”. Przeprowadzenie zamachu na tak ważnej postaci jak prezydent jednego z największych państw Unii Europejskiej musi być dopracowane w najmniejszych szczegółach. Pomysłodawcy takiego zamachu nie mogą pozwolić sobie na najmniejsze wątpliwości dotyczące jego powodzenia. Nie ma czegoś takiego jak zbrodnia doskonała. Możliwość doskonałości zbrodni zmniejsza się zaś w przypadku bezprecedensowego zamachu na głowę państwa należącego do NATO. Czy naprawdę można więc uwierzyć, że Rosjanie zostawili los zamachu w rękach polskich pilotów, którzy mogli podjąć dwie decyzje w przypadku pojawienia się mgły nad lotniskiem w Smoleńsku: mogli zrezygnować z lądowania, albo spróbować podejść do lądowania. Polscy piloci nie popełnili błędu w Smoleńsku. Nie złamali przepisów i prawa. Mieli prawo próbować podejść do lądowania. Wciąż nie wiemy co stało się dokładnie stało podczas tej feralnej próby podejścia. W żadnym razie nie oceniam negatywnie ich decyzji. Mam tylko jedno pytanie: a co, gdyby piloci nie zdecydowali się na lądowanie, nawet wbrew temu co mówiła im wieża kontrolna? Czy zamachowcy zostawiliby sobie tak wielkie pole niepewności? Może moje pytania jest naiwne. Mają Państwo prawo do takiej oceny. Jednak właśnie ta kwestia nie daje mi spokoju, gdy myślę o „zamachu smoleńskim”. Logika pokazuje, że pogoda, czy autonomiczna decyzja potencjalnych ofiar zamachu nie może być czynnikiem warunkującym realizację tak misternego planu jak zamach na prezydenta jednego z większych krajów Unii Europejskiej. Takie nieroztropne działanie nie mieści mi się w głowie. Czy się mylę? Po ostatniej konferencji polskich naukowców jestem bliżej stwierdzenia, że jest to możliwe. Pewności jednak nie mam.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/143095-co-mi-nie-pasuje-do-teorii-zamachu-w-smolensku-paradoksalnie-jest-to-mgla
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.