No, to jak z tym Cameronem było? Poza Donaldem Tuskiem nikt takiego starcia sobie nie przypomina, ani nie relacjonuje...

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Zastanawiam się, czy będzie jakiś ciąg dalszy historii o starciu dwóch herosów- Donalda Tuska i Camerona w Brukseli. Na użytek krajowy, wiemy, jest kolejny sukces Premiera - bohatera, który po dwugodzinnym boju skłonił brytyjskiego premiera do wycofania się na z góry upatrzona pozycje.

Hosanna! Tyle, że poza Donaldem Tuskiem nikt takiego starcia sobie nie przypomina, ani nie relacjonuje. Już nie mówię o jakichkolwiek mediach brytyjskich, ale nawet polskich. Kiedy i gdzie, przy jakiej okazji miało miejsce to historyczne starcie? Jest to gdzieś odnotowane? Był ktoś przy tym? Potwierdził?

Będę pierwszym, który odszczeka nikczemne oszczerstwo, jeśli zobaczę gdzieś w BBC, czy jakimkolwiek medium nie będącym Tusk Vision Network jakąkolwiek wzmiankę o takiej rozmowie. Inaczej będę zmuszony traktować to, jako kolejną historię Barona Muenchhausena o tym, jak się wyciągał za włosy z bagna, albo leciał na księżyc przy użyciu szpiku. Nie pierwszy raz, zresztą. Przywołuje incydent, jak to Donald Tusk ostro nagadał rosyjskim władcom przy okazji opublikowania raportu MAK. Nie tylko skrytykował, ale i poszedł za ciosem i jeszcze nawrzucał Putinowi i Miedwiediewowi, żeby sobie nie myśleli, że im tak łatwo pójdzie z Premierem - Bohaterem.

Podejrzewam, że obaj rosyjscy politycy zrozumieli wtedy ze zgrozą, że tak łatwo im nie pójdzie z nową odmianą Ilii Muromca, w którym zagotowała się krew dziadka - kombatanta AK (AfrikaKorps, znaczy się). Podobno przed Kremlem kopane były dyskretnie polowe fortyfikacje, zamaskowane naprawą kanalizacji miejskiej, ustawiane zapory przeciwczołgowe, co było o tyle irracjonalne, że jedyne polskie pojazdy bojowe zdolne do poruszania się o własnych siłach stacjonują w prowincji Ghazni w Afganistanie, a przewieźć ich z powrotem nie ma czym.

Zawsze są publikowane zdjęcia Donalda Tuska - swojaka, uśmiechnięte dobrotliwie, sama miłość i dobroć, albo, co najwyżej zatroskane niedbalstwem niektórych urzędników, za których co prawda w żaden sposób nie odpowiada, bo niby dlaczego, ale zaraz się za nich weźmie i ukarze, a wtedy dali takie zdjęcie, że Churchill się przewraca w grobie, bo wyszedł na mięczaka.

To było wtedy, gdy z sondaży wyszło, że społeczeństwo za cholerę nie ufa temu śledztwu, zatem sytuacja była całkowicie różna od tej z 10 kwietnia, gdy przerażony, mały człowiek, amatorski piłkarz, potakiwał wszystkiemu, co mu podsunięto, gdy w świetle reflektorów i kamer odgrywał szopkę, dając się poklepać zimnokrwistemu kagiebowcowi, któremu ponoć przy tej okazji drgnął nawet jeden z muskułów na policzku ( lewym?, nie pamiętam, czy to był lewy, czy prawy policzek…).

Zdecydowano wtedy, najwyraźniej, że czas odegrać spektakl „Reduta Ordona, wersja 2.0, poprawiona”. Pan Premier odegrał wtedy jedną ze swoich kilkudniowych etiud aktorskich, których już tyle na zaprezentował…. Kilkudniowych, bo po kilku dniach nikt już o nich nie pamięta, bo na czołówkach i paskach jest już coś innego.

Za granicą, to nasi herosi skaczą na zadnich kończynach i tylko pytają, czy wystarczająco wysoko skaczą i co jeszcze potrzeba, a w kraju, to jeden przez drugiego wielkie Mężyki Stanu, co to będą się stanowczo dopominać i surowo domagać tego i owego.

Niedawno pewien znajomy zapytał mnie, że skoro Tusk jest taki beznadziejny, jak mu tłumaczę, to dlaczego „go tak szanują za granicą?”. Po pierwsze, skąd taka wiadomość , że go za granicą szanują? Zapewne z lektury krajowych „zaprzyjaźnionych z rządem i tych drugich” gazet i tygodników, bo za granicą, a bywam tu i ówdzie, żadnych takich wyrazów szacunku zauważyć nie sposób. Wszystko to show na użytek wewnętrzny. Oczywiście, owi partnerzy doskonale wiedzą, jaki jest priorytet Tuska, czy Sikorskiego, zostać poklepanym po pleckach wśród szczerych uśmiechów i dostarczają to w dowolnych ilościach (w końcu, to ich zawód) pod warunkiem wszakże, że owi Mężykowie Stanu nie będą nawet wspominać o rzeczywistych interesach i rzeczywistych problemach.

Oczywiście, zdziwienie musi budzić fakt, że wciąż wielu z nas daje się nabierać na ten sam numer, ale to już inna historia, kiedyś zbadamy, czy to jakaś zbiorowa hipnoza, brom w wodzie, chip wstrzelony za uchem, czy też cokolwiek innego, ale sprawa jest dziwna. Kiedyś się obudzimy, rozglądając w zdumieniu, że daliśmy się tak dziecinnie nabierać.

Albo wtedy, gdy Tusk odbył wyprawę do Wilna, by wygasić strajk w polskich szkołach i obiecać, że się zajmie, że komisja itp., no, tak samo, jak zwalniał Grabarczyka, czy kastrował pedofilów. To znaczy, jak to on w swoim ezopowym języku - będzie namawiał litewskich przyjaciół.

Strajk się skończył, zdjęcia w Ostrej Bramie zrobione, można wracać triumfalnie do domu. A tymczasem na Litwie Pan Premier Litwy Kubilis oświadczył:

Nie planujemy zmieniać ustawy i nie widzę ku temu żadnych powodów”

Nie wiem, czy Pan Premier Kubilis poklepał Tuska po pleckach, czy tylko wymienili szczere uśmiechy, w każdym razie ubaw musiał mieć niezły, obcując z takim Mężykiem Stanu i odprowadzając go do samolotu.

http://naszeblogi.pl/blog/69

http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/

http://wpolityce.pl/autorzy/seawolf

http://freepl.info/authors/seawolf

 

Oraz w wersji audio tutaj:
http://niepoprawneradio.pl/

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych