Prezentujemy tłumaczenie dzisiejszego przemówienia premiera Węgier, Viktora Orbana z okazji 56. rocznicy rewolucji w Budapeszcie:
Uroczystość ta jest święta, gdyż uświęciła ja krew Węgrów. Gromadzimy się 23 października każdego roku, a w taki czas duchowo jest z nami każdy kochający wolność Węgier.
Chwała odważnym! Przed paroma minutami w Gmachu Kraju [Parlamentu] wręczono po raz pierwszy medal Węgierskiej Legii Honorowej pani dr Tamás Aladárné Szűcs Ilonie, nauczycielce z Balogvölgy w południowej Słowacji, która w tym roku skończyła 100 lat, przez dziesięciolecia uczyła pokolenia czytać i pisać po węgiersku, a która po tym, jak na nowo przyjęła węgierskie obywatelstwo, pozbawiona została przez słowackie państwo obywatelstwa słowackiego [wbrew swej woli]. Medal Legii Honorowej przeznaczony jest dla tych, którzy w ciężkich czasach stanęli w obronie węgierskości. Chwała odważnym!
Zebraliśmy się tu, by świętować 23 października roku 1956, by świętować Powstanie i walkę o wolność. Uroczystość ta jest święta, gdyż uświęciła ja krew Węgrów. Gromadzimy się 23 października każdego roku, a w taki czas duchowo jest z nami każdy kochający wolność Węgier. Zebraliśmy się, by z wdzięcznością wspominać męczenników, którzy przeciwstawili się okupantom, którzy walczyli przeciw potężnym, przygniatającym siłom.
Pamiętamy, że oni w ciągu 5 dni pokonali pierwszą falę okupanta i dopiero później ściągnięte przygniatające siły pokonały Powstanie. Pamiętamy o odurzającej radości zwycięstwa. Pamiętamy o klęsce w obliczu przeważających oddziałów Armii Czerwonej. Pamiętamy o tych, którzy podjęli los męczenników. Oni zadali pierwszy śmiertelny cios sowieckiemu imperium, a przez to obudzili sumienie Zachodu. Oni to dali moc ku temu, byśmy później pokonali socjalizm.
Od tamtej pory wszyscy uznają, że dzięki walce Węgrów o wolność cały świat stał się lepszy. Niech żyją Węgrzy! Niech żyją Węgry!
Pamiętamy również o gorzkiej drodze, która do Powstania '56 prowadziła. Węgierska Komunistyczna Partia Robotnicza (Magyar Kommunista Munkáspárt MKP) ze zbrojną pomocą sowieckiej armii brutalnie stłumiła demokrację, która rozwijała się od końca wojny w sposób budzący nadzieje. Zniszczyła środowiska narodowe, mieszczańskie, chrześcijańskie a nawet lewicowe. U podstaw zaatakowała Kościoły i związki zawodowe. W kraju, który w większości pragnął samodzielności i społeczeństwa obywatelskiego uznano za wstyd i przestępstwo, jeśli ktoś pochodził z rodziny mieszczańskiej, chrześcijańskiej czy religijnej. W każdym obszarze życia panowały ucisk i brak wolności. Rodziny zubożały i żyły w strachu. Ludzie byli zmuszani do kłamstw i wiwatowania na wiecach. To zaprowadziło ich wtedy, 23 października 1956 r. na Plac Kossutha, a tu dokonał się cud, cud rewolucji: w mgnieniu oka wszyscy - nawet członkowie partii -odkryli, że bez honoru nie można żyć. W odwadze i w ufności dusze otworzyły się i wzajemnie się odnalazły.
Tu cele partyjnych reformatorów zamienione zostały żądaniami wolności i niezawisłości. Naród wyrwał z rąk partyjnych reformatorów marszałkowską buławę, a gdy zderzył się z fizyczną opresją, sam chwycił za broń i wywalczył swą wolność.
[W 1989] Zamiast poprawiania socjalizmu naród domagał się wyjścia sowieckich oddziałów i wolnych wyborów. Każdy 23 października przypomina nam i to, że – ja się później okazało się – starania pogromców Powstania i walk o wolność nie zniknęły całkowicie z życia społecznego. Wystarczy wspomnieć 23 października 2006 roku. Trzeba nam o tym pamiętać.
Socjalizm, który ogłaszał się jako demokracja najbardziej rozwinięta, w 1956 z dnia na dzień zawalił się. Okazało się, że ten system nie opierał się na woli ludu, lecz wisiał na postronku jednego imperium. Powróz zerwał się lub też pięść się rozluźniła i cała budowla runęła.
Gdy pewnego ranka, latem 2008 roku, w Nowym Jorku runął potentat finansowy, okazało się, że gospodarka świata zachodniego nie była samodzielna, nie opierała się na uczciwej pracy, lecz że wisi na postronku imperium świata finansów. Żadne z tych dwóch imperiów nie szło drogą prawdy. Współczesny człowiek dziś uczy się starodawnego prawa, że bez prawdy nie ma życia, miłości, piękna, nie ma niczego, dla czego warto żyć. Nie ma też uczciwej gospodarki.
Przeżywamy dziś w Europie i całym świecie czas wielkich przemian. Widzimy, odczuwamy na własnej skórze, że dzieje się coś takiego, co na dekady zmieni nasze życie. Ale odwrotu nie ma. Tymczasem Europa splątuje siebie samą w swoje dogmaty. Teraz rozstrzyga się, kto będzie biedny a kto bogaty, kto będzie miał pracę a kto nie. Teraz rozstrzyga się, gdzie utrwalą się zawirowania a gdzie zapanuje porządek. Europa jeszcze się nie zdecydowała po której stronie ma stanąć, czy ma wciskać hamulec czy pedał gazu, kierownicę skręcać w prawo czy w lewo.
Konkurentom spoza Europy nie brakuje pewności siebie, woli zwycięstwa. Tymczasem w Europie brakuje zdecydowania, woli wznoszenia serc. Europa musi sobie uświadomić, że bez narodów pozbawiona jest swego serca, że bez chrześcijaństwa nie ma swej duszy.
Szczególne podziękowania składam uczestnikom pokojowego marszu, który wyraził poparcie dla takich europejskich Węgier. W Brukseli możemy znaleźć wielu takich, którzy zamiast odnowy europejskiej gospodarki, chcą na nowo wdmuchiwać życie w kapitalizm spod znaku zepsutego pieniądza i banku. Oni zamiast gospodarki opartej na pracy, chcą wskrzeszać system spekulantów, zamiast sprawiedliwego rozłożenia kosztów, na nowo chcą na ludzi składać ciężar kryzysu. Tego nie możemy zaakceptować. Akceptujemy zasady, które obowiązują w stosunku do wszystkich, ale nie możemy zaakceptować tego, by inni za nas mówili co możemy a czego nie możemy zrobić we własnej ojczyźnie. Akceptujemy obowiązujące wszystkich zasady europejskiej współpracy, ale nie akceptujemy tego, by choćby ugładzonymi metodami rządzili nami obcy. Przyjmujemy wspólną miarę moralności narodów europejskiej kultury, ale odrzucamy miarę podwójną. Przyjmujemy i wypełniamy zobowiązania, których Węgry się podjęły, ale nie akceptujemy tego, by w Brukseli za błędy rządów socjalistów jeszcze dziś karano cały kraj. Akceptujemy to, że europejskim instytucjom należy się szacunek, ale nie akceptujemy tego, by którakolwiek instytucja Unii bez szacunku postępowała z Węgrami.
Skoro w 1956, czyli niewiele ponad dziesięć lat po wojnie, po sowieckim najeździe a wcześniej po pokojowym dyktacie z Paryża, naród węgierski zdolny był w walce o wolność chwycić za broń, w takim razie my, dzisiejsi Węgrzy nie mamy powodu, by wątpić we własne siły. Skoro nasi dziadkowie potrafili gołymi rękami odbudować kraj po wojenie, więc choćby nie wiem jak bolesna była praca, my również zdolni jesteśmy odnowić Węgry. W 2010, mimo europejskiego kryzysu zdołaliśmy zawrócić kraj znad przepaści. Dwadzieścia lat od zmiany ustroju zdolni byliśmy dać narodowi nową Konstytucję. Po dziewięćdziesięciu latach od dyktatu z Trianonu zdołaliśmy zjednoczyć naród ponad granicami i zwrócić setkom tysięcy ludzi węgierskie obywatelstwo. W ostatnich dwóch latach zaś w czasie szalejącej wichury kryzysu zdołaliśmy zmniejszyć nasze zadłużenie, wbrew finansjerze udało się wyrwać z pułapki dewizowych kredytów setki tysięcy rodzin, obronić emerytury i płace, podnieść płacę minimalną i zmniejszyć ciężary podatkowe rodzin. Gdy w całej Europie skurczyła się liczba miejsc pracy, zdołaliśmy zamiast zapomóg dać pracę dwustu tysiącom ludzi i przez to płacę ponad dwukrotnie przewyższającą zasiłek. Jeśli wytrwamy, zdołamy ludziom żyjącym z pensji lub płacy dać możliwość opłacalnej pracy i cieszenia się większym szacunkiem.
Zdolni będziemy wyciosać takie Węgry, do których za parę lat powrócą młodzi, którzy dziś szczęścia szukają w obcych stronach. Naszej młodzieży nie mówimy, że można stąd wyjechać lecz to, że można wrócić – każdy jest mile widziany, oczekiwany.
Wielu powątpiewa, że to wszystko może się udać. Przygnębionym, zniechęconym, zmęczonym i tym, którzy tracą nadzieję pragnę przypomnieć, że najwspanialszą lekcją, jaką dali nam powstańcy '56 roku, jest fakt, że to Powstanie w dużej mierze zrobili robotnicy, pracownicy, ci, którzy żyli z pensji i płac, którzy byli uważani za nic nieznaczących i pozbawionych przyszłości. Kieszenie mieli puste, ale serca potężne i nie zaakceptowali tego, że przyszłość nie miała im nic do zaofiarowania. Z wiary, z pragnienia wolności i z miłości stworzyli coś największego, co człowiek zdolny jest stworzyć: powstali i tym buntem zwrócili narodowi jego godność. Jeśli będziemy mieli choć połowę tamtej wiary, ich wiary, wtedy góry możemy przenosić. Życzę wszystkim, którzy świętują rocznicę wybuchu Powstania '56 roku, by 23 października zawsze im przypominał, że o tyle tylko żyjemy, o ile żyją Węgry.
Naprzód, Węgry! Naprzód, Węgrzy!
Tłumaczył: Paweł Cebula
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/143016-tylko-u-nas-przemowienie-viktora-orbana-z-okazji-56-rocznicy-wegierskiej-rewolucji-europa-bez-chrzescijanstwa-nie-ma-duszy